Strona 22 z 24

Re: Maurycy, zwykły buras marzy o własnym domu.Czy chce za d

PostNapisane: Czw maja 31, 2018 14:06
przez MalgWroclaw
:ok: :ok: :ok:

Re: Maurycy, zwykły buras marzy o własnym domu.Czy chce za d

PostNapisane: Czw maja 31, 2018 18:05
przez MAU
:ok: :ok:

Re: Maurycy, zwykły buras marzy o własnym domu.Czy chce za d

PostNapisane: Czw maja 31, 2018 20:01
przez lucas 2014
Dzień dobry Maurycku, jesteś śliczny tylko na słoneczku Ty się ...nie roztopisz? Twoje kropeczki są dalej prześliczne a ty prawie zmieniłeś futerko? Jesteś jaśniejszy :ryk:
Lucas "zrobił się" znów odważniejszy tylko... fotografować się dalej nie daje.
Dzisiaj "rozebrało go". 30 stopni w cieniu.
Przesyłamy dla Ciebie mnóstwo :1luvu: :201461
Lucas 2014 z Lucasem, Julkiem i Terminatorem.

Terminator uczy się zachowania od kotków i powoli chyba myśli, że też jest kotem. :mrgreen:

Re: Maurycy, zwykły buras marzy o własnym domu.Czy chce za d

PostNapisane: Sob cze 02, 2018 21:17
przez zuzia96
Maksiu bardzo dziękuje za wszystkie kciuki!! Mamy wielką nadzieję, że pomogą <3 <3 W poniedziałek powinien już być wynik z hist.-pat., okropnie się denerwuję

Re: Maurycy, zwykły buras marzy o własnym domu.Czy chce za d

PostNapisane: Sob cze 02, 2018 21:41
przez MAU
Maurycku nieustające :ok: :ok: ,żeby kochający domek wreszcie Cię wypatrzył cudowny Kocurku :1luvu: :201461 :201461 :1luvu:Maksiu :1luvu: :201461 :201461 :1luvu: najmocniejsze :ok: :ok: za wyniki badań

Re: Maurycy, zwykły buras marzy o własnym domu.Czy chce za d

PostNapisane: Sob cze 02, 2018 22:00
przez zuzia96
MAU pisze:Maurycku nieustające :ok: :ok: ,żeby kochający domek wreszcie Cię wypatrzył cudowny Kocurku :1luvu: :201461 :201461 :1luvu:Maksiu :1luvu: :201461 :201461 :1luvu: najmocniejsze :ok: :ok: za wyniki badań


Obaj panowie dziękują za życzenia i tak, tak ma być!!
Maurycek - domku przybywaj!!
Maksiu - zdrówko wracaj!!

Obrazek

(zdjęcie jeszcze sprzed operacji Maksia, teraz łepek wygląda dużo gorzej)

Re: Maurycy, zwykły buras marzy o własnym domu.Czy chce za d

PostNapisane: Sob cze 02, 2018 22:06
przez MAU
Ależ jesteście piękni i czarujący Maurycku i Maksiu :1luvu: :201461 :201461 :1luvu:

Re: Maurycy, zwykły buras marzy o własnym domu.Czy chce za d

PostNapisane: Sob cze 02, 2018 22:23
przez zuzia96
MAU pisze:Ależ jesteście piękni i czarujący Maurycku i Maksiu :1luvu: :201461 :201461 :1luvu:


Wiemy. M.M. :201415 :201415

Re: Maurycy, zwykły buras marzy o własnym domu.Czy chce za d

PostNapisane: Sob cze 02, 2018 22:57
przez zuzia96
lucas 2014 pisze:Dzień dobry Maurycku, jesteś śliczny tylko na słoneczku Ty się ...nie roztopisz? Twoje kropeczki są dalej prześliczne a ty prawie zmieniłeś futerko? Jesteś jaśniejszy :ryk:
Lucas "zrobił się" znów odważniejszy tylko... fotografować się dalej nie daje.
Dzisiaj "rozebrało go". 30 stopni w cieniu.
Przesyłamy dla Ciebie mnóstwo :1luvu: :201461
Lucas 2014 z Lucasem, Julkiem i Terminatorem.

