Lublin - kot uwiazany na smyczy!

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Pon mar 27, 2017 21:42 Lublin - kot uwiazany na smyczy!

03.07.2010 ['] Prezes. Kocham Cię.
26.11.2020 ['] Murziłka
12.05.2022 ['] Tiger
22.03.2024 ['] NW SP Dongalas Glitne DSM


Dom bez kota jest jak człowiek bez duszy... Nie ma w nim życia.

Prawdziwa miłość nie potrzebuje słów. Albo milczy. Albo MRUCZY!

wistra

 
Posty: 9372
Od: Nie paź 08, 2006 17:11
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto mar 28, 2017 1:53 Re: Lublin - kot uwiazany na smyczy!

Masz na mysli, te pelne nienawisci posty i wyzwiska milosnikow kotow? g
Taka postawa nie sprzyja ani poprawie wizerunku kociarzy, ze nie sa starymi sfiksowanymi babami na punkcie zwierzat, a ludzi nie toleruja, ani nie pomoze tej kotce.
Faktycznie ta babka raczej nie ma wiezi z kotka. Ja nie umialabym sie pozbyc zwierzaka, chociaz nie wiem co by musial robic zle, zeby mnie do tego zmusil... Moze rzeczywiscie zero kontaktu, checi zaprzyjaznienia sie i bycie kompletnie dzikim i obcym i agresywnym? A tak to jednak cos sie probuje. Sama kupilam klatke dla nowej kici, bo nie wiedzialam jak sie bedzie zachowywac jak zostanie sama w domu, czy nie porozwala, nie pogryzie kabli, ze bedzie musiala byc przyzywczajana stopniowo. Na razie nie uzylam jej ani razu, ale kicia rosnie i teraz problem zacznie sie z kuchnia, szklem, meblami, zaslonami i samym oknem... Jest dziwna, inna niz moje przeszle koty, malo kotowata i nadal nie wiem co z niej wyrosnie, boje sie o calosc rzeczy w mieszkaniu i czy mi jednak nie wyfrunie z okna kiedys, mimo zabezpieczen...
Zarowno ja jak i moja rodzina szybko ja ocenila, ze jest glupia i malo kontaktowa, zupelnie nieporownywalna do wspanialych kotek poprzedniczek, ktore wszystko rozumialy i nie wypadaly z okien, gryzie bez powodu i ostrzezen i ma malo zachowan kocich, nie umie sie lasic, udeptywac. Nie kocham jej jak mojej poprzedniej, na razie sie nie da i wciaz tesknie za moja micunia, ale jest fazowo mila, nie potrafilabym jej juz oddac czy cos zrobic, cokolwiek wyprawia. Martwie sie o nia i boje, ze cos jej sie stanie. Moze kiedys zmadrzeje i bedzie bardziej do czlowieka z reagowaniem. Mnie sie nie boi, calej reszty rodziny tez nie, ale unika dotkniecia, poglaskania, trzyma dystans, mimo ze poznala ich, mieszkala z nimi, nic jej nie robia, sa pro koci. Przynajmniej nie jest zlosliwie agresywna, tylko faktycznie malo madra jak na kota.
Co nie przeszkadza mi do niej gadac jakby cos to dawalo albo glaskac jak wreszcie laskawie sie uwali, heh.
Jezeli ta babka nie ma wiezi z ta kotka, to faktycznie niech ja odda, kot nie jest tam szczesliwy, ale nie ma potrzeby jej wyzywac. Co innego tak bez wiedzy i z rozpaczy kota trzymac na smyczy, a co innego rzucac w niego kamieniami, urywac ogon, czy wiazac sznurem do drzewa, prawda?
Nie wiem czy ona po prostu nie ma gdzie tego kota zamknac? Bo tak byloby lepiej i dla niego i dla nich. Ja np nie mam zadnych drzwi w kawalerce po poprzedniej wlascicelce i bardzo to mnie martwi, bo widze, ze mojego diabla przydaloby sie czasem potrzymac za drzwiami, czy to w pokoju, czy poza nim, np. jak balkon otwarty.

