Babcia wiele
wpadek miała. Nie była kobietą okazującą uczucia. O trudnym charakterze. Teraz wiem, rozumiem ją w wielu sprawach. Ale to teraz. jako dziecko trudno mi było.
Życie ją bardzo mocno doświadczyło. Miała cięty język i to nie przysparzało jej "wielbicieli". Robiła przepyszny kwas chlebowy, podpiwek i to są smaki moje dzieciństwa. Kochała zwierzęta. Choć miała dla mnie straszne incydenty co na trwałe wbiły mi się w pamieć. Psa swego, Muszkę z rakiem sutek ( teraz to wiem bo kiedyś weci nie zajmowali się psami) kochała nad życie. Bardzo jej śmierć opłakiwała. A któregoś dnia ,jak się obudziłyśmy ,mały brzydal przywitał nas. Ofutrzony jak koza, biszkoptowy, nie wysoki na krzywych nożynkach. Nazywał się Baruś. Baruś bardzo przyjaźnił się z kotem Puszkiem. A Puszka babcia przyniosła z dalekiego krzaluna. Pamiętam,że wracałyśmy z nią i siostrą od lekarza. Obie byłyśmy chore. A w krzakach pod murem budynku płakał mały kot. My razem z nim. Ale babcia była nie ugięta zaciągnęła nas do domu. W nocy rozpetała się burza. A w domu piekło. Łzom nie było końca bo każda z nas martwiła się o to czarne gówienko co wnie ma schronienia. Wreszcie umęczone płaczem usnęłyśmy. Obudziły nas otwierane drzwi. Babcia w ten deszcz poszła szukać kota , znalazłą go i przyniosła. Oboje bardzo, bardzo mokrzy byli. Pusio kochał nas i kochał Barusia. To był cudny, długowłosy kot. On i pies byli naszymi towarzyszami zabaw. Wiem ,że nie wygląda to najlepiej co napiszę ale te dwa futra z przyjemnością dawały się wozić w wózkach dla lalek. Baruś strasznie to lubił. Leżał grzecznie na grzbiecie, łapinki miał na kołderce, głowine na podusi i spał w najlepsze. Puszkowi jak znudziło się to sobie odpuszczał i mimo protestów wychodził. Obaj byli naszymi gośćmi podczas przyjęć. Pracowicie wylizywali ze spodeczków i filiżanek to co dostali. Futra spały razem, bawiły się razem, jadły razem. Podczas snu tak strasznie splątani,że tworzyli cudny widok. Świata poza sobą nie widzieli.
pamietam też jak babcia nie ulękłą sie psa przywiązanego do drzewa drutem kolczastym. Pies wył i płakał. Jakoś go rozplątała, opatrzyła i znalazła dom. Facia co to zrobił gołymi pięściami prawie by zatłukła. A ,że baba była wielka wolał spitolić.
Z czasem dopiero docenia się te wspomnienia. Patrzy inaczej na demony przeszłości. Wiele naznaczyło nas na przyszłosć. Choć z niektórymi trudno się uporać. Byłyśmy wtedy małe. Miałyśmy coś 4-5 lat. Ale zwierzęta pamiętam. Wszystkie. I ten ból po ich stracie też.
O tym jak babcia odnawiała mieszkanie napisze przy okazji