ech podrzucę...
maluchy (zostały dwa + mama) już miesiąc mieszkają w zamkniętej piwnicy, opiekun dochodzący i troskliwy, ale to wciąż mało, mało... maluchy rosną, a chętnych brak (to Ostrowiec Świętokrzyski) - jakby się znalazł chętny domek to może jakoś pomogę z transportem.
opiekunka dziś pisze tak:
"Nikt nie ma ochoty adoptować kotków i ich wspaniałej mamy
Pojawił się potencjalny chętny dom w Ostrowcu, ale dużo było niejasności i ostatecznie dom zrezygnował... Były też 3 telefony: 2 z Warszawy i 1 aż z Olkusza - zaprosiłam te osoby tu, na wydarzenie, gdzie jest więcej zdjęć i informacji, więc jeśli teraz to czytają, to zachęcam do ponownego przemyślenia swojego stanowiska i kontaktu ze mną.
Bo kotkom jest źle w piwnicy... Wciąż witają mnie tuż na progu, usiłując prześliznąć się pomiędzy moimi nogami i wyjść... Mama Lela jest w niebezpiecznym momencie, bo lada chwila może wejść w rujkę!
-a nie mogę jej nawet wykastrować, bo w piwnicy nie może dochodzić do siebie po operacji
Pojawiły się tam jakieś małe insekty (być może z wilgoci, od nadmiaru wychlapywanej pod wykładzinę wody) - sama nie lubię tam już przebywać. Planowałam zabrać Lelę do siebie, do kuchni, na czas po zabiegu, ale samą, a nie z kotkami... A tymczasem cudna Tula i płochliwy Lulek nigdzie się nie wybierają...
- na dobrą sprawę najlepsza byłaby adopcja w dwupaku, bo Lulek w pojedynkę to niełatwy kotek, zwłaszcza dla początkującego. Wymaga cierpliwości i niezbyt wygórowanych oczekiwań co do częstości kontaktów z człowiekiem - przynajmniej w początkowym okresie. Gdyby kocięta trafiły do jednego domu, sytuacja byłaby dużo łatwiejsza.
Jestem przygnębiona. Kotki miały przebywać w piwnicy znacznie krócej, to miał być tymczas awaryjny, a wyszło jak wyszło... MOŻE KTOŚ MÓGŁBY DAĆ IM (KTÓREMUŚ) CHOCIAŻ TYMCZAS DOMOWY, JEŚLI NIE DOM STAŁY?! ..."
szkoda
kot też człowiek...
04.06.2018 Myszunia [*]
13.08.2013 Lesio [*]