Olu
odwaliła Ola za mnie prawie wszystko
do tego zawiozła mnie z Jenkiem do lecznicy
w tym czasie Artur ogarniał ogólny, nie było sensu by Artur jechał, bo jak słusznie w domu zauważył jechać to on może, ale by go zostawił w okienku życia
przecież by go nawet nie przytrzymał
Co do łapania Jenka porażka totalna, postresowaliśmy się wszyscy w 4, dodatkowo Make jak niegdyś Misiek postanowił mnie pogonić, dobrze, że Artur w porę szczotą mu przed nosem zaszorował, bo lazł z końca dziarsko, nasadzając się na mnie jak przy polowaniu, po przebojach z Miśkiem (o dziwo takie samo umaszczenie) wiem czym by to się skończyło, chyba to mnie najbardziej zestresowało. Ostatecznie Make został przez Olę zamknięty w wc, wcześniej zdążył ją capnąć. Biedny ten nasz Jenek, mam nadzieję, że szybko zapomni o tej traumie i szybko dojdzie do siebie
- leki w koszyku na klatce - rozpiska na klatce - tylko daty nie wpisałam trzeba dopisać.
Jenek miał 40 temperatury, posikał mnie bidulek i na pewno mnie już nie lubi. Wylądował w klatce od jutra przyjmuje marbocyl 1/2 tabletki raz dziennie i laxicom 4 ml też raz dziennie, wszytko w małej ilości jedzenia. W lecznicy był dzielny a po powrocie ładnie zjadł i nie wymiotował - Ola zastała go zachawconego, wszędzie sporo małych pawi ze śliny i Jenek bez apetytu - generalnie z tego wrażenia nie zapytałyśmy do kiedy ten antybiotyk - mamy go obserwować, tabletek dostaliśmy chyba z 6, ale to trzeba Ani W. dopytać przy okazji.
Psotka niestety leku w sosiku nie jadła - podałam jej do pysia.
Julka dojadła puszkę swoją - więc dziś jej apetyt dopisywał.
Przywiozłam unidox jest u Lilki w koszyku a Julkową thiafeline zostawiłam w jej lekach w kuchni.
Ola ogarnęła praktycznie wszystkie leki i cały szpital