» Pon cze 26, 2017 11:28
Re: OTW17-ciągle i ciągle czekamy na lepsze dni. Zapraszamy!
Będzie o Fartusiu. Moim słodkim Fartusiu. Deczko okrzepł w zapędach bijatyckich. Chuligan z niego wraz z jajami się umniejszył. Choć jeszcze gdzieś w zakamarkach Farcika siedzi. Pisałam już ,że schudł bardzo i zdziadział. Taki się zrobił rozwichrany. Z sierści a raczej jej braku. Powoli pracuje nad swą wagą. Ma apetyt. Choc najbardziej lubi paszteciki wszelkiego rodzaju. ale te malusie , w porcjach po 100g. Przychodzi do kuchni i patrzy, patrzy, patrzy...Ja go ignoruję, ignoruję i ignoruję. Po czym zapodaję miseczkę ,prosząc by nie mlaskał za mocno głośno. By się szarańcza nie zwiedziała. Farcik więc je cicho. Nawet misię nie przesunie po podłodze co by szuru nie były. Lubi wodę ale taką dopiero co nalaną. Więc wisi, wisi, wisi na wiadrem i czeka, czeka, czeka. Chyba tylko ja łapię w czym rzecz z tym jego dulczeniem. Myję, płuczę i wlewam i stawiam pod nosiek Farciszkowy. A on zadowolony chłepcze wolniutko. Fartoszek odkrył spanie w łóżku. Po raz kolejny odkrył. Ma takie "zaniki" w tej dziedzinie. Pewnikiem uwarunkowane moim nachalnym leczeniem. Ostatnio śpi wtulony miedzy nas , z brzucholem do góry. Janusz po którejś nocy pytał czy nie wiem co to za kot, który się dał wygłaskać ale miał podobny brzuś do Tami. A to on był. Oboje maja szorstki włos. Lubi spać obok nas, przy nas, na łóżku. Ale przedkłada jednak dywan i podłogę czy jakieś posłąnko. Przenosi się jak uzna za stosowne zajmując pół podłogi. Nie poleguje już skulony tylko wyciągnięty jak struna. Powoli mu odrasta sierściucha. Nabiera swych cudnych bokobrodów. I poświtu biszkopta. Nawet wetka potwierdziła, że poprawił się. Nie widziała go dwa tygodnie. Farcinek kocha kolana. Przychodzi sam, dopraszając się by go wpuścić. Kłądzie się, wtula głowę w klatę i mruczy. Strasznie mnie wzrusza tym zaufaniem i potrzebą kontaktu. Jest zazdrosnikiem. Jak sie czuli człek do innego kota, głaszcze konkurencję to fartek pokazuje się. Niedbale , z ociąganiem podchodzi i delikatnie wpycha miedzy nas a kota. Kocha sie bawić. Lubi tor z piłeczką. To jego nalepsza , najukochańsza zabawka. Może godzinami stać i turlać. Robi to spokojnie, bez ekscytacji. Czekam kiedy kociak w nim się obudzi. Bo to smutny kot. Zgaszony. Mimo wszystk zgaszony. A mnie jest strasznie ciężko jak patrzę na niego. Ile i co przeszedł? Nie wiem. Ale widać ,że miał cholernie ciężko. Leczymy się też ciągle. Uszy dokuczają. Nożynka boli. Ogarniamy wsio po kolei. Ale czy wszystko już za nim? Mam wrażenie,że nie. Oczko po rwaniu zębó już nie łzawi. Je łądniej i bez grymasu bólu. Nie ciągnie go do drzwi czy okien. Woli nie. Niestety, potrafi siknąć sobie w akcie desperacji. Robi to bardzo sporadycznie i w określonych okolicznościach. To jedynak zatwardziały. Nowy kot nowy argument. Wszelkie zagrajki domowe, awantury...odbijają sie na nim. Trzeba wiedzieć ,że wszelkie pudełka zostawione są zachętą do wstawienia tam tyłka i sprawdzenia przepuszczalności. To bardzo mądry kot. Wiele rozumie. Wie kiedy się złoszczę lub jestem przygnębiona. Stara się okazać przywiązanie, miłość. Tak bardzo bym chciała by ktoś go pokochał. Tak prawdziwie. Wiem ,że on będzie całkiem innym kotem bez chmary futer. Wiem to. Kochający, spokojny i grzeczny. Mruczak wielki i przytulak.
Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.