Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy
ASK@ pisze:Fajnie.
Wszystko można zrobić. Ze wszystkim. Zostawiamy swój ślad i nic nie ginie. Dzięki za troskę.
To działa w obie strony. Ktoś ufa mi komuś ja. Na inne podejścia nie mam wpływu i na zapas martwić się nie będę. Ważne by koty dom znalazły.
Rób ogłoszenia bo czasem długo trzeba je powielać lub dodawać nowe by kotu dom znaleźć. 9 lat to piękny wiek ale często dla wielu za piękny. Kot musi być widoczny wszędzie i ciągle.
Kciuki
Kinnia pisze:nie obraź się, ale czytam Twoje wpisy i mam nieodparte wrażenie czytania opisu swoistego ubezwłasnowolnienia
mówisz, że cierpisz, nie wyobrażasz sobie itd.
masz świadomość tego jak bardzo będzie cierpiał Twój przyjaciel itd.
przykro jest mi czytać, że wchodzisz w związek w pewien sposób 'wywłaszczony' z decyzyjności
wiesz, tak sobie myślę,
jak można kochać człowieka, i nie akceptować/szanować tego, co On kocha
trudne to
i przykre
pozdrawiam
Kinnia
Mordecay pisze:Kinnia pisze:nie obraź się, ale czytam Twoje wpisy i mam nieodparte wrażenie czytania opisu swoistego ubezwłasnowolnienia
mówisz, że cierpisz, nie wyobrażasz sobie itd.
masz świadomość tego jak bardzo będzie cierpiał Twój przyjaciel itd.
przykro jest mi czytać, że wchodzisz w związek w pewien sposób 'wywłaszczony' z decyzyjności
wiesz, tak sobie myślę,
jak można kochać człowieka, i nie akceptować/szanować tego, co On kocha
trudne to
i przykre
pozdrawiam
Kinnia
nie mam wyboru. dziś po przeczytaniu waszych postów podjąłem kolejną walkę na argumenty skończyło się awantura... to jasne jest, że osobiście nie chcę go oddawać ale co mogę zrobić? stoję pomiędzy kotem a matką mojego dziecka. kulę w gardle mam od 2 tygodni, kiedy do mnie dotarło, że muszę znaleźć nowy dom dla kota, który jest moim przyjacielem od 9 lat, czego bym nie zrobił jestem na spalonej ziemi dlatego szukam mu dobrego miejsca bo chociaż tyle mogę dla niego zrobić :/
Kinnia pisze:Mordecay pisze:Kinnia pisze:nie obraź się, ale czytam Twoje wpisy i mam nieodparte wrażenie czytania opisu swoistego ubezwłasnowolnienia
mówisz, że cierpisz, nie wyobrażasz sobie itd.
masz świadomość tego jak bardzo będzie cierpiał Twój przyjaciel itd.
przykro jest mi czytać, że wchodzisz w związek w pewien sposób 'wywłaszczony' z decyzyjności
wiesz, tak sobie myślę,
jak można kochać człowieka, i nie akceptować/szanować tego, co On kocha
trudne to
i przykre
pozdrawiam
Kinnia
/
trudna sytuacja, faktycznie
a musisz stawać do walki i awantury?
swego czasu nabyłam ciekawą filozofię życiową - jej credo i sednem jest stwierdzenie, że muszę to ja tylko umrzeć
cała reszta jest wypadkową moich decyzji
i jakkolwiek cokolwiek ktokolwiek nie powie/krzyczy/tlucze/drze itd.
decyzja jest tylko moja
dlaczego?
ponieważ nic nie muszę - za wyjatkiem ....
potencjalny ktoś może oferować/prosić/wymagać/itd.
ale tylko ja decyzję podejmuję - nawet mając giwerę przy skroni, decyzja jest moja ginę czy oddaję/mówię/robię/ ....
w tej filozofii jest jeden haczyk, niestety dużego kalibru
skoro moja jest decyzja - moja jest odpowiedzialność za konsekwencje
zerknij proszę jesli chcesz - kto jest odpowiedzialny za Twoje decyzje, skoro piszesz, że musisz oddać przyjaciela?
jesli Ty - znaczy, że chcesz oddać przyjaciela, bo tak zdecydowałeś
jesli Ona - znaczy, że co? jesteś ............ (wstaw w wykropkowane miejsce odpowiednie słowo)
nie wiem, czy oparłabym miłość o zawładnięcie ciałem, duszą i sercem
zaczynając od wyrwania kawałka dwóch ostatnich
mnie się to nie kojarzy z miłością, ja to rozumiem jako władanie podparte szantażem
mam nadzieję, że Cię nie uraziłam
strasznie to trudne, strasznie
Ewa.KM pisze:A ja uważam, ze kot powinien się wyprowadzić. Dziewczynie mógł nagadać lekarz, koleżanki jakie to zagrożenia stwarza zwierzak dla kobiety w ciąży czy niemowlaka. Mogła uwierzyć, ma prawo bać się o siebie, ciążę, dziecko, na dodatek może źle traktować kota pod Twoją nieobecność. Nic na siłę. Skoro kot lubi innych ludzi to dobrze rokuje, że i innego opiekuna zaakceptuje. A może jeszcze znajdzie kocie towarzystwo i na starość kocią miłość?
