Wieści z Maniusiowego domu po tygodniu pobytu:
Maniuś został Maniusiem,bo reaguje na to imię
Nadal najlepiej czuje się w tym jednym pokoju co na początku,ale nie jest tam już zamknięty,czasem wyjdzie pozwiedzać,ale na krótko.Lubi leżeć na parapecie,troszkę się bawi,tylko pani mówiła,że boi się babci,ona chodzi z laską ,może to mu się źle kojarzy.Maniuś miał być dla niej kotkiem na kolana.W nocy śpi z córką w pokoju.Trochę grymasi przy jedzeniu,uparł się na surowe mięso.
Na razie nie planują go wypuszczać,on też nie pcha się do wyjścia,pani mówiła,że może kiedyś na wiosnę wyjdzie z nim,wydaje mi się,że on bez obecności człowieka nie będzie chciał wychodzić.
Mnie trochę niepokoi ranka po kastracji,on jeszcze zanim pojechał do nowego domu,zaczął sobie to miejsce wylizywać,zrobiła się mała ranka,gdy byłam z nim na szczepieniu wet to widział,mówił,że na razie nie zbiera się tam ropa,ale żeby obserwować.Pani mówiła,że on tam nadal ma rankę,ale to już ponad miesiąc od zabiegu.Ja chyba nie wytrzymałabym i znów zabrała go do weta ,lepiej żeby to obejrzał.
Wydaje mi się,że Maniuś powoli się przyzwyczaja,dopiero upłynął tydzień od przeprowadzki,mam nadzieję,że nowi opiekunowie się w nim zakochają i,że on stanie się taką kocią przylepą jak u nas,tylko chyba trzeba na to więcej czasu,Maniuś musi zaufać.