Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Śro sty 03, 2018 17:00 Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

ewar pisze:
ewar pisze:Czaki mnie lubi jak jest głodny :wink:

Okazało się, że nie tylko :lol: Dzisiaj go tylko wygłaskałam, bo ktoś tam był na terenie śmietnika i myślę, że psa nakarmił.
Była tylko Sowa, oczywiście nakarmiłam. Bardzo głodna nie była, odrobinę zostawiła dla srok. Alibabę wołałam, szukałam, ale nie pojawił się. Co mam zrobić? Nic, po prostu.
Aresa nie spotkałam dzisiaj, ale moją znajomą koteczkę mieszkającą w pobliżu parku. Przemiłe stworzenie, zna ją i moja siostra i Renia ( pirulasińska). Ona do każdego nie podejdzie, ale mnie poznaje już. Lubi suchą karmę, ale podobno w domu nie chce jej jeść. Dostaje kiepską, rozmawiałam z jej opiekunką. Kotka ma przemiłe w dotyku futerko.Ładna jest :1luvu:
Obrazek
Szylcia, dręczona podawaniem leków jednak jest w lepszym stanie. Naprawdę to widać. Oby było coraz lepiej, a nie poprawa, a potem znów gorzej, bo tak już było. Oczka bardziej otwarte, widać nawet tęczówkę.Boję się cieszyć...

:ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:
Obrazek

http://www.nadziejanadom.org/

"Największym egoizmem jest życie dla czystych podłóg, foteli bez sierści i w przekonaniu -już nigdy więcej, bo później boli "

mir.ka

Avatar użytkownika
 
Posty: 72499
Od: Pt cze 01, 2012 10:06
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Czw sty 04, 2018 7:47 Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

Szylcia ma już dość, protestuje bardzo przy zakrapianiu oczek :( Ja ją rozumiem, ale to tak długo jeszcze będzie musiała te wszystkie specyfiki dostawać. Pomagają na pewno, ale i ja jestem już zmęczona tym wszystkim.

ewar

 
Posty: 54904
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Czw sty 04, 2018 9:43 Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

A teraz znowu dwa dni wolne i pewnie zapomną o Czakim... :roll:
Sowa - już to wiele razy pisałam- wygląda ślicznie, tego futra aż chce się dotknąć :201461
Za zakraplanie oczek szylci trzymam mocne kciuki :ok: :ok: :ok:

waanka

Avatar użytkownika
 
Posty: 2391
Od: Czw paź 30, 2014 20:36
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw sty 04, 2018 10:02 Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

ewar pisze:Szylcia ma już dość, protestuje bardzo przy zakrapianiu oczek :( Ja ją rozumiem, ale to tak długo jeszcze będzie musiała te wszystkie specyfiki dostawać. Pomagają na pewno, ale i ja jestem już zmęczona tym wszystkim.


rozumiem Ciebie i ją bo nieraz musiałam tygodniami zakrapiać oczka małym kociakom i to tak jak Ty teraz co 1 lub 2 godziny :(
Obrazek

http://www.nadziejanadom.org/

"Największym egoizmem jest życie dla czystych podłóg, foteli bez sierści i w przekonaniu -już nigdy więcej, bo później boli "

mir.ka

Avatar użytkownika
 
Posty: 72499
Od: Pt cze 01, 2012 10:06
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Czw sty 04, 2018 10:45 Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

waanka, ja już boję się spotykać ludzi, którzy są zwierzęcolubni :( Pani, która ma ponad 80 lat i miała dwa przygarnięte pieski z działek, jeden już, taki maciupci ratlerek już nie żyje. Fantastyczna osoba, nie wygląda na swoje lata. Teraz zbiera karmę i podaje przez kogoś na wieś, bo jacyś szwankujący na umyśle ludzie mają psy. Biedne, wiecznie głodne. Czaki dostanie ode mnie jeść jak nikogo na śmietniku nie będzie. Najbardziej szkoda mi Maksa, który błąka się, został psem bezdomnym. Pani od priorytetów mówiła, że ponoć ktoś go przygarnął. Nie bardzo w to wierzę. Czaki też może stać się bezdomny, tego się boję.
Szylcia waży 3,90 kg. Jest drobna, pękata. Powinna schudnąć, ale nabrać masy mięśniowej.
mir.ka, ja też nie raz podawałam krople. Szylcia ma tego dużo, bo oprócz kropel do oczu jeszcze inne specyfiki.Już zaczęła wiać przede mną.

ewar

 
Posty: 54904
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Czw sty 04, 2018 10:52 Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

ewar pisze:waanka, ja już boję się spotykać ludzi, którzy są zwierzęcolubni :( Pani, która ma ponad 80 lat i miała dwa przygarnięte pieski z działek, jeden już, taki maciupci ratlerek już nie żyje. Fantastyczna osoba, nie wygląda na swoje lata. Teraz zbiera karmę i podaje przez kogoś na wieś, bo jacyś szwankujący na umyśle ludzie mają psy. Biedne, wiecznie głodne. Czaki dostanie ode mnie jeść jak nikogo na śmietniku nie będzie. Najbardziej szkoda mi Maksa, który błąka się, został psem bezdomnym. Pani od priorytetów mówiła, że ponoć ktoś go przygarnął. Nie bardzo w to wierzę. Czaki też może stać się bezdomny, tego się boję.
Szylcia waży 3,90 kg. Jest drobna, pękata. Powinna schudnąć, ale nabrać masy mięśniowej.
mir.ka, ja też nie raz podawałam krople. Szