Zaczynam się zastanawiać, czy piesa przypadkiem nie lubi leżeć na zarzyganym
Przez dłuższy czas miała zastępczą poduszkę (trochę za małą, ale nie mogłam się zebrać do solidnych porządków
) i chyba ani razu na nią nie zwróciła? a przeciekła może z raz na podkład pod poduszką. Kilka dni temu wreszcie jej materac obłożyłam obiema powłoczkami (w tym jedną uszytą przeze mnie z kodury - rzekomo nieprzemakalnej). Piesa się cieszyła, a kotka jeszcze bardziej - dużo się tarzała po tym psim legowisku, trochę drapała (to źle, dziur mi nie potrzeba) i często kładła z piesą. No i dziś piesa zwróciła samą cuchnącą żółć na materac, chociaż dosłownie minutę wcześniej leżała na podłodze. Gdyby tam zwróciła, po prostu bym wytarła. Nie, musiała tam, gdzie leżała. Do prania obie powłoczki, bo kodura systematycznie się niszczy i ten plastik, którym jest od środka pokryta, stopniowo kruszeje i tamtędy wszystko przecieka. Materac u mnie w pokoju, jak wszystko wyschnie, piesa odzyska.
Druga moja myśl to taka, że jak jest jej wygodnie, to przestaje się pilnować i stąd te atrakcje.
A kotka zawsze lubiła piesę, ale po ostatnich moich zabiegach przy niej (z zastrzykami na czele) przestała do mnie przychodzić, woli tulić się do psa. Piesa nie zawsze miewała na to ochotę, ale w tym entuzjazmie po odzyskaniu materaca jakby częściej.
Marcepanka to chyba kolejny niejadek. A przecież nie rozpuszczam kotów szyneczkami, łososikami czy innymi cudami. Otwieram puchę i wykładam na talerz. Koniec. I jakimś cudem mam pod opieką kolejnego kota, któremu trzeba dogadzać. I to kota niedożywionego, za chudego, niewyrośniętego. A i tak trzeba dogadzać. Jak to możliwe?
Pierwszy to Amiś. Długo trwało, nim odkryłam, jak go zachęcać do jedzenia. Nie zawsze jest różowo, ale teraz przynajmniej wiem, z czym próbować i kot troszkę nadrobił masy.
Drugi to Kokosanek. Kot zgarnięty z dworu. Troszkę za szczupły. Jak u mnie osiadł, to też zaczął wydziwiać. Smakowało mu co innego niż Amisiowi. Na dłuższą metę psychicznie by mnie to chyba wykończyło. No chyba że doszlibyśmy do jakiegoś porozumienia i karmienia z ręki/na drapaku/na kuwecie czy jeszcze gdzieś.
Trzecia jest Marcepanka. Niby je, ale już nie tyle, co na samym początku. Zdaję sobie sprawę, że jej żołądeczek jest niewielki, jednakże przy takich ilościach, jak obecnie, nie ma wielkich szans na nadgonienie masy i wielkości. Pozostanie kruszynką. Albo utrafię w jej gust.