TOZ jak dostał tą forsę to nie podzielił się informacją na stronie. Z szerszym ogółem. Zzapraszając karmicieli np do kastracji kotów wolno żyjących. Zresztą po co ? Ich wet nie umie dzików oobsługiwać? Mojej też by nie umiał co zresztą powiedziałam. tak jak i to ,że jest niekompetentnym człowiekiem. Pani pytała czy to dzik. Jakby nie był dzik to ja sobie sama bym dała radę. To raz. A dwa ,to taki kot nie siedziałby 10 lat na dworze. Zresztą wielkim zdziwkiem zostało przyjete to ,że są to 10 letnie koty! Zdziwko wywołało i to ,że koty od lat są wykastrowane. Milczeniem przyjęto moje stwierdzenie, że kilkadziesiąt futer wykastrowała Koteria i Jokot .A my wszyscy Ania, Janusz i ja zorganizowaliśmy się by wsio obsłużyć. Wszak TOZ otwocki odmówił nam pomocy. Kotłownia, cmentarz, las... To wszystko ciął każdy inny tylko nie TOZ. Powiedziałam,że wstydem jest, by o nasze koty i ich opiekunów troszczyły się warszawskie organizacje. Oraz obcy, przyjaźni nam ludzie. Jak poprosze o pomoc to ją zawsze otrzymam. Tłumaczono mi ,że otrzymuję pomoc bo...mnie znają. Ale to nie jest zasługa tozu. Choć on mnie też zna. Moje dawne rozmowy o pomocy były kwitowane " nie ma dla ciebie nic, ale ty zawsze dajesz sobie radę". Tak samo mi gadali ci wysłąni do mnie z tozowskich znajomości bym ich koty wzięła. Mam wrażenie ,że raczej do tych s
zerszych znajomości się podpiąć chciano, a kot był drugoplanowy. Nasza rozmowa to było głównie przesłuchanie mnie na różne okoliczności. Nawet pytanie skąd ja tyle kotów biorę było tendencyjne.
za długo sama "przesłuchuję" by czuja nie mieć. Poza tym nie widzę powodów do roztrząsana tematu moich tymczasów skoro nie są zainteresowani pomocą jaką kolwiek. Tak jak i roztrząsana dzikunów skoro ogarniam stadko jako tako.
Dwa lata temu ponownie łapałam koty od SzalonejKarmicielki. Była awantura. Ona nie przyznawała się, że są maluszki. TOZ wierzył. Anka zrobiła dziadowskie awanturnisko, ze skoro kotki nie są wykastrowane to malce są. Skoro tak mówię to tak jest. Solennie obiecywał ,że jak złapie zaopiekuja się nimi wetowsko i tak dalej. Złapałam, mimo że dom przepełniony . Powiadomiłam, że mam- jak mi kazano. Weszłam do weta a
WetkaAsia oświadcza: właśnie dzwonił TOZ i powiedział ,że nie będzie honorował faktury za twoje koty. Mam ich nie leczyć.
Pomogliście Wy i Agneska.
Przepraszam Was za ten słowotok. Nerwy mam i wtedy gadam, gadam i wypominki robię. Co ja bym zrobiła bez Waszego wsparcia. Dzięki
Miałam okropny sen w nocy. O kotach. Nie opiszę bo jest nie fajny. O dziwo pamiętam go . Ale zawsze mam stargane nerwy jak łapię, kastruję, leczę, odbieram... Wtedy bzdury mi sie w głowie plączą.
Trzymajcie kciuki za Ogonka. By odnalazł sie na swoim. By Kropinka go poznała.