Wyrwiflaka

 
Posty: 56
Od: Pon gru 19, 2016 6:09

Post » Śro mar 29, 2017 14:41 Re: Lublin - kot uwiazany na smyczy!

Wyrwiflaka pisze: Sama kupilam klatke dla nowej kici, bo nie wiedzialam jak sie bedzie zachowywac jak zostanie sama w domu, czy nie porozwala, nie pogryzie kabli, ze bedzie musiala byc przyzywczajana stopniowo. Na razie nie uzylam jej ani razu, ale kicia rosnie i teraz problem zacznie sie z kuchnia, szklem, meblami, zaslonami i samym oknem... Jest dziwna, inna niz moje przeszle koty, malo kotowata i nadal nie wiem co z niej wyrosnie, boje sie o calosc rzeczy w mieszkaniu i czy mi jednak nie wyfrunie z okna kiedys, mimo zabezpieczen...


A skąd wzięłaś kotę? Rozumiem, że jest młoda i trochę dzika, jednak moim zdaniem klatka to ostateczność. Jak kota ma nadmiar energii i jest mało "proludzka", to czasami rozwiązaniem jest drugi kot. Jeśli kota młoda, to się powinna bez problemu dogadać z innym kocim gówniarzem.

Wyrwiflaka pisze: Zarowno ja jak i moja rodzina szybko ja ocenila, ze jest glupia i malo kontaktowa, zupelnie nieporownywalna do wspanialych kotek poprzedniczek, ktore wszystko rozumialy i nie wypadaly z okien, gryzie bez powodu i ostrzezen i ma malo zachowan kocich, nie umie sie lasic, udeptywac. Nie kocham jej jak mojej poprzedniej, na razie sie nie da i wciaz tesknie za moja micunia, ale jest fazowo mila, nie potrafilabym jej juz oddac czy cos zrobic, cokolwiek wyprawia.


Głupia to jest tylko Wasza ocena. Jeśli to jest młoda kotka, to najprawdopodobniej albo została za wcześnie zabrana od matki, albo kotka odrzuciła miot. Bo mruczenie, łaszenie i udeptywanie to są zachowania, których się kot uczy w kocięctwie, ponieważ w ten sposób domaga się od kotki jedzenia.



Wyrwiflaka pisze: Martwie sie o nia i boje, ze cos jej sie stanie. Moze kiedys zmadrzeje i bedzie bardziej do czlowieka z reagowaniem. Mnie sie nie boi, calej reszty rodziny tez nie, ale unika dotkniecia, poglaskania, trzyma dystans, mimo ze poznala ich, mieszkala z nimi, nic jej nie robia, sa pro koci. Przynajmniej nie jest zlosliwie agresywna, tylko faktycznie malo madra jak na kota.


Twoja kota nie jest głupia, tylko najprawdopodobniej nie zna przyjemności związanych z głaskaniem. Moja rada na takie młode dziki jest taka:

- zapewnić kotu miejsce do ukrywania się. Może być stary karton, grunt, żeby to było miejsce święte, z którego kota nikt nie wyciąga siłą - jak kot tam wlezie, to ma być niewidzialny.
- gadać do kota. Brzmi dziwnie, ale działa, bo kot się oswaja z brzmieniem głosu ludzkiego
- podawać smakołyki z ręki. Tylko w żadnym wypadku nie łapać kota na głaskanie, kiedy podejdzie do ręki i zacznie się łasić.
- stopniowo, najlepiej przy smakołykach głaskać. Tylko też rozważnie i skupiać się na drapaniu pod brodą, mizianiu "pucków" - ogólnie patrzeć co kot do głaskania nadstawia. Nie zaczynać od głaskania po łebku i całym kocie.
- jak już będzie sam przyłaził na drapanie pod brodą i inne takie, to można spróbować głaskania właściwego. Wiele kotów lubi mizianie pomiędzy łopatkami.
- a potem to już powinno być z górki :D

Generalnie z kotami i miziastością jest tak, że każdy kot jest miziakiem, tylko często trzeba wiele cierpliwości i systematyczności żeby to w kocie odkryć. Ale podstawową zasadą jest "nic na siłę"

PS. Czy ja Cię aby nie kojarzę z zupełnie innego forum, takiego związanego z pewną grą?

Valencja

Avatar użytkownika
 
Posty: 54
Od: Śro sie 10, 2016 8:41

Post » Śro mar 29, 2017 20:01 Re: Lublin - kot uwiazany na smyczy!

Tak, mozliwe, ze znasz mnie z innego forum.
Wybacz, ale czytalam to forum wielokrotnie od lat i znam juz tez posty o tym jak kot nieprzystosowany bo za mlody wziety albo, zeby drugiego kota wziac g.
Ponadto jestem kociara od 30 lat, wiec powstrzymam moj wredny charakter, ale pewne przyslowie sie pcha na klawiature :)
Owszem jest glupia. Nie ma co sie zachwycac kazdym kotem, bo kot. Sa rozne. Jedne sliczne i glupie, inne brzydkie i madre. Tak jak kundelki sa przewaznie madrzejsze od rasowych i nie ma co wyciagac sztandary, bo tak jest i wsrod zwierzat.
Mam porownanie i niestety, ta kotka, na tle innych kotow jest tepawa kotowo. Nie oznacza to, ze nakladam jej czapke na glowe z napisem debilka, czy zaczynam zle traktowac. Zwierze to zwierze, jestem za nia odpowiedzialna, musze za nia myslec, moze inni nie maja prawa ja nazwac glupia jak jest, ale ja mam, bo moja :)
Nie, nie zostala za wczesnie wzieta, przepisowo, 3 miesiace, zgarnieta razem z matka i rodzenstwem do lecznicy z dzialek i lecznica oddawala chetnym, po odrobaczeniu i podleczeniu. Matka wysterylizowana po nich.
Poczatkowo mialam wziac inna z miotu, ale byla pomylka i ktos mi ja zagarnal sprzed nosa, zostala ta. Od poczatku byla oceniania jako wycofana, nie bala sie niby, ale nieruchomiala jak cos sie dzialo.
Ale nie ma ani moim zdaniem, ani zdaniem lekarzy tendencji do agresywnosci.
Daje sie brac na rece brzuchem do gory bez problemu.
Ale widze, ze zachowania ma dziwne i inne niz dane mi koty w zyciu czy wlasne, czy znajome, czy ogolne.
Ma problem z interakcja, z przychodzeniem, z rozumieniem. Potrafi sie wywrocic na prostej drodze, a jednoczesnie smigac na driftach. Mogl mi sie trafic taki koci debilek, no coz, ale mam nadzieje, ze sie zmieni.
To nie jest normalne, ze kot, ktory do mnie potrafi sie tulic na kolanach, wpychac pyszczkiem w twarz jak lezy, polozyc sie na mnie, nie ugniata, albo nagle mnie gryzie jakbym jej nie dawala zejsc, mimo ze jej nie trzymam.
Robi wrazenie, ze boi sie mojej reki, widzi w niej weza, a jednoczesnie chce nia sie bawic i glaskania. Jest dosc sprzeczna.
Potrafi lezec na kolanach, mruczec, rozplywac sie od drapania, a nagle widze, ze jej ogon lata jak dziki, a nadal sie rozplywa i nie jest sila tarmoszona, przytrzymywana, nic. I mimo ze wtedy zabieram rece, potrafi dla zasady, ze jest na cos wnerwiona i tak poszukac reki i capnac, nie z agresja i warkotem, ale jednak powaznie.
Byc moze sterylizacja ja zmieni, ale boje sie, ze moze ja zmienic i na gorsze, bo wlasnie w rui jest jakas taka spokojniejsza do czlowieka.
Traktowana jest jak zwierzatko, kot, ale oczywoscie jak i polczlowiek, jak to z kotami.
Mam doswiadczenie, wiem jak z kotem postepowac, probuje tak i owak, daje jej spokoj jak tego potrzebuje, bawie sie z nia, zeby wypalila energie, miziam, gadam, probuje uczyc co wolno, a czego nie na ile sie da kota, ktory przeciez dobrze rozumie ton glosu i pewne sprawy. Ale wlasnie widze jak ma odchyly rozne. I sa takie koty, kompletnie niereformowalne, sfiksowane, aspoleczne i przewaznie nic sie na to nie poradzi. Mozna polubic albo oddac jezeli sie nie potrafi tego.
Dlatego lza mi sie w oku kreci kiedy widze jak ona na minus do poprzedniej kotki, czy jej siostry w wygladzie sprzed 20 lat.
I rodzine tez rozumiem w ocenie, kiedy widza to samo po kotach, ktore tez mieli od malego i ktore wykazywaly zainteresowanie. A ta, mimo mieszkania z rodzina 2-3 miesiace, nadal nie daje im sie poglaskac nawet przelotnie, tylko mi. Z kolei mojego faceta zaakcpetowala od razu i daje sie glaskac.
A na moja przyjaciolke, kociare, ktora ma do kotow jeszcze bardziej liberalne podejscie niz ja nasyczala, nafukala i powiem, ze taka reakcje widzialam u niej pierwszy raz, bo to w ogole kot nie warczacy...
Ale mowie, mam nadzieje, ze sie zmieni na lepsze, ze jednak bedzie do ludzi w rodzinie.
I faktycznie jest to pierwszy kot, ktory ma fiola na punkcie lufcikow, niestety.
Wszystkie inne do tej pory nie zauwazaly jego istnienia.
Po kratkach wlazila i zrywala, w tej chwili sa tasmy antydzieciowe, dajace praktycznie minimalna szpare gdzie nic nie wcisnie, ale boje sie, ze je pozrywa.
Rada od znajomej, ze trzeba utyczyc :)
Z szelek oczywiscie sie wyplatala, wiec nie mam tez jak na razie jej stopniowo z asekuracja do balkonu przyzwyczajac.
Na razie jest dla niej niedostepny i czeka mnie osiatkowanie, chociaz przy niej watpie czy nie znajdzie jakiejs dziury, nie porwie...
Moj brat tez ma na nia focha, bo mowi, ze dwa miesiace z nim jest, do pokoju przybiega, lata jak torpeda, wspina mu sie na oparcie fotela, lazi po biurku, a jak probuje poglaskac, czy chodz, chodz, to pruuu, mne i wygina sie albo zwieksza dystans.
Takie cos bardzo zniecheca :) Dajemy zwierzakowi wszystko, traktujemy go beztresowo i jak kumpla, a on nie ma serca nam sie odwdzieczyc poglaskaniem :)
Klatka byla kupiona na wypadek, gdyby musiala zostac na wiele godzin sama w domu.
Nie chcialabym wrocic i zobaczyc kota porazonego pradem.
A sama w lecznicy siedziala w klatce i sadze, ze nie znosilaby wtedy tego zle. bo klatka duza, z miejscem do schowania sie, kuweta. Pewnie by spala. Zreszta pierwsze dwa tygodnie przesiedziala sobie glownie pod lozkiem albo pod szafka w kuchni i wcale nie garnela sie do pokazywania, a ja jej dawalam spokoj.
Teraz jest juz duza i glownie spi jak jest sama, ale boje sie, ze na moim mieszkaniu w ruch pojdzie kuchnia, wiec zanim tam wrocimy, musze albo zainstalowac drzwi albo zlikwidowac polki zupelnie z rzeczami.
Firanki i zaslony niestety nie maja przy niej racji bytu, wiec zdjete. Ale mam nadzieje, ze regaly zostawi w spokoju z zawartoscia ksiazkowa, jedynie bedzie lazila gora.



Widzisz ona jest miziasta i nie jest. Jest fazowa.
Przyjdzie, uwali sie, albo wezme ja na rece i mozna wszystko z nia, po brzuchu, pod broda i w ogole. Chociaz jednoczesnie nie ma odruchu napierania sie na miziania pyskiem jak to koty robia, jest jakas taka bierna z tym. Ona nic nie nadtawia do miziania! Powaznie. Nie ma odchylania pyszczka, krecenia lepkiem. Moge ja srapac, ale nie ma interakcji, odruchow zadnych, jdynie mruczenie i to, ze chyba jej milo, ale bez typowych zachowan.
Nardzo zaluje, ze ona nie tryka. Uwielbialam to u poprzedniej kotki. Pokazac jej piesc i tryk. Probuje tej uczyc, ale puste spojrzenie ech.
Ale jak minie faza, to nie ma poglaskania po grzbieciku czy glowie. Albo wlasnie to gryzienie mnie, bez powodu i bez hinta, ze cos robie zle, jakby tej reki raz sie bala raz nie.
Na pewno nie komus z rodziny, mimo ze sama sie kreci wokol nich i zaczepia, a weterynarza ma w odwoloku i dalaby sie zawiezc do niego i trzymac pewnie i obcej osobie.
Dlatego mowie, ze jest dziwna jak na kota i z pewnymi rzeczami jednak glupawa.
Jedzenie w reku powiadasz? A figa, moge sobie ze smakolykiem kucac godzine, ona usiadze i bedzie tepo patrzyla bez wyrazu, bez zaciekawienia, tylko siedzi i patrzy.
Pudelko? A jakze, ma, efekt? Nie wlazi, bo to jakies ciemne czy co? I ludzie moge tam zagrozic?
Ale reklamowki i papierowe torby jak najbardziej.
O, a np teraz obok mnie znalazla relklamowkie z lekami. Oczywiscie wielkie wyzwanie, trzeba otoworzyc i wszystko porwac, wytrzac sie. Odwracam sie do niej, mowie, a co tu kotek robi, a gdzie sie schowal? Reakcja? Kot nieruchomieje i sie kladzie, jakby sie smiertelnie mnie bala. Prpbuje ja glaskac, dalej nieruchomo tylko zaczyna mroczec jakby antystresowo a nie z przyjemnosci. Odwroce sie dalej szalenstwo w torbie, probuje zabrac to zabawowoe bicie sie ze mne, ze nie, zostaw. Ale zwrcenie uwagi, zagadanie, to zdechl kot.
A Z kolei jak naprawde robi cos zlego i ja daje wyraz niezadowoleniu, przeganiam ja i imituje psikacz, to albo sie nie przejmuje, albo zejdzie, ale bez przerazenia i nie ma zadnego focha i stracha na mnie.
Tak wiec ma jekies te swoje schizy w lebku i nawet nie wiem skad, bo za mala byla by sie nabawic na wolnosci, a potem nie byla traumatycznie trakrowana, byla z rodzienstwem w lecznicy.
Wejsc do szafy tez ok, ale juz zeby byla choc przymknieta, to nie.
Mam wrazenie, ze ona wrecz boi sie ciemnych i zamknietych miejsc.
Na nowy rok, to z olewactwem lezala na parapecie i nawet okiem nie mrugnela na huki, podczas gdy poprzednie koty sie skarzyly.
Za to lezec na twardym stole albo na podlodze jak najbardziej, na miekim za to nie. Nawet sprawdzalam, czy ona nie ma nic z koscmi, ale vet twierdzi, ze nie. W dodatku nie udalo mi sie do tej pory w niej wyrobic odruchu, ze nalezy czlowiekowi schodzic spod nog. Proby deptania z wyczuciem stopa po brzuchu, zero zaniepokojenia i ucieczki, zlewka. Nadepniecie na ogon czy lape, nawet nie zauwazyla.
A faktycznie moze ktos na nia wlezc, bo rodzice starsi i nie widza jak cos lezy na ziemi. Mam nadzieje, ze jej flakow nie wypruja, bo wtedy na nauke juz bedzie za pozno.
Zaplatala mi sie raz w zabawke na krotkim sznurku bedaca czescia maty do drapania, tez chyba duza sztuka jak na kota sporego.
Jest gowniara, 7-8 miesiecy, ale mowie, tak niekotowego kota, to jeszcze nie mialam. Poprzednia, moja ukochana, byla w ogole wychowana przez suke, a byla wspaniala i madra naprawde jak kilkuletni czlowieczek.
Drugi kot nie wchodzi w zadna rachube.
Nie stac mnie, wiem jakie to wydatki juz jeden. Poza tym nie mam warunkow mieszkaniowych, no i do tej pory dokocenie nigdy nie bylo mi potrzebne. Kot traktowal mnie jak polkota, mial tylko mnie i sie dogadywalismy.
U rodzicow byly po dwa koty, ale tez dochodzily w roznych fazach rozwoju i nieprawda jest, ze bylo im ze soba swietnie. Wrecz przeciwnie, byly niezadowolone, ze musza dzielic terytoria i utrzymywaly dystans, lacznie z burczniem na siebie gdy mijaly sie na mniej niz 5 cm. To byly koty, ktore wyraznie chcialy i dom i ludzi miec tylko dla siebie i nie miec zadnego innego kota w poblizu. Ale przynajmniej sie nie tlukly i godzily na ten minimalny dystans i tolerancje.
A wszystkie wziete od malego, ale juz wysocjolizowane kotowo i bardzo ukladowe do ludzkich wspolplemiencow, chociaz nie jakies wielkie kolanowce i nareczynowce, ale lozkowce juz tak :)

Ale wracajac do tej kobiety. Wiem, ze to co robi kotu dobrze na sampoczucie mu nie robi, ale nie nazwe jej glupia, sadystka. Po prostu moze powinna miec psa, a nie kota albo w ogole nie miec zwierzaka, bo nie bedzie go traktowac jak czlonka rodziny i nie musi. Bledem jest traktowanie zwierzat zupelnie jakby nimi nie byly (czyli zbyt ludzko, z ignorowaniem behawioryzmu), a jedynie smutne jezeli tylko jak cos glupszego od nas, a nie mniejszego przyjaciela czy po prostu ufajace nam zywe stworzenie.
Pytanie czy ta kotka jednak jest przywiazana do ludzi tamtych, czy nie. Czy bedzie za nimi tesknic i ich kocha na swoj koci sposob, a jej zachowanie to kwestia likwidacji bodzca jakiegos, czy jednak jest tam jej rzeczywiscie psychicznie zle, wiezi nie ma i spokojnie zmieni dom na inny.

Wyrwiflaka

 
Posty: 56
Od: Pon gru 19, 2016 6:09

Post » Nie kwi 23, 2017 20:48 Re: Lublin - kot uwiazany na smyczy!

Sterylizacja faktycznie może rozwiązać problem, to może być powodowane przez zmiany hormonalne, że raz jest miziasta, a innym razem nie. Znam kotkę, która ma zmiany w tarczycy i zmiany hormonalne tym spowodowane sprawiły, że z bardzo przyjaznej kotki była nadal przyjazna, ale znienacka bez przyczyny zaczęła gryźć. Cóż sterylizacja może wiele zmienić, ale nie da się tego przewidzieć na 100%, może ona faktycznie taka jest. Nigdy jednak nie chowałabym kota w klatce jak mnie nie będzie w domu, są inne wyjścia, jak choćby zabezpieczenie kabli ? są specjalne ochraniacze. Wszystko jest teraz dostępne dla kociarzy. Mając asocjalnego kota polecałabym zdecydowanie się na drugiego, jest tyle kotów na tymczasie, wybrałabym takiego najbardziej socjalnego z opisu, który akceptuje inne koty. Mając dwa koty bardzo zsocjalizowane zdecydowałam się na trzeciego, niekoniecznie przychylną ludziom w połowie zdziczałą kocią biedę. Dostawałam dużo miłości od tych dwóch i wiedziałam, że będę miała siłę na opiekę nad niekoniecznie przychylnym mi kotem. Pomysł był genialny, kot na początku bardzo nieufny wobec mnie niemal od razu zaprzyjaźnił się z kocimi kumplami. Zaczął ich naśladować w podejściu do mnie, obserwował jak tamte dają się miziać i on też tak chciał. Do końca pozostał trochę nieufny, czasem bez powodu zwiewał, albo widać po nim było, że nie lubi gdy dotyka się jego tylnej łapki (miał tylko jedną) więc nie robiłam z nim tego wszystkiego na co pozwalają sobie pozostałe koty, ale ponieważ one były ja miałam więcej miejsca, tolerancji i wyrozumiałości dla kota innego od nich. Z tym siedzeniem na smyczy nie mam słów, na pewno jest inne rozwiązanie. Nie mam też pomysłu co zrobić z takim kotem, atakuje dzieci, jest ich trójka, łazienka pewnie cały czas okupowana, ale przecież można zapytać w pierwszej kolejności weterynarza, popytać na takim forum jak to. Być może weterynarz podałby jakieś psychotropy kocie i podawanie ich byłoby rozwiązaniem na jakiś czas. No nie wiem, ale są inne wyjścia niż trzymanie jej na smyczy, myślę, że akurat jeżeli chodzi o kota, bardzo niezależne zwierzę, będące dużym indywidualistą trzymanie na smyczy czy w klatce jest najgorszym rozwiązaniem.

