Strona 88 z 102

Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

PostNapisane: Sob sty 13, 2018 17:16
przez ewar
Dałam jej dodatkową poduszkę pod namiocik i termoforek do środka. Może jak jej będzie cieplutko to się lepiej poczuje?

Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

PostNapisane: Nie sty 14, 2018 13:49
przez ewar
Dawno już tak nie zmarzłam :( Ponoć zimno konserwuje :wink:
Sowa czekała na mnie, od razu przybiegła na jedzonko. Było jeszcze ciepłe, dostała serca drobiowe, wieprzowinę i słoninę, ale tym razem słoniny zjadła tylko trochę. Mokrej karmy nie chciała. Dostał więc to Czaki, dołożyłam mu jeszcze psiej karmy. Chyba nikt u niego dzisiaj nie był. Łapa go nadal boli, oszczędza ją, biega na trzech. We wtorek pojadę i jeśli nadal będzie kulał to zrobię awanturę, już mi wszystko jedno.

Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

PostNapisane: Pon sty 15, 2018 18:20
przez gatiko
Nie czytałam dawno wątku i nie wiem, czy coś tu pisze ? ( przepraszam).
Zaginął gdzieś kotek , ten z Taxi Tbg ...
Tarnobrzeskie Stowarzyszenie" Chrońmy Zwierzęta "
3 stycznia o 21:40 ·

Od kilku lat w okolicach postoju taksówek przy dworcu PKS w Tarnobrzegu mieszkał śliczny długowłosy kot. Opiekowało się nim wiele osób, miał zapewnione schronienie, smakołyki i opiekę weterynaryjną. Zniknął w wigilię, wszyscy opiekunowie i taksówkarze martwią się o niego i go poszukują. Może ktoś go widział? Może ktoś go zabrał? Będziemy wdzięczni za każdą informację na jego temat.

Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

PostNapisane: Wto sty 16, 2018 6:51
przez ewar
Nie :( :( :( Geronimo :(
Obrazek
Dawno nie byłam w Tarnobrzegu. Geronimo widziałam jesienią i był w dobrej formie. Miał ciepłą budkę , był czyściutki, wyczesany, cieszyłam się, że tak dobrze wygląda.
gatiko, dzięki za info :1luvu:

Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

PostNapisane: Wto sty 16, 2018 9:00
przez waanka
Gieronimo :(
Może ktoś go sobie przywłaszczył....

Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

PostNapisane: Wto sty 16, 2018 11:37
przez ewar
Nie wiem, naprawdę. Prosiłam tę fundację "Chrońmy zwierzęta", żeby go przetrzymali po pobycie w lecznicy, do której go z siostrą zawiozłyśmy. Nie chcieli, bo taksówkarze się nie zgodzą, bo to ich kot, no i stało się. Czasami mam dosyć, mam wyrzuty sumienia, że nie potrafiłam pomóc kotu w potrzebie.

Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

PostNapisane: Wto sty 16, 2018 12:48
przez tabo10
gatiko pisze:(...)
Od kilku lat w okolicach postoju taksówek przy dworcu PKS w Tarnobrzegu mieszkał śliczny długowłosy kot. Opiekowało się nim wiele osób, miał zapewnione schronienie, smakołyki i opiekę weterynaryjną. Zniknął w wigilię, (...)


Kilka lat prosił o pomoc.
I wreszcie stało się.
Teraz te "wiele osób" może sobie pogratulować.

Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

PostNapisane: Wto sty 16, 2018 15:55
przez gatiko
ewar pisze:Nie :( :( :( Geronimo :(
Obrazek
Dawno nie byłam w Tarnobrzegu. Geronimo widziałam jesienią i był w dobrej formie. Miał ciepłą budkę , był czyściutki, wyczesany, cieszyłam się, że tak dobrze wygląda.
gatiko, dzięki za info :1luvu:

Osobiście, widziałam go z daleka, przelotem... latem. A ostatnio, jak szłam tamtędy ( 2 razy jakoś ), to nigdzie go nie widziałam. Zastanawiałam się, co z kotkiem.
Aż tu trafiłam na to, co wysłałam w poprzednim poście. :-/

Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

PostNapisane: Śro sty 17, 2018 7:01
przez ewar
tabo10 pisze:
gatiko pisze:(...)
Od kilku lat w okolicach postoju taksówek przy dworcu PKS w Tarnobrzegu mieszkał śliczny długowłosy kot. Opiekowało się nim wiele osób, miał zapewnione schronienie, smakołyki i opiekę weterynaryjną. Zniknął w wigilię, (...)


Kilka lat prosił o pomoc.
I wreszcie stało się.
Teraz te "wiele osób" może sobie pogratulować.

Kot był zadbany jak na bezdomnego kota. Po tym jak zawiozłyśmy go z Dorotą do lecznicy na wycięcie kołtunów ( poprosiłam też o sprawdzenie ząbków i w ogóle przegląd) to już był chyba regularnie czesany. W miskach zawsze było jedzenie i mleko ( no, cóż). W prowizorycznych domkach było świeże siano, był styropian. Chcę być sprawiedliwa i dlatego to piszę. Rozmawiałyśmy z taksówkarzami i usłyszałam, że Geronimo tak długo tam jest, że jakby go zabrać to "serduszko by mu pękło" :wink: Ja bym zaryzykowała tę kardiologiczną przypadłość. Żałuję, że p.Małgosia nie jest już prezesem Ogrodu św.Franciszka, wyjechała też ponoć, bo gdyby była w Tarnobrzegu to Geronimo miałby dom. Z nią się mogłam jeszcze dogadać.Przywiozła mi kilka tarnobrzeskich kotów, tymczasowałam je i znalazły dobre domki.
Ludzi trudno jest niekiedy przekonać, że koty aż tak bardzo nie cenią sobie wolności jak im się wydaje.
Geronimo nie był jedynym kotem, który przychodził na postój taksówek. Zgłaszałam ten problem, bo widziałam kociaki w pobliskich ogródkach. Tam są takie szeregówki. Na forum szukałam osób z Tarnobrzega, ale tylko gatiko znalazłam.Ona jednak pisała, że tam już nie bywa.

Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

PostNapisane: Śro sty 17, 2018 8:00
przez tabo10
Nie sugeruję Twojej osoby ewar,która zaniedbała pomóc temu kotu. Wciąż tymczasujesz,nie jednego kota,a kilka.Ile może zrobić wciąż jedna i ta sama osoba?

Skoro gatiko jest z Tarnobrzega i znała problem,szkoda ,że nie zrobiła nic w sprawie kota. Tłumaczenie,że ktoś "już tam nie bywa" jest tłumaczeniem przedszkolaka.
Zabranie na tymczas do siebie,znalezienie tymczasu u kogoś,choćby ogłaszanie z ulicy-było wiele możliwości.
Było na to kilka lat,jak podajecie. Był ładny,pół długowłosy,znalazłby amatora.Ale nikt nie podjął konstruktywnych działań,każdy oglądał się na drugiego,a kot czekał....

Mam prawo tak pisać,bo przerabiałam dokładnie ten sam problem z Warbudkami-dwoma kocimi seniorami zabranymi spod budki strażniczej.
viewtopic.php?f=1&t=174542
Były bezdomne,mieszkały w paskudnej okolicy firmy budowlanej,w brudzie i pyle betonu kilka lat. Też miały jakąś tam karmę i budkę,też tam nie bywałam często. Nie miałam jednak sumienia w ogóle nie bywać,wiedząc ,że tam są. Wiedziałam,że muszę COŚ zrobić.W końcu nie wytrzymałam.Zabrałam, na siłę,wbrew zdaniu "opiekujących się" i mimo ich zdecydowanemu sprzeciwowi.Miałam o to awanturę od strażników,że to "ich" koty,ale mam to gdzieś. Były ich,ale jak potrzebowały pomocy,to już były niczyje. Do dziś żałuję tylko,że zabrałam koty tak późno,ale zawsze był jakiś inny tymczas w kolejce,pilniejszy,a one jednak miały jakieś lokum.Teraz oba są szczęśliwe w DS. Żałuję,że nie mogły grzać dupek w ciepłych łóżkach wcześniej ,zamiast się poniewierać udając "zaopiekowane" koty.
I są to koty najzwyklejsze z możliwych: buraska i krówek-czyli najmniej chodliwe kolory. I w dodatku wiekowe. Nie były pół długowłose,nie były atrakcyjne.

Trzeba szukać pomocy dla kota,zanim będzie za późno,a nie wirtualnie rozpaczać ,że zaginął.

Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

PostNapisane: Śro sty 17, 2018 15:52
przez ewar
A ja mam żal do fundacji, że wypuścili kota. Prosiłam, żeby przetrzymali, że go wezmę, że znajdę mu dom, ale bali się taksówkarzy. Poprosiłabym kogoś zmotoryzowanego o podwiezienie, ale nie w ciemno, bywało bowiem i tak, że byłam w Tarnobrzegu, kilka razy łaziłam na postój, a kota nie było.

Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

PostNapisane: Śro sty 17, 2018 20:37
przez gatiko
tabo10,bardzo Cię proszę, skoro nic o mnie nie wiesz, nie oceniaj.

Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

PostNapisane: Śro sty 17, 2018 20:39
przez gatiko
gatiko pisze:tabo10,bardzo Cię proszę, skoro nic o mnie nie wiesz, nie oceniaj.

Nie rozpaczam wirtualnie , tylko zwyczajnie jak się tylko dowiedziałam ( wirtualnie ),co się stalo, wkleiłam wiadomość na wątku ewar, bo pamiętam,że kiedyś o nim wspominała.
Kiedyś też zapytałam o zdrowie jednej kotki, zaatakowałaś mnie i zarzuciłaś kilka rzeczy. Opanuj się na przyszłość.
Nie oceniaj. Najpierw poznaj, a później wnioski wyciągaj.

Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

PostNapisane: Śro sty 17, 2018 21:37
przez tabo10
gatiko pisze:
gatiko pisze:tabo10,bardzo Cię proszę, skoro nic o mnie nie wiesz, nie oceniaj.

Nie rozpaczam wirtualnie , tylko zwyczajnie jak się tylko dowiedziałam ( wirtualnie ),co się stalo, wkleiłam wiadomość na wątku ewar, bo pamiętam,że kiedyś o nim wspominała.
Kiedyś też zapytałam o zdrowie jednej kotki, zaatakowałaś mnie i zarzuciłaś kilka rzeczy. Opanuj się na przyszłość.
Nie oceniaj. Najpierw poznaj, a później wnioski wyciągaj.


Ano właśnie dlatego,że znam Twój sposób działania (a raczej jego brak)z poprzedniego wątku,napisałam powyższe.
W tamtym wątku też ograniczałaś się do wirtualnej troski o kotkę. Przypomnę,że wątek trwał 2,5roku (!) i przez ten czas jedyne co zrobiłaś,to prosiłaś o informacje i nowe zdjęcia (jakby osoby działające na miejscu nie miały dostatecznej ilości zajęć,tylko bezcelowe fotografowanie dla Ciebie zestresowanego kota i wysyłanie w nieskończoność apeli o pomoc). Tam było wówczas na starcie 12 kotów i pies do adopcji,po zmarłej. Na cito. Nie pomogłaś żadnemu z tych zwierząt,nie zaproponowałaś nawet zrobienia darmowych ogłoszeń,o całej reszcie nie wspomnę. Cóż,prawda zwykle w oczy kole. Dobrze. Może w przyszłości sama się opanujesz (zamiast mi to zalecać) i zabierzesz do roboty,zanim miniesz zostawiając bez pomocy kolejnego kota.

Tutaj (w tym wątku)schemat Twojego działania ,jak widać,jest identyczny.
Pomaganie nie polega na wirtualnej trosce. A na realnych,konstruktywnych działaniach w realu.
Mimo,że Geronimo mieszkał niedaleko Ciebie i ewar TYLKO Ciebie z Tarnobrzega znalazła na miau,też nic nie zrobiłaś dla tego kota. Tłumacząc jak dziecko "że już tam nie bywasz". Dla mnie taka odpowiedź jest niepojęta 8O
To dla mnie wystarczający dowód,na wyciąganie wniosków. Dobrze,by było ,byś i Ty je wyciągnęła.Nie dla mojej przyjemności,ale dla dobra kotów,które kiedyś spotkasz na swojej drodze.

ewar,na fundacje nie liczyłabym . Dowód z ostatniego miesiąca: kompletnie oswojony kot zabrany przeze mnie znad morza. Z naciętym uchem,czyli kastrowany przez którąś z tamtejszych fundacji i...wywalony z powrotem w nieprzyjazne dla kotów miejsce. Jak trafił do DS,opiekunka nie mogła uwierzyć,że taki łagodny jak cielę kot mieszkał na ulicy. Tuż po przywiezieniu dał się nawet wymyć prysznicem w wannie (zasikał sobie brzuch w podróży),nie syczał,nie prychał,nie wyrywał się,nie miauczał! Potem spokojnie domywał się bez stresu sam na drapaku. Bez problemu korzystał z kuwety i bawił się z wnukami opiekunów. Gdyby nie jego zdjęcia z ulicy,Pani sama przyznała,że nie uwierzyłaby,że go komuś "nie ukradłam". Powiedziała to szczerze i otwarcie,bo obie byłyśmy w szoku jak takiego super miłego,łaskawego kota ktoś po kastracji mógł wywalić w miejsce bytowania???!. No cóż tak działają tamtejsze fundacje. Takich oswojonych kotów było tam kilkanaście!!! W ciągu niespełna 20 dni udało mi się znaleźć dla kilku z nich domy (także dzięki pomocy w ogłoszaniu osób z forum). Jakim cudem miejscowym fundacjom latami się to nie udawało? Dodam,że nie widziałam tam ani pół ogłoszenia o bezdomnych kotach szukających domu, ani papierowych rozwieszanych w okolicy (a przyjeżdża tam sporo turystów,może ktoś by się zlitował),ani na olx z tamtej okolicy. A jak poprosiłam fundacje o pomoc,usłyszałam tylko dramatyczne historie o przekoceniu w każdej z nich i bezradności. Zero działania. Zero pomocy. A prosiłam o nią nie tylko ja,ale i parę osób z forum,zaangażowanych w pomoc tamtejszym kotom po moich apelach.
Szkoda słów na działalność znacznej większości fundacji. Mocno zastanawiam się w tym roku,czy jakakolwiek zasługuje na 1%,bo tylko w okolicy rozliczeń podatkowych potrafią się pięknie aktywować i przerzucać na FB ile która nie zrobiła więcej i lepiej od poprzedniej.

Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

PostNapisane: Czw sty 18, 2018 6:54
przez ewar
Proszę, nie kłóćmy się. Za dużo mam zgryzot, muszę na bieżąco rozwiązywać swoje problemy. Jeżeli chodzi o fundacje, to faktycznie jakoś nigdy nie udało mi się uzyskać sensownej pomocy, o ile w ogóle.
Dzisiaj jadę pod hutę, ale czy uda mi się jakiegoś kota zobaczyć? We wtorek byłam, nawet Czakiego nie widziałam. Nie lubię już tam jeździć :oops: