OTW17- życie leniwie toczy się dalej...

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Śro paź 11, 2017 9:46 Re: OTW17- Dzień za dniem...pada deszcz:(

Dawaj, ale to co działo się w drodze do weta już jest :strach:
On za każdym razem przepakowywany do transportera, tak będzie reagował? :strach:

waanka

Avatar użytkownika
 
Posty: 2391
Od: Czw paź 30, 2014 20:36
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro paź 11, 2017 9:52 Re: OTW17- Dzień za dniem...pada deszcz:(

meg11 pisze:
ASK@ pisze: .O tym jak wyglądała podróż do domu dowiedziałąm się potem ale oszczędze opisu.

Daj :mrgreen:

Pewnie! Opowiadaj :-)
Maja [2005 - 2017] i Gucio [2007 - 2017], Luśka i Tygrysek
Obrazek Obrazek Obrazek

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=40312
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=67449

Regata

 
Posty: 7024
Od: Pt sie 26, 2005 18:46
Lokalizacja: Warszawa - Bielany

Post » Śro paź 11, 2017 10:16 Re: OTW17- Dzień za dniem...pada deszcz:(

waanka pisze:Dawaj, ale to co działo się w drodze do weta już jest :strach:
On za każdym razem przepakowywany do transportera, tak będzie reagował? :strach:

Tak. Tylko auto zaboksowało kołami walił kupala jak goowniany Ewerst. Miał nieograniczone zasoby. Jak wulkan lawę tak wydalał wsio z łatwością. Erupcja smrodka i wychodka. :strach:
Dlatego do jednego domku nie pojechał nawet. Mocno go chcieli. Ale Semirek jeździłby na działkę w tygodniu nawet kilka razy. W zależności jak zmiany by się układały. Ludzie się obrazili mocno. Ale oni nie zdawali sobie sprawy jaka to kaskaderia jest. A zrezygnować z wożenia nie chcieli.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55324
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 11 >>

Post » Śro paź 11, 2017 11:19 Re: OTW17- Dzień za dniem...pada deszcz:(

Czyli trzeba by kota trzy dni przed planowaną podróżą przestać karmić i dać na przeczyszczenie :roll:
Natalka [*] 17 lipca 2008, Sokółka [*] 22 lipca 2016 , Sierżant [*] 5 grudnia 2016 , Buras [*] 14 grudnia 2018, Agrest [*] 21 października 2019, Bura [*] 15 stycznia 2020, Skarpetka [*] 11 marca 2021, Merida [*] 7 stycznia 2023, Królewna [*] 21 lutego 2023, Colin [*] 27 maja 2023, Szuma [*] 19 lutego 2024
Oddam starsze książki szkolne i akademickie
Wypożyczalnia łapacza - klatki-łapki i bytowe itp

piotr568

 
Posty: 6928
Od: Czw sie 30, 2007 17:42

Post » Śro paź 11, 2017 11:58 Re: OTW17- Dzień za dniem...pada deszcz:(

piotr568 pisze:Czyli trzeba by kota trzy dni przed planowaną podróżą przestać karmić i dać na przeczyszczenie :roll:

Niooo, nie karmisz trzy dni futra, bo jedziesz na działkę. Kota tam nie karmisz także bo tylko na dwa- trzy dni przyjechano. Więc kolejna podróż srajdka czeka. W domu wie,że za 2 dni znowu jedzie na 3 dni. I tak dalej.
Pamietam jak weterynarz Piotr wpadł do gabinetu krzycząc już zza drzwi wyczułem ,że to wy!
Semirek miał wiele uroku w sobie. A ten był niepodważalnie powalający na amen.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55324
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 11 >>

Post » Śro paź 11, 2017 12:14 Re: OTW17- Dzień za dniem...pada deszcz:(

Natalka [*] 17 lipca 2008, Sokółka [*] 22 lipca 2016 , Sierżant [*] 5 grudnia 2016 , Buras [*] 14 grudnia 2018, Agrest [*] 21 października 2019, Bura [*] 15 stycznia 2020, Skarpetka [*] 11 marca 2021, Merida [*] 7 stycznia 2023, Królewna [*] 21 lutego 2023, Colin [*] 27 maja 2023, Szuma [*] 19 lutego 2024
Oddam starsze książki szkolne i akademickie
Wypożyczalnia łapacza - klatki-łapki i bytowe itp

piotr568

 
Posty: 6928
Od: Czw sie 30, 2007 17:42

Post » Śro paź 11, 2017 18:42 Re: OTW17- Dzień za dniem...pada deszcz:(

Asiu jak nasz maluch dzisiaj?
Mili <3 (AMY <3 pamietamy) Obrazek plus Bagira ObrazekObrazek
Watek : viewtopic.php?f=46&t=204368
Bagi do adopcji: viewtopic.php?f=13&t=200315

