Dobrze
Mała już wie,że obok Budzi raczej nie przechodzimy,a jeśli już to tylko spokojnie,bez ganiania.
Budzia wali łapą jeśli ktokolwiek,również ta mała, znajdzie się w zasięgu jej łapki. I syczy jak ta mała np. przeskakuje obok i znajdzie się za blisko. Albo podejdzie do mnie (bo też chce być głaskana) jak leżymy obie z Budzią (jak dwie krowy
)na łóżku. Wg Budzi tak możemy leżeć tylko my,obie.I nikt więcej z nami. Nawet ja czasami dostanę łapą jak głaszczę za długo,albo nie w tym miejscu.Albo chcę co gorsza przytulać ,albo całować. Takich spoufaleń to Budzia nie lubi. Ma być spokojne,równomierne głaskanie i żadnego tam tarmoszenia i ściskania. Opanowanym trzeba być i powściągliwym. Jak na brytyjskim dworze królewskim
Najbardziej jest śmieszne to,że Budzia wali łapą maluchy tylko na jej wyciągnięcie. Nie będzie się przecież wysilać,żeby się podnosić i dyscyplinować gówniarza. O nie,nie. Na to Budzia jest za mądra i za leniwa.Szkoda tracić energię na głupoty
Zresztą odkąd maluchy zniknęły,Budzia ma lepszy humor. Irobi czasem hopsa,hopsa ,a to sobie podbiegnie,a to się pokokosi w legowisku.I nikt się nie przylącza,nie skacze i nie przeszkadza. I taką swobodę to Budzia lubi.
A szylkreteczka jest tak subtelna,delikatna i grzeczna,że jakby kota nie było. Chciałabym mieć takiego swojego kota.