Chyba już mogę napisać.
NiusyNiusyNiusy...Przesyłam info o naszym łobuzie, bo pewnie jest Pani ciekawa jak minęły te ostatnie dni.
Martynkę już zaakceptował. Ptysiek śpi na fotelu obok jej łóżka, więc możemy to uznać za sukces, że wyszedł spod fotela.
Przy Martynie w ciągu dnia też śpi na fotelu, chodzi po pokoju czy bawi się. Szczególnie lubi parapet. Co prawda nie daje się jeszcze dotknąć, ale myślę, że z czasem i to nastąpi.
Jak ktoś inny wchodzi do pokoju to ucieka pod łóżko albo syczy spod łóżka w pierwszej chwili. Ale potem zwykle wychodzi - co prawda bardzo ostrożnie. Szczególnie jak pojawia się pełna miska, to wychodzi chętniej i je nawet jeśli ktoś jest w pokoju. Co prawda czujnie obserwuje człowieka i ucieka jeśli ten zrobi jakiś gest, ale jeśli tylko mówi się do niego spokojnie to zwykle siedzi i obserwuje.
Parę razy skorzystał też z okazji i wyszedł z pokoju do łazienki i pokoju syna, ale na bardzo krótko i na niewielką odległość. Jak tylko coś go zaniepokoi (np. Bunia która syczy na niego) to ucieka do pokoju Martyny, który uznał za swoją bezpieczną kryjówkę.
Apetyt dopisuje - szczególnie jak dostaje coś Cosmy, najchętniej z rybą czy krewetką. Ale generalnie zjada wszystko, zarówno mokre jak i suche, w przeciwieństwie do naszej Buni, która najchętniej je suche, a jeśli już mokre - to tylko nieliczne ulubione smaki.
Kuweta ok.
W sumie jest u nas już 2 tygodnie, i widzę, że pokój Martyny uznał za bezpieczny. Ją też - zapewne dlatego, że spędza z nim najwięcej czasu.
Nas zaczyna tolerować, jak już wejdziemy do pokoju i nie zbliżamy się nadmiernie.
Nie było mnie kilka dni, więc nie wiedziałam jaka będzie reakcja. Ale na szczęście jak mu wczoraj przyniosłam miskę to wyszedł spod łóżka, zjadł (czujnie obserwując intruza) a potem nawet wskoczył na łóżko i obwąchał mnie. Więc nie jest źle.
Lubi bawić się gumkami do włosów Martyny, rozgrzebywać ziemię z doniczek i uwielbia tą zabawkę z toczoną kulką z zooplusa.
Myślę więc, że powoli zacznie też wychodzić z pokoju i z czasem będzie mniej strachliwie reagować na każdy ruch czy nieznany głos. Swoją drogą, tak się zastanawiam, jakie on miał początki, skoro jest tak bardzo płochliwy i nieufny w stosunku do ludzi. To zdecydowanie nie mogły być dobre doświadczenia. Więc tym bardziej go szkoda, bo widać, że to fajny kocurek. Ale przekonanie go do ludzkiego stada, będzie czasochłonne - tak jak Pani mówiła. Co oczywiście nie zmienia naszego stosunku do Ptyska, tylko tym bardziej sprawia, że zależy nam, aby w końcu poczuł się u siebie...Mój przystojniak, moje kudłate cudo, mój strachulec jest u siebie. Strasznie to ciężka dla mnie adopcja była. I jest. Prawie umarłam a serce mi stanęło jak zapakowałam Prysia w transporter. Tak mi ufał, tak dla mnie się otworzył. A ja mu taki numer wywinęłam. Kocham tego kota bardzo. Chcę jak najlepiej. Nasz dom to nie jest dom dla niego. Ale on o tym nie wie.
Bałam się pisać cokolwiek. Nie jadł i nie pił na początek. Potem Jego Duża wyjechała i z drżeniem czekałam na wieści po jej powrocie. Oczekiwałam słów " wraca bo..." i nie byłabym zdziwiona. Co innego mieć wiedzę o kocie co to nie jest miziakiem. A co innego takiego mieć.
Prysiulek zwany teraz Ptysiem 8 rąk do głaskania. Koteczkę Bunię do towarzystwa... Kiedyś tam się dogadają. Mam nadzieję. Wielki, osiatkowany balkon i (mam nadzieję po razkolejny) tyle cierpliwości ile trzeba. By zacieśnić stosunki futerkowo-ludzkie zakupiono mu ulubioną zabawkę.
U nas pokazał kobietkom, że jest kotem co lubi głaski i tulanki. Że nawet umie mruczeć i wywalać brzuszek. Ale nie było to popisowe okazanie.
Małgosi dziękuję za wizytę przed adopcyjną
Dla Ptysiunia wiele, wiele kciuków upraszam od Was.
Już raz wirtualnie pomogliście jak nie jadł.
Bądź szczęśliwy mój dzieciaku.