MonikaMroz

Avatar użytkownika
 
Posty: 18200
Od: Nie lip 24, 2011 9:30
Lokalizacja: Kutno

Post » Czw paź 12, 2017 7:43 Re: OTW17- Dzień za dniem...pada deszcz:(

Maluszek chyba się trzyma. By nie zapeszyć. Więcej troszkę się bawi i jakby lepiej je. Ale tylko puszeczki Alma-nature. Nic więcej nie przełknie. Podgryza chrupy ale tylko Smillę dziecinną. Otworzyłam podarunkowe Purizony i mam jeszcze RC dla dzieci. Ciężko idzie z tym lepszym. Choć RC podgryza chętniej. Nadal jest bardzo ospały i zachowuje się nie tak jak młody koć. Chudzieńki nadal. Jednak powoli opanowuje drapaki i wczoraj znalazłam go na ostatniej platformie śpiącego w najlepsze. Ostrzy też pazurki. Kupale takie se. Mruczy pięknie. Robi czasem kilka szybszych kroków imitujących galop. Jedziemy dziś do weta. Zobaczymy.
Do weta w godzinach wieczornych jedzie i fartoszek. Na konsultacje dermatologiczną na Białobrzeską. Chodzi o uszy i skórę. Już nie wiadomo jak z nim "walczyć". Mam wrażenie ,że ostatnie dni gorzej się czuje. Mniej je. Po sterydzie jest lepiej ale to nie jest rozwiązanie. Starszak więc do stolicy rusza. Kciuki dla obu kocurków potrzebne.
Wczoraj zapomniałam Vipka nakarmić wieczorkiem. Tak dać na zapchanie się. Jakoś czasu nie było. Jakos zapomniałam bo chłopak juz wielki jest. Poza tym późno wróciłam. To dzis tak się nafutrował ,że wymiota rzucił. W ostatniej chwili od solniczki go odciągnęłam. :mrgreen: Tyle soli by się umarnowało.
W ogóle ranek jakiś idiotyczny był. Zamieszanie większe niż zwykle. Czas biegł szybciej niż zwykle. Za mało dzikom skroiłam. Ledwo się wyrobiłam. Ze sobą głónie. Napecałam ci ja sobie tuszu i żelu na odczepnego by choć do ludzi się upodobnić. Dałam dyspozycje Januszowi by las obrobił. Pobiegłam nakarmić kotłownię, Szylkę i u SK. Szylki nie było. U SK nie było wszystkich futer. Ale za to był nowy, piękny kot. Piękny! Już go widziałam. To już drugi "inny". Mam nadzieję ,że tylko się stołuje.
Coraz więcej mi tego żarcia wychodzi z domu :|
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55324
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 11 >>

Post » Czw paź 12, 2017 8:34 Re: OTW17- Dzień za dniem...pada deszcz:(

ASK@ pisze:Pamietam jak weterynarz Piotr wpadł do gabinetu krzycząc już zza drzwi wyczułem ,że to wy!
Semirek miał wiele uroku w sobie. A ten był niepodważalnie powalający na amen.


:ryk:
“To co robimy dla nas, umiera wraz z nami. To co robimy dla innych i dla świata zostaje po nas i jest nieśmiertelne.” -A. Pine
nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=159694

Alienor

Avatar użytkownika
 
Posty: 24225
Od: Pt mar 19, 2010 14:48

Post » Czw paź 12, 2017 13:22 Re: OTW17- Dzień za dniem...pada deszcz:(

Alienor pisze:
ASK@ pisze:Pamietam jak weterynarz Piotr wpadł do gabinetu krzycząc już zza drzwi wyczułem ,że to wy!
Semirek miał wiele uroku w sobie. A ten był niepodważalnie powalający na amen.


:ryk:

Semiś to urokliwy mocno kot. A każdy ideał ma swoją drobna wadą. Wadą Semirka było walenie klociska autowego. Bo tylko w tych okolicznosciach zwieracze puszczały a jelita okazywały się być kraterem bez dna. Wada choć mało dręcząca ( rzadkie podróże) to jednak waląca po nozdrzach i ogólnie powodująca wielki dyskomfort. A niezapomniane przeżycie zostawało w duszy.