karolink

 
Posty: 1116
Od: Pon paź 09, 2006 20:40
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro maja 03, 2017 10:03 Re: Lublin - kot uwiazany na smyczy!

Żaden kot nie jest głupi,nie jest debilem!!!!Jeżeli ktoś ma trzymać kota na uwięzi!!!!to lepiej niech da sobie spokój z takim kotem i szuka mu domku lub odda do schroniska.Koty są różne tak jak ludzie,miałam kotkę ,która nie lubiła się głaskać,wskoczyła na kolana po czterech latach!,inna przychodziła tylko do mnie ,gdy inne koty były czymś zajęte i szybko uciekała ja się do mnie zbliżały,kocur darł gazety ,które były w pobliżu,kotka ,którą mam już 9 lat dobiera się do foliowych worków,więc nie mogą być " pod jej łapką',drugą kotkę 13 -letnią(mam ją od oseska)można tylko głaskać od pasa do główki-nigdy po pupie,bo drapie i gryzie.
Niestety to człowiek musi "dostosować się" do wymogów kota nigdy odwrotnie!A takie próbowanie nadeptywać na brzuszek kota i nadeptywanie łapki,aby się usunął ,to delikatnie mówiąc jest nieodpowiedzialne!!Takie podejście i czynności jakie właścicielka kici ma i robi sprawiają,że kicia źle czuje się w takim domu,jest zestresowana(trzymanie na smyczy).koty to dzikie zwierzęta,nie zawsze spełniają nasze oczekiwania,to najcudowniejsze zwierzęta,nie wyrażajmy się o nich,że są debilami,że są głupie i brzydkie,my też nie jesteśmy idealni,szczególnie gdy tak brzydko o nich mówimy!!!!

róża35

 
Posty: 51
Od: Sob paź 29, 2011 21:49

Post » Pt lip 14, 2017 22:43 Re: Lublin - kot uwiazany na smyczy!

" oj, Kaźmirz, kot w niewolę popadł! Na sznurku go pasą!"

Taki żart.

Ale poważnie: nie każdy kot nadaje ze swoim człowiekiem na tych samych falach. Jeśli próby nawiązania przyjaznych stosunków nie odniosą skutku to serio lepiej poszukac mu nowego domu niż przywiązywać kota na smyczy. Kot z natury jest odkrywcą, bez przerwy eksploruje i przetwarza to, co się dzieje na "jego" terenie więc taka niewola na smyczy jest gwałtem na kociej naturze. Ja miałam takiego kota, który żarł i się rzucał gdy tylko ktoś wystawił nogę spod kołdry lub generalnie widok czyjejś nogi (a czasem głowy) mu się nie spodobał. I zajęło to sporo czasu (urządzanie kotu miejsc bezpiecznych, praca z zaprzyjaźnionym behawiorystą, zabawy z kotem w celu rozładowania jego energii plus stymulujące zabawki a czasem feliwaye) żeby jakoś pokojowo ułożyć nasze wzajemne współmieszkanie. Jesli Autorka nie ma czasu/ochoty/cierpliwości/warunków żeby poświęcić kotu tyle uwagi, ile zwierzak wymaga to decyzja o znalezieniu kotu nowego domu jest jak najbardziej słuszna. Oby tylko kot później się nie tułał pddawany z domu do domu ze względu na swoje niedostosowanie bo ono tylko wtedy się będzie pogłębiać.

Mijanou

 
Posty: 4
Od: Pon mar 07, 2016 21:50




Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Gosiagosia i 50 gości