Maluchy miały kk. Ładnie zareagowały na leczenie. Są też już odrobaczone.
Po wyleczeniu trafiły na osiatkowany taras do reszty kotów. Nie speszyło ich wielkie zainteresowanie wujków i cioć. Już po kilku minutach ganiały nic sobie nie robiąc z obcych wtedy dla nich kotów.












Szukam domu nie wychodzącego.
Najlepiej gdyby razem poszły do adopcji, gdyż są zżyte z sobą.
Przyznam, że boję się adopcji takich kotów. Syjamek to małe cudo. Boję się osób sugerujących się jego nieprzeciętną urodą, chcących takie koty w celu rozmnażania. A nie mogę go wykastrować, bo za mały. Ja się w nim zakochałam. Gdyby nie duża ilość rezydentów obydwa kociaki zostałyby u mnie. Są świetne.
Kociaki to małe torpedy. Bardzo pewne siebie, bez lęków. Widać, że wychowane przy człowieku.