Gospodyni ma ochotę się powiesić na najbliższym drzewie
Ale o tym za chwilę.
Myszorek - dziękuję
Gosiagosia – bardzo dziękuję za kartkę
Znów spóźniona, ale jak wyżej…
Gretta – dziękuję za namiary
Już kiedyś szukałam drapaka na Amazonie, ale wszystkie wypadały sporo drożej niż ten, który okazyjnie kupiłam od osoby z forum i nie umiałam się zdecydować. Będę co jakiś czas sprawdzać, może trafię promocję
A teraz konkrety:
1. Amisia zawiozłam 28.01.2022 r. na szycie łapy. Nie mam pojęcia jak i o co, ale przeciął sobie skórę na spodniej stronie uda/pod kolanem. Cięcie było proste i czyste – jak po skalpelu. Nie trzymam ostrych przedmiotów na wierzchu, więc nie jestem w stanie wskazać, co się mogło zadziać. Nigdzie nie było też śladów krwi. Późnym wieczorem kocurek mył sobie nogę w tym miejscu i wydało mi się to dziwne, bo sporo czasu jej poświęcił, ale nie tak przesadnie, żebym zaraz go omacywała. Potem drzemał sobie w hamaku. Dopiero później jak go wzięłam w ręce, to poczułam sklejoną sierść. Zerwałam i moim oczom ukazało się skaleczenie. Nawet nie bardzo krwawiło.
Po szyciu następnego dnia zapakowałam kota w fartuszek pooperacyjny, do którego doszyłam zwężającą się nogawkę. Nie powiem, Amiś wygląda w tym uroczo, jak w pumpach
Ponadto jest ostrożny w ruchach, nigdzie nie wskakuje i zrobił się bardzo przytulaśny. Chodzi mi po głowie myśl zapakowania wszystkich trzech zbójów na stałe w kaftaniki, abym odzyskała odrobinę spokoju w domu
2. Większy kot zewnętrzny skończył dostawać Zylexis 29.01.2022 r. Oboje mamy dość kłucia go, więc miałam nadzieję na trochę oddechu. Niestety tak gładko nie ma…
3. Mniejszy i większy kot zewnętrzny zbojkotowały cieplejszą budę jakiś czas temu po tym, jak ułożyłam sporą ilość ścinków polarowych w przytulne gniazdo. W tę koszmarną pogodę z wichurą, po której nastąpił nagły mróz, potem deszcze, znów wiatr, żaden z kotów tam nie wchodził. Za to większy próbował wejść mi do domu… Postanowiłam przetrzepać budę. Nic tam nie było, żadnej martwej myszy czy szczura, żadnych cuchnących polarków. Uklepałam więc to, co miało robić za ochronę przed wiatrem i voila! mniejszy kot tam znowu mieszka. Ale chociaż opuścił drugą budę, większy kot nie sypia w żadnej. Bardzo mnie tym niepokoi, bo wątpię, aby miał gdzieś ciepły kąt
Dlatego kolejne dni nieustająco obserwowałam obu przy talerzach i podliczałam w myślach, ile zjedli. Tendencja była spadkowa, to zwykle zły znak. Wreszcie 04.02.2022 r. mniejszy kot już nic nie jadł, więc pojechałam do wet. Nie ma zaczerwienień ani stanów zapalnych, język i gardło czyste, za to obniżona temperatura – 37,5 st. C. Czyli zmarzł i jest osłabiony. Dostał kroplówkę z Duphalytem i steryd. Od tego czasu trochę apetytu odzyskał, chociaż szału nie ma. No i sporo siedzi w budzie, na pewno jest zmarznięty.
Większy kot wpada rzadko, zjada część porcji a potem gdzieś idzie. Nie wiem, czy to dobry znak, czy zły… Niby nie wpatruje się przez szybę, jak to było w mrozy, ani nie siedzi gdzieś skulony, jak przy pierwszej wrześniowej infekcji, więc może zajął się obchodem terytorium, skoro się ociepliło. Mam nadzieję, że o to chodzi…
Plan jest taki, żeby obu odrobaczyć, bo może inwazja pasożytów jest na tyle duża, że ich osłabia. Niestety większy nie melduje się na tyle regularnie, żebym z entuzjazmem zaryzykowała pochlastanie pazurami o formie haczyków na ryby, więc… czekam na dogodny moment.
Wczoraj ugotowałam onegdaj zamrożone żołądki, żeby obaj mieli ciepły posiłek. Niestety nie smakowało, większość wywaliłam.
To chyba tak pokrótce. Bo w tle jest jeszcze dobieranie fachowca do napraw spowodowanych wichurą i inne wesołości.
A Wam jak minął tydzień?