» Czw kwi 20, 2017 13:38
Re: Maniuś-koniec historii.
Gdy dowiedziałam się o chorobie Mańka szczerze chciałam go zabrać z powrotem do siebie.Byłam na siebie zła,czułam się bezsilna bo gdzie go miałam wziąć ,z powrotem do tej kotłowni,przecież to nie miejsce dla chorego kota.Bałam się też czy dam radę izolować od moich kotów,bo nie dość ,że Maniek był bitny to jeszcze ta wredna białaczka.
Zastanawiałam się wiele razy czy i ja już pozwoliłabym mu odejść by się nie męczył,czy jeszcze może spróbowałabym powalczyć,wet od moich kotów zawsze powtarza,że póki zwierzę żyje to jest nadzieja.Wiem,że białaczka to paskudne choróbsko,jednego dnia potrafi być w miarę dobrze,gdy na drugi dzień przychodzi kryzys i kota nie ma.Mogę teraz tylko gdybać,że jakby Maniek przez całe swoje życie nie naparzał się z każdym napotkanym kotem to może nie zaraziłby się.
Nie widuję u mnie w okolicy teraz bezdomnych kotów,chociaż dwa razy w nocy jakiś napszczał na drzwi wejściowe,ale to może sąsiedzki.Mieszkam na końcu wsi,nie mam sąsiadów przez płot,nie wiem czy dalsi mają koty i jakie.Nie wykluczone,że Maniek też był czyjś,to,że zaczął źle wyglądać mogło być objawem choroby,może po prostu zawinęłam kota jakiemuś sąsiadowi,takie moje gdybanie.
Wiem,że sterylizacja to podstawa,na pewno gdy na swojej drodze spotkam bezdomniaka to pomogę,tylko teraz zacznę od badań,żeby wiedzieć na czym stoję.