Dzionek mnie nie było a tutaj cisza.
Mam urwanie głowy w pracy. A i w domu nie fajnie się dzieje. Zmilczę o moim zdrowiu, bo kiepsko się czuję. Ale to nie nowina
Ale nowiną jest info ,że TV nam się spusło. Jak każdy wie, małż mój nie umie żyć bez tego grata. Wprost życie jego się trzyma na tym kabelku marnym. Moje ciągłe trucie to nie to samo co trucie z pudła
Nawet jak się staram (co zawsze czynię
z poświęceniem ) to nie przebiję telewizorka. Ja mam zalety już nie doceniane. Latka lecą. Moje latka. Ale telewizornia to jest to! Ważne, że siedzi na tyłku znaczy się podporach, i tegoż tyłka nie rusza. Podaje kulinarne przysmaki cudnie obrobione. A zupki są przezroczyste i płynne
Sprząta w obcasach. Nie czepia się ,że nie ogolony , nie wypachniony, nie dosprzątane w chałupie bo cały dzień w oko szklane zerkał ... i takie tam. Czasem bronią strzelają i można się wczuć. Po mordach innych leją i zawsze jest tym wygranym. Ale, ale najważniejsze, ma pilota. Ja nie.
Tym pilotem można przełączyć każdy kanał. Przyciszyć drącego sie ryjka , ostatecznie zgasić i mieć ciszę i spokój. Ze mną wszelkie próby zrobiena którejś z tych rzeczy powodują obudzenie ryczącej
piędziesiątki i trzy czwarte. Starch sie bać i koty nawet schodzą z drogi. Co niektóre zaś z frustacji tej
piędziesiątki i trzy czwarte leją by pożogę złego humoru ugasić. Dopełnieniem więc był ranny popis gaśniczy. Straty sie zbilansowały bo jakiś dziad nalał na kabelki i je spalił. Te od telewizorka co już nie chodził. Własnie kroiłam nerki i słysząc charakterystyczne szumy wpadłam do pokoju z nożem w ręku jeszcze. Przykleja się on do paluszków mych i nie odkleja zanim kateringu bezdomnego
nie poczynię. Ja się kiedyś na niego smam nadzieję.
Lub nadzieję jakiegoś podpadacza. Oczywiście nie chcący
No więc wpadam i strzygę małżowinami by zlokalizować gdzie odgłos jest. Jakby po ścianie się coś toczyło. Co dziwne, koty nie zwiały na mój widok. jak to czynią Tylko zamarły gapiąc się w jeden punkt pokoju
Na tyłek Żwirka wypięty. Ale z tyłka Żwirka nic nie wypływało. Zresztą on nie z tych. Chyba
Oczy me posnuły się ku łbu kota co w jakiś konkret się jopił. Jak reszta. A z tegoż punktu gulgotanie się wydobywało. I dym. I iskry zaczęły sobie szaleć. Gniazdo się jarało.
W kącie między meblami. Upchane by nie widać było. Rozdarłam się na okolicę ,że nam chata się spali. zaraz Janusz wpadł i zarzewie ugasił. Klnąc przy tym pięknie. Oj, pięknie ale ja lepiej potrafię. Tak obiektywnie powiem
Oczywiście zalane było. Angel. Na pewno on. Od kiedy wychodzi z samotni to napotykam takie kwiatki. Zorientowałam się ,że nadal nóż trzymam. Poszłam do swoich robótek zostawiając bajzel TZ-towi. Niech sprzątnie to dzieło zniszczenia. Dopełnione takim akcentem.
Moniko, Entuś to śmieszno-cudny kot. Bardzo urósł. Zaszczepiłam go i jakby po tym szczepieniu lepiej się zrobiło z węzłami co mu sterczały jak piłki. Ma apetyt. Gania za kotami. Przychodzi na głaski. Tylko jedno się nie zmieniło. Spożywa tylko Almo-nature. TYLKO! Wszelkie próby zapodania czego innego spełzają na niczym. Powoli nam się zapasy wyczerpują choć wydawały sie bezkresne. Ale wszystko ma swój kres.