ASK@ pisze:isabell36 pisze:Wczoraj zawiozłam kota wolnożyjacego - Adka do weta, nie jadł dwa dni, nie chciał nawet surowego kurczaka, zostawiłam go na badania i dzisiaj szokujący telefon: PNN. Wiem tylko tyle co wet powiedział mi przez telefon: kreatynina 3,2, mocznik 98 i test paskowy na felv, fiv niejednoznaczny - innych danych nie mam. W ubiegłym roku Adek miał usuwane zęby, zostały tylko kły i widać było że poziom bytowania znacznie mu się poprawił, przytył był pełen werwy, rozrabiał i zaczepiał inne koty, przy okazji zabiegu miał robione badania krwi i podobno nie były najgorsze. Adek wtedy był leczony na koszt gminy i nie dostałam ubiegłorocznych wyników, teraz żałują że o nie nie poprosiłam

Dla weta Adek jest kotem nieobsługiwalnym, dzisiaj przy próbie podania kroplówki pogryzł weta tymi swoimi 4 kiełkami
Nie mam możliwości wzięcia go do domu, czy będąc na podwórku i nie dostając kroplówek Adek ma szansę na życie ?
Jeden doktor sugeruje eutanazję, drugi mówi żeby go jeszcze wypuścić ale też daje mu do miesiąca życia bo kot nic nie chce jeść, nie chcę żeby Adek się męczył i umarł w cierpieniach - co mam robić ? Napisałam na Grupie kot nerkowy i czekam na odpowiedź.
Jestem załamana

Zostawić w domu. Zabezpieczyć. Jeśli kot nie jest obsługiwalny to niech żyje dopóki je, pije, kuwetkuje. Gdy przyjdzie na niego czas pomożesz mu odejść. W żadnym wypadku nie wypuszczać. Będzie umierał straszną śmiercią. Sam. Długo. Zatrucie mocznikiem jest cierpieniem.
Jak zabierałam Rudego z Twoich okolic,miał podobne parametry. Z kroplówkami,lekami i dietą nerkową(nie zawsze renal)przeżył jeszcze prawie 2 lata.
Rozumiem,że opiekujesz się Adkiem stale-dokarmiasz. W zeszłym roku robiłaś mu zęby.
Nie rozumiem jednego: jak można nie zabrać chorego kota do domu,gdy ewidentnie potrzebuje teraz pomocy! I nie zrozumiem tego nigdy!
Najlepiej powiedzieć: "nie mam możliwości".Tak na pewno jest najwygodniej.
Ja też nie miałam możliwości,a jednak kota zabrałam. A być może miałam o niebo mniejsze możliwości niż Ty.
Ale zabrałam Rudego z ulicy z Trzebiatowa (początkowo do adopcji), ale gdy się okazało ,że ma pnn nie uśpiłam,nie odwiozłam na miejsce,nie wywaliłam. Dwa lata o niego walczę. I nie rozumiem,jak możesz mieć dylemat,żeby swojego Adka zabrać do domu i się nim prawidłowo zaopiekować. A przynajmniej kroplówkować 2x w tygodniu,podawać Renagel obniżający fosfor i karmę niskobiałkową. Ja Rudego wcześniej nie znałam wcale,tyle co z opowiadań p.Franciszka przez tel. Ty Adka znasz długo...
Przy właściwej opiece i diecie ten kot może jeszcze sporo pożyć,kroplówki zbiją kreatyninę (a może to ostra niewydolność i da się jeszcze więcej osiągnąć niż przy przewlekłej). Mocznik jest tylko lekko podwyższony (norma to 70,on ma 98).
I to,że dla weta kot jest nieobsługiwalny wcale nie znaczy ,że dla karmiciela też . Ja po tygodniu Rudego w lecznicy jak tylko przyjechał od Was, też nasłuchałam się,że jest problem,że pogryzł wetkę

. Odbierałam go z duszą na ramieniu. W domu nigdy nikogo nie tknął zębem.Ani mnie,ani Blue,która go kroplówkowała pod moją nieobecność.Po prostu nieumiejętnie się nim w lecznicy zajmowano i był bardzo przestraszony,być może dlatego był problem.Choć nie bardzo wierzę,że kogokolwiek pogryzł,mógł się ewentualnie wyrywać i podrapać przy tym,ale nie gryźć.To anioł.Przykładam mu swoją twarz pod jego łebek. I nic. Nigdy. Tylko się mizia. Ufam mu w 100%. To koci ideał.A technicy wet.,to często beztalencia bez wyobraźni,bez serc i bez dobrych umiejętności technicznych,którzy niejednokrotnie miziaka mi w podbieraku po sterylizacji przynosili