Gretta pisze:Po miau.pl krąży taki żartobliwy tekst:
Mój mąż powiedział: "Albo ja albo koty".
Czasami za nim tęsknię.
A serio: doczytałam i nie bardzo widzę powrót kota do domu po narodzinach dziecka, tak jak było sugerowane na początku wątku. Rzeczywiście, szukaj mu DS.
Z tym, że ja bym nie skreślała miejscówki u znajomych, gdyby się jednak taka znalazła. Nie zgadzam się, że zobaczenie Ciebie raz na jakiś czas byłoby przykrym przeżyciem dla kotka. Mógłbyś sprawdzać na bieżąco, co u niego. Mógłbyś go wymiziać, pobawić się. Na pewno by się ucieszył. Ale to tylko moje zdanie, nie znam Kopra, zwierzaki mają swoje charaktery tak jak i ludzie.
Szkoda, że wcześniej nie uzgodniliście z narzeczoną, czy jest miejsce dla zwierząt w Waszej rodzinie, czy nie.
Jeszcze jedno: może mógłbyć zaoferować pomoc (materialną, logistyczną - transport do weta) osobie która kota przygarnie?
Czasem np. starsza osoba chciałaby mieć zwierzaka, a nie stać jej na jego utrzymanie.
Mordecay pisze:Kinnia pisze:Mordecay pisze:Kinnia pisze:nie obraź się, ale czytam Twoje wpisy i mam nieodparte wrażenie czytania opisu swoistego ubezwłasnowolnienia
mówisz, że cierpisz, nie wyobrażasz sobie itd.
masz świadomość tego jak bardzo będzie cierpiał Twój przyjaciel itd.
przykro jest mi czytać, że wchodzisz w związek w pewien sposób 'wywłaszczony' z decyzyjności
wiesz, tak sobie myślę,
jak można kochać człowieka, i nie akceptować/szanować tego, co On kocha
trudne to
i przykre
pozdrawiam
Kinnia
/
trudna sytuacja, faktycznie
a musisz stawać do walki i awantury?
swego czasu nabyłam ciekawą filozofię życiową - jej credo i sednem jest stwierdzenie, że muszę to ja tylko umrzeć
cała reszta jest wypadkową moich decyzji
i jakkolwiek cokolwiek ktokolwiek nie powie/krzyczy/tlucze/drze itd.
decyzja jest tylko moja
dlaczego?
ponieważ nic nie muszę - za wyjatkiem ....
potencjalny ktoś może oferować/prosić/wymagać/itd.
ale tylko ja decyzję podejmuję - nawet mając giwerę przy skroni, decyzja jest moja ginę czy oddaję/mówię/robię/ ....
w tej filozofii jest jeden haczyk, niestety dużego kalibru
skoro moja jest decyzja - moja jest odpowiedzialność za konsekwencje
zerknij proszę jesli chcesz - kto jest odpowiedzialny za Twoje decyzje, skoro piszesz, że musisz oddać przyjaciela?
jesli Ty - znaczy, że chcesz oddać przyjaciela, bo tak zdecydowałeś
jesli Ona - znaczy, że co? jesteś ............ (wstaw w wykropkowane miejsce odpowiednie słowo)
nie wiem, czy oparłabym miłość o zawładnięcie ciałem, duszą i sercem
zaczynając od wyrwania kawałka dwóch ostatnich
mnie się to nie kojarzy z miłością, ja to rozumiem jako władanie podparte szantażem
mam nadzieję, że Cię nie uraziłam
strasznie to trudne, strasznie
może to się i sprawdza gdy w grę wchodzi tylko "ja", ale nie gdy w grę wchodzi dziecko wtedy jest "my" i człowiek nie może po prostu tupać nogą i powiedzieć robię co chcę to moje życie - odpowiedzialność jest większa i konsekwencje też. kompromis jest ideałem ale czasami nie ma na niego miejsca a szkoda :/
Użytkownicy przeglądający ten dział: ewar, Gosiagosia i 80 gości