Terminator uczy się zachowania od kotków i powoli chyba myśli, że też jest kotem. :mrgreen:


Cześć Lukasku :D
Nie, nie roztopię się na słoneczku :lol: Cały na pewno nie, co najwyżej troszkę sadełka mi się stopi, Duża się ucieszy :mrgreen: A jaśniejszy to jestem tylko w słoneczku, nic się nie zmieniło, kropeczki też nie :smokin: Tylko że nikt jeszcze w tych kropeczkach się nie zakochał, buuuu.
A długo jeszcze będziesz u "starych" Dużych? (sorki za tych starych) Julek Ci nie dokucza już? No tak, przy Was obu to Terminator niedługo zostanie kotem. A może już jest? :smiech3:
Maurycek

Re: Maurycy, zwykły buras marzy o własnym domu.Czy chce za d

PostNapisane: Nie cze 10, 2018 11:39
przez zuzia96
Jest już wynik hist.-pat. Maksia. Kciuki forumowe pomogły!! :ok: Nie jest źle :ok:

Zmiana nie była złośliwa, ale nie wycięta w porę miała możliwość przejść w stan złośliwy.
Bardzo istotne jest to, że zmiana nie była przerzutem, bo wtedy rokowania byłyby złe. Ale każdą kolejną zmianę trzeba wycinać szybko ( organizm Maksia ma niestety skłonności do tworzenia różnych zmian skórnych) , żeby nie miała szans zezłośliwieć. Takie mam zalecenie od pani dr patomorfolog (z którą rozmawiałam osobicie) i od moich wetów i mam obowiązek Maksia wiecznie oglądać pod tym kątem.

Cieszę się, że to nie przerzut, czyli jakieś szanse mamy. Maksiu to mocny chłopak, już niejedno w życiu pokonał i wierzę, że tym razem też damy radę :ok: :ok:

Re: Maurycy, zwykły buras marzy o własnym domu.Czy chce za d

PostNapisane: Nie cze 10, 2018 11:43
przez MalgWroclaw
Maksiu
:201461
twoja Duża odetchnęła, ja też się ucieszyłam.
Maurycku, na pewno leżysz w zwykłej pozie :wink:
i odpoczywasz. Za najlepszy domek dla ciebie
:ok:

Re: Maurycy, zwykły buras marzy o własnym domu.Czy chce za d

PostNapisane: Nie cze 10, 2018 12:29
przez zuzia96
Ale ostatnio życie przeczołgało mnie niesamowicie i nie jestem jeszcze w stanie dojść do siebie. W tym samym czasie kiedy czekałam na wyniki Maksia, musiałam zmierzyć się ze śmiercią dwóch kotów jednocześnie. Straszne to :placz: :placz:

Pierwsza śmierć to była jedna z dwóch kotek, które karmię od 7 lat. Ostatnio schudła i zaczęła mieć kłopoty z jedzeniem. Myślałam, że to zęby albo chore dziąsła, bo zauważyłam, że wzięty kęs jedzenia wypuszcza z pyszczka i miauczy przy tym. Myślałam, że wyleczymy pyszczek i kicia wróci na swoje śmieci, gdzie mieszkała od ośmiu lat. Od razu załatwiłam klatkę łapkę, bo kotka dzika. Kicia złapała się bardzo szybko – ona bidulka chyba czuła, że to pomoc, której już potrzebowała bardzo.

W lecznicy zrobiliśmy badania, w tym testy, bo trochę obawiałam się, czy to nie białaczka. W tym miejscu, gdzie te dwie kotki żyją pojawiły się parę lat wcześniej 2 koty (w odstępie roku), które okazały się być FeLV+. Drugim z nich był Tymek [*] , który miał swój wątek na forum i który pojechał do AnielkiG. Oba koty to były niekastrowane kocurki, które pojawiły się nie wiadomo skąd w miejscu karmienia i zostały złapane na kastrację. Ale Tymka zabrałam z tego miejsca jeszcze w 2015 roku, więc te dwie żyjące tam kotki nie przeżyłyby tyle czasu gdyby były zarażone białaczką. Były wysterylizowane już dawno (na początku naszej znajomości) nie zadawały się z obcymi kotami, nie walczyły, wolały odejść od miski. Ludzi się bały, a ja okropnie przestrzegałam higieny wiedząc, że w tym miejscu pojawiła się kiedyś białaczka. Zresztą z tego też miejsca zabrałam Maurycego i jest ujemny.

No i tak, tety FeLV/FIV u kotki wyszły ujemne, ale to tyle z dobrych wieści. Okazało się, że kici wysiadły nerki (kreatynina 7, mocznik 150) , a na języku miała owrzodzenie (wetka mówi że to od nerek), dlatego jedzenie sprawiało jej ból. W sedacji zostały zrobione badania i została udzielona pomoc z próbą ratowania (Cerenia, Convenia, kroplówki, kicia była odwodniona, wzmocnienie, zrobili porządek w pyszczku). Kotka została w szpitalu, żeby sprawdzić czy i na ile jest obsługiwalna. Wiadomo, leczenie nerek wiąże się z płukaniem kroplówkami.
Niestety, kotka dzika, zupełnie nieobsługiwalna, już na drugi dzień w lecznicy waliła łapką naokoło. Ona od zawsze bardzo bała się ludzi. Znała mnie tyle lat, czekała zawsze na jedzenie, cieszyła się, ale dotknąć nigdy się nie dała. Obcych bała się okropnie. Jak można leczyć u dzikiego kota nerki? W planach miałam ją wziąć do siebie na okres leczenia, a potem wypuścić w miejsce bytowania. Tylko że myślałam o chorych zębach, dziąsłach. A jak codziennie podawać dzikiemu kotu kroplówki? I jak wypuścić kota z chorymi nerkami na wolność? Wiadomo, chore nerki trzeba monitorować do końca życia.
Z dwojga złego już chyba wolałabym tę białaczkę... :placz:

Decyzja była dla mnie potworna!! Do tej pory nie mogę się otrząsnąć. Powinnam mieć wewnętrzny spokój, że w porę zobaczyłam, że z kotką coś się dzieje. Że nie umierała gdzieś pod krzakiem. Że od pewnego dnia przestała by przychodzić a ja zastanawiałabym się co się stało – no cóż, dziki kot kiedyś nie przyjdzie, tak to jest z tymi wolno żyjącymi, mówią niektórzy...

Tak, to wszystko wiem. Wiem też jak okropna śmierć czeka kota z chorymi nerkami. Ale ja miałam jej pomóc. A nie podjąć tę straszną decyzję!! Nie mogę sobie z tym poradzić :placz:
Od wielu lat pomagam kotom, ale wciąż śmierć, zwłaszcza śmierć kota, który nigdy nie zaznał dobrego, szczęśliwego życia – taka śmierć mnie wciąż przerasta. I wbija w ziemię.

Żegnaj moja Mała, biedna koteczko [*]. Przepraszam Cię za wszystko. Za ten podły świat, za to, że nigdy nie zaznałaś co to dom. I za to że nie mogłam Ci inaczej pomóc...


A druga śmierć, z którą przyszło mi się zmierzyć tego samego dnia, to śmierć nieznanego kota [*].
Dokładnie w tym samym czasie na moim osiedlu pojawił się nowy kot. Biegał sobie między blokami, a ja zajęta ratowaniem swojej dzikiej kotki nie zdążyłam sprawdzić czy to czyjś kot czy podrzucony. Jestem wściekła na ludzi, którzy tak bezmyślnie wypuszczają koty w mieście. Robią to nagminnie ludzie z parterów i nie wiadomo czy kot ma opiekuna czy został podrzucony (co już wielokrotnie się zdarzało, niestety) i potrzebuje pomocy. Ten kot był 3 dni, nie zdążyłam sprawdzić skąd się wziął... :placz:
Czwartego dnia znalazłam go nieżywego [*]. Leżał na trawniku przykryty świeżo skoszoną trawą... Tego dnia od rana kosili trawę – czy to możliwe, że facet który kosił trawniki zabił go kosiarką??

Żegnaj nieznany czarnuszku [*] nie wiem czy byłeś czyjś. Przepraszam, że nie zdążyłam Ci pomóc...



A w miejscu mojej stołówki została siostra Małej. Chodzę tam codziennie, ona miauczy i szuka siostry. Jak ja mam jej teraz powiedzieć, że siostra nie wróci już nigdy? One były bardzo zżyte z sobą. Kochały się niesamowicie, tak bardzo się cieszyły jak tylko zobaczyły mnie idącą z kolacją. Czasami przychodziły z dwóch różnych stron i witały się tak jakby nie widziały się 100 lat. Całusy, lizanie po łebkach, to była radość patrzeć jak te siostry się kochają. Jak mnie tylko zobaczyły z daleka, goniły na złamanie łapek, a ja je z daleka ochrzaniałam, żeby w tych powitaniach nie wychodziły na ulicę. Śmiałam się zawsze, że poznają mnie po torbie. Zaplatały nawzajem sobie ogonki i obie dziarsko prowadziły mnie w miejsce karmienia. I poganiały, żeby szybciej szykować żarełko. Zawsze jadły z jednej miski.

Ale nic już nie będzie tak samo......

Przepraszam, że ja w wątku Maurycego, ale on kiedyś był częścią tamtego miejsca...

Re: Maurycy, zwykły buras marzy o własnym domu.Czy chce za d

PostNapisane: Nie cze 10, 2018 12:34
przez mir.ka
przytulam mocno

Re: Maurycy, zwykły buras marzy o własnym domu.Czy chce za d

PostNapisane: Nie cze 10, 2018 14:54
przez MalgWroclaw
Maurycy na pewno to wie. A ja rozumiem, straszny czas.

Re: Maurycy, zwykły buras marzy o własnym domu.Czy chce za d

PostNapisane: Pon cze 11, 2018 14:32
przez zuzia96
Dziękuję, Dziewczyny <3 <3 człowiekowi jest lżej jak wie, że ktoś go rozumie