Ja-Ba pisze:Asiu, wysłałam 105 zł z Funduszu Pokrzywkowego - miało wspomóc leczenie Kinderka.
Strasznie mi osobiście i Pokrzywkom smutno że możemy wspomóc jedynie regulacje kosztów jego leczenia
Dzięki. Janeczko.
Zamówiłam mu szczepienia i testy...
Nigdy, patrząc na mojego wesołego dzieciaka, nie sądziłam, że będę musiała go żegnać. Nawet jak kalici się pojawiło nie wpadłam w panikę. Nasza wetka wracała, obecna dobrze sobie radziła. Więc spoko. Damy radę. W niedzielę już strach był duży gdy nietypowe objawy doszły, ale dawałam radę. Nawet wczoraj trzymając go przy kroplowce rozmawiałam z wetka o jego szansach. To osoba co zawsze mówi z mety o tym co należy zrobić. O śmierci słowa nie było. Choć podejrzenia były już konkretne. Ale nie pewne. Kinderek choć słaby miał bystre oczy i wszystkim się interesował. Jeszcze wieczorem kroplowka była. Gadaliśmy sobie o tym, że musi jeść i ogarnąć się. Mały miał umówione USG by ew potwierdzić fip " piersiowy " czy co tam się innego dzieje. A dziś rano wiedziałam już, że on odchodzi. Jakby mnie ktoś w brzuch kopnął.
Sprzątałam klatkę i płakałam . Dopiero mogłam się zabrać. Jeszcze Kinderek się nie nauczył na hamaczek wchodzić. Choć już dorapaczek i żółta półka były jego. Myślałam o jego przewieszeniu by łatwiej było. Schowałam jego tacki pasztetowe i chrupy.
Wszystko jest czasem przeszłym. Tylko ból jest teraz.