Miał być spokojny weekend, spedzony w domu z moją kocią geriatrią, a tu w piątek wieczorem telefon - jedna z pań dokarmiających koty na działkach doniosła, ze do jej męża na działkach przyczepiła się dwójka maleńkich kociaczków.
Kociaki płaczące, stęsknione człowieka i przede wszystkich zupełnie oswojone i ufne.
Niestety nie pomyśleli, zeby najpierw kociaki złapać, a potem dzwonić ...
Pojechałam od razu. Obeszłam działki pierdylion razy i nic
Rano dalsze poszukiwania. I nic.
Po 15 telefon - jest! Tylko jeden ...
Pojechałam, zgarnęłam. To maleństwo! Ma najwyzej 2 miesiące. Na szczęście je samodzielnie.
Straszna przylepa! Cudny, ufny, rozmruczany.
Oczywiście trwają dalsze poszukiwania drugiego, choć niewielkie są już szanse na znalezienie ...
Komu maleństwo? Cudny jest, zadbany. Oczywiscie na razie nie ma nic w pakiecie - wet dopiero dzisiaj, najpierw odrobaczanie, bo ma ogromny brzuszek (możliwe, ze od mleka, którym napoiła go pani na działkach)
Transport do uzgodnienia! Dom niewychodzący, moze byc z kotami.
No i pierwsze robocze fotki