Jimiego poznałam pod hutą, pojawił się tam któregoś dnia.Zachwycił mnie swoją urodą, ale zdenerwował tym, że nie pozwolił biednej Jadzi zjeść posiłku.Przeniósł się też na teren szkoły i tam dręczył staruszkę Sowę.Byłam przekonana, że to jakiś dziki kocur, ale pomyliłam się.Jimi okazał się kotem przemiziastym, przekochanym, który lgnie do człowieka.Pisałam o nim, wklejałam zdjęcia na wątku hucianych kotów.Oczywiście, chciałam go zabrać na DT, ale w tzw.międzyczasie zakociłam się po uszy kocią mamą z czwórką kociąt i Jimi wypadł z kolejki.Na szczęście na urlop do Stalowej Woli przyjechała Renia ( pirulasińska) i zaoferowała mu bardzo TDT.W czwartek pojechałam więc ze znajomą po Jimiego, który jakby na to czekał.Wzięlam pod pachę, wsadziłam do transporterka i zawiozłyśmy go do Reni.Następnego dnia rano był już w lecznicy.Został wykastrowany, przetestowany i zrobiono mu badania ( morfologię i biochemię).
Jimi to kocurek młody, ma około roku, jest zdrowy, testy ujemne.Oczywiście zostanie dwukrotnie odrobaczony i zaszczepiony, ale na to jeszcze teraz za wcześnie.Kot jest przeszczęśliwy mając dom i człowieka, który go głaszcze i czesze
Tak, tak, Jimi uwielbia być czesany.Ma piękne, lśniące futerko, nieco dłuższe niż u zwykłych dachowców, piękny, puchaty ogon i oczy żółte, a czasami zielone, zależy od oświetlenia.
Renia troskliwie się nim opiekuje, Jimi dostaje dobre jedzonko, o które wciąż prosi.Skąd wiadomo? Otóż, Jimi idzie do miski, miaukoli coś po swojemu i wymownie patrzy na opiekunkę.Nie da się nie odczytać sygnałów.Poza tym to niesamowity miziak, który wtula główkę w dłoń, ociera się o nogi i pakuje na kolana.Były problemy z kuwetką na początku, ale już Jimi zrozumiał do czego służy.To mądry kotek.Nie ma towarzystwa innych kotów, trudno stwierdzić, czy zaakceptowałaby kocie towarzystwo, ale ludziom ufa bezgranicznie.Renię polubił od pierwszego spotkania, bardzo ją ujął, widziałam to.Zdjęcia już są, ale będą nowe, Renia je wklei, a ja wklejam te, które zrobiłam jeszcze pod hutą.