Po Semirka przyjechała Pani Jola z Rodziną. To znaczy córka z mężem oraz dwojgiem dzieci. Malusie jeszcze przy cycu było. Zięć z dzieciakami zostali w aucie. Kobietki przydyrdały na górę. Rozmowy nie było jak swobodnie przeprowadzić bo samochodzik czekał ,a mąż popędzał. Karmienie się zbliżało. Zmartwiłam się ilością osób , a szczególnie dzieciątek, wiedząc o Semirkowych przypadłościach. Wspominałam o nich nie raz telefonicznie ale Pani Jola uspokajała mnie , bym nie przejmowała się. Ona nie jedno widziała w życiu. Byle goowno jej nie wystracha.
Moje ciągłe podkreślanie ,podczas wizyty, wpadek kota zostało skwitowane "damy sobie radę". Pojechali. Zapakowane podkłady, ręczniki papierowe... Dojechali. Na telefoniczne pytanie jak było, usłyszałam "spokojnie, udało się". Dopiero za jakis czas zdano mi relację.
Semirek jeszcze w okręgu otwockim zareagował jak zareagował. Sprzątnięto. Ale Semirek już za granicami otwockimi raczył był uwolnić kałową lawę po raz drugi. Erupcja była boleśnie opdczuwalna. Pani Jola sprzątała. Zięć dziećmi się zajmował wdychającymi powietrze wolne od smrodku. Córka ozdabiała pobocze .Albo użyźniała je. Jak kto woli. Ruszyli. Semirek nie odpuścił jednak i po raz kolejny stresa wypuścił. Ale już byli blisko domu więc bez przystanków, na pełnym gazie , dojechali.Wszystko to było opowiedziane ze śmiecham i humorem. Choć ja się zdenerwowałam. Bez żalów i pretensji.
Mogłam cosik przekręcić ale ogólnie tak to wyglądało.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55324
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 11 >>

Post » Czw paź 12, 2017 13:33 Re: OTW17- Dzień za dniem...pada deszcz:(

najważniejsze że teraz kochają go całym serduchem :1luvu:
Mili <3 (AMY <3 pamietamy) Obrazek plus Bagira ObrazekObrazek
Watek : viewtopic.php?f=46&t=204368
Bagi do adopcji: viewtopic.php?f=13&t=200315

MonikaMroz

Avatar użytkownika
 
Posty: 18200
Od: Nie lip 24, 2011 9:30
Lokalizacja: Kutno

Post » Pt paź 13, 2017 10:31 Re: OTW17- Dzień za dniem...pada deszcz:(

MonikaMroz pisze:najważniejsze że teraz kochają go całym serduchem :1luvu:

Bardzo go kochają. Mam nadzieję ,że wszyscy będą długo żyć i szczęśliwie.

Malutki wczoraj dostał ostatni antybiotyk. Mam nadzieję ,że już nic się nie przyplącze. Bierze teraz Metronidazol jeszcze. I Lakcid. Biega, bawi się, zaczepia koty, atakuje drapaki... Dziś zastałam go śpiącego rano na hamaczku. Tam leży mata grzewcza. Enterek ucieka z budki jeśli pod nią jest grzane. Więc kładę na bujaczku. By mu ciepło było ogólnie. W domu zimno jest a klatka stoi przy oknie balkonowym. Mam wielką tylko nadzieję ,że będzie coraz lepiej.

Tak wczoraj wspominaliśmy z Januszem ,jadąc do stolicy, nasze letniskowane w Koczku. Przypomniałam mu pole namiotowe, rybki, Maciusia. Ześmieliśmy sie na wspomnienie wyglądu naszej córki co była tak wyświechtolona ,że dzieci "ze wsi" za nią się oglądały. Upecana gliną po wyciąganiu robaków, wyświechtana błotem w którym się taplała. Umorsana jak nieboskie stworzenie ,że ryby nie brały na jej widok ,była najszczęśliwszym dzieckiem pod słońcem. Przypomniałam sobie jeszcze jedną wyprawę. Raz pojechałam tam sama. Dzięki uprzejmości koleżanki zamieszkałam w jej domku letniskowym za prund i stróżowanie.. Stał domek na skraju wsi. Zadupie. Bez auta zadupie podwójne. Dobrze ,że nas pamiętali ,to zostawiali bułki i chleb w sklepie. Wóz z mlekiem zostawiał mi butelki na skraju drogi. Potem już gospodyni przez pastwisko mieszkająca nam mleko udajała od krowy Mućki. Ten sam wóżek wiózł mnie i Dankę do lekarza gdy chorowała. Bo autobusy tam chodziły tylko dwa dziennie i tylko w porze szkolnej. W lato zero możliwości. Ośrodek zdrowia był w najbliższym miasteczku Spychowem zwanym. 10 kilometrów od nas. Co tydzień był inny lekarz i o innej specjalności. Przyjeżdżał z Olsztyna lub innego miata. Jak my byłyśmy to był chirurg i dermatolog. Oraz inne nacje. Najbliższa apteka była jeszcze jeszcze dalej i jak stałam na przystanku rycząc jak się tam z dzieckiem dostanę to ktoś podjechał, zapytał o co chodzi i nas zawiózł do apteki i do domku. Po tej samotnej wyprawie miesięcznej postanowiłam ,że nigdy z chorującym dzieckiem nie wyjadę samotnie do dziury.
Miejscowi , wracając do lekarzy, najlepiej wspominali urzędowanie lekarza, Murzyna. Z ciekwości poór dopadł okolice i całe rodziny stawiały się w osrodku by leczyc swoje dolegliwości. Starsze panie, pamietające kamień łupany, robiły sobie znak krzyża na jego widok. Ale Murzyn zostawił po sobie dobre wspomnienie. Wyleczył nawet dotykiem i tak dobrego lekarza to okolica dawno nie widziała. Prawie jak biały był.
Ale ja nie o tym. Domków było kilka. Z jednej strony graniczyły z płotem pastwiskowym. Ubitym z sosenkowych pni. Ogradzał ci on szerokie pastwisko na którym urzędowała wspomniana Mućka. Zaraz po przyjeździe zostałam ostrzeżona ,że Mućka to wyjątkowo towarzyskie stworzenie. Ona kochała podglądać letników. Stała godzinami i wpatrywała się w nasze życie. Czasem rzuciła jakiś żart, uwagę a czasem rzuciła placka waniejącego na okolicę. Muciasta była w jakiejś tam części kozą. Bo nic na żerdziach nie mogło zawisnąć. Koniec marzenia o wietrzeniu pościeli, poduch czy innych dobroci. Wszystko co zawisło na palach było jej. I to zeżerała skutecznie. Sobie krzywdy nie czyniąc. Za to robiąc szkodę letnikom co to chcieli pod kołdrą wiatrem i słońcem pachnącą zasnąć.
Mucianka kochała koszenie trawy. Ten wyczyn letnika był doceniany przez nią wielce. Tylko wtedy widziałam ją tak tańczącą ,że aż jej suty obijały się o siebie. Cięły powietrze ze świstem. Wydawała przy tym ryki niemożebne. Skakała jak baletnica tuptając kopytkami. Biegała wzdłuż żerdzi w przód i tył bo...tak kosiarka chodziła. Taki taniec w parze (krowa+kosiara) oddzielonej patykiem. Ale Mucinka wiedziała co robi. Ona wiedziała i pilnowała takiego głupieloka by ...trawy nie wyrzucał na zmarnowanie. Każdy pojemnik był przez krowinę witany z radością i spożywany z apetytem. Jedno darcie trawnika dawało leniwcowi posiłek bez męczenia się. Więc Mucia czarowała, śpiewała i pilnowała roboty.
By nie było ,że krowy są głupie. Nie tylko odpalanie kosiarki wzbudzało jej podniecenie. Widok kosy także był doceniany. Ona wiedziała i już!
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55324
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 11 >>

Post » Pt paź 13, 2017 11:05 Re: OTW17- Dzień za dniem...pada deszcz:(

:-)
Maja [2005 - 2017] i Gucio [2007 - 2017], Luśka i Tygrysek
Obrazek Obrazek Obrazek

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=40312
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=67449

Regata

 
Posty: 7024
Od: Pt sie 26, 2005 18:46
Lokalizacja: Warszawa - Bielany

Post » Pt paź 13, 2017 11:56 Re: OTW17- Dzień za dniem...pada deszcz:(

Asiu Twoje Mućkowe opisy są super i skojarzyłam je ze swoimi wspomnieniami. Było to zanim poszłam do szkoły, czas "przy pogodzie" spędzało się na łąkach przy gliniankach. W pobliżu było zgromadzenie zakonne /Wspomożycielki Czyścowe/, siostry nosiły skromne cywilne ubrania, miały duży ogród warzywny, chlewik i... krowę. Od wiosny jedna z sióstr wyprowadzała krowę na tereny niczyje, czyli łąki przy gliniankach. Siostra zawsze miała różaniec i.... dużą, starą patelnię. Właśnie ta patelnia była powodem, dla którego warto było być na łąkach :lol: . Siostrunia grzecznie siedziała odmawiając różaniec ale skoncentrowana była na krowie: kiedy krówka podnosiła ogon, siostra przerywała modły i biegła podstawić patelnię, aby złapać placek :ryk: .
Warzywa były hodowane na ekologicznym nawozie od krowy.

kajtek56

 
Posty: 362
Od: Nie maja 04, 2008 10:11
Lokalizacja: Zielonka

Post » Pt paź 13, 2017 12:43 Re: OTW17- Dzień za dniem...pada deszcz:(

kajtek56 pisze:Asiu Twoje Mućkowe opisy są super i skojarzyłam je ze swoimi wspomnieniami. Było to zanim poszłam do szkoły, czas "przy pogodzie" spędzało się na łąkach przy gliniankach. W pobliżu było zgromadzenie zakonne /Wspomożycielki Czyścowe/, siostry nosiły skromne cywilne ubrania, miały duży ogród warzywny, chlewik i... krowę. Od wiosny jedna z sióstr wyprowadzała krowę na tereny niczyje, czyli łąki przy gliniankach. Siostra zawsze miała różaniec i.... dużą, starą patelnię. Właśnie ta patelnia była powodem, dla którego warto było być na łąkach :lol: . Siostrunia grzecznie siedziała odmawiając różaniec ale skoncentrowana była na krowie: kiedy krówka podnosiła ogon, siostra przerywała modły i biegła podstawić patelnię, aby złapać placek :ryk: .
Warzywa były hodowane na ekologicznym nawozie od krowy.

Dobre :ryk:
Fajne takie wspomnienia.

Jescze napisze o kocurku czarnym co do nas przybył jakżeśmy "na domku" rezydowały. Kocurek gospodyni , właścicieli Mućki. Dostawał jeść. Spał pod dachem i mało go życie w okolicy obchodziło. Zagrzebany w piernatach spędzał błogo czas. Musiałam tam palić w kuchni i przeżycie związane z rąbaniem drewna mocno mi utkwiło w pamięci. To siekiera mna rządziła.Cudem jest ,że mam wszystkie kończyny i nie przedłużony uśmiech. Łez to ja wylałam wiele z drewnianego powodu.
Wracając do kocurka. Żył sobie z nami ale obok nas. Głaskać się dawał, czasem znikał na dłużej ale wracał i pchał się do misek. Zalegał w pobliżu ognia i zasypiał. Wraz z deszczami do domku wprowadziły się polne myszy. Wpierw słychać było chrobot. I widać było znakowanie. Przez pocięte rzeczy albo bobki usiane. Potem odwagi nabrały i zaczęły spacery. Zapach kota i jego kręcenie się deczko je powstrzymywało jakiś czas. Nasze także wystrachało. Ale to też minęło. Kot budzony, podstawiany pod mysz nie raczył się nią zainteresować. Wracał ze stoickim spokojem na swoje miejsce. Ziwał i układał się w kłębuszek. A myszyca robiła swoje. Wołała koleżanki i wspólnie właziły na blaty. Pierwszy raz miałam przyjemność widzieć jakie to spryciary. Szafki kuchenne były różne ale dość wysokie. Na nich stały dobroci. Latały więc koleżanki dołem podejmując próby wdrapania się. Wreszcie trafiły na szuflady, które miały poziome uchwyty.Pozerkałą spryciula, pomyślała. Pierwszy był w zasięgu wyciągniętego ciałka myszówki. Wlazła. Drugi był też dostępny. Wciągnęła się. I takim sposobem, powolutku, dostała się jako pierwsza na górę. Za nią poszły co sprytniejsze. Kot prawie klaskał z zachwytu. następnego wieczoru już nie krążyły po kuchni bez celu. od razu do szuflad pomaszerowały. Kot zasnął. Dwa razy ten sam numer mu już znudził się.

O peleniu opowiem kiedys tam.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55324
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 11 >>

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 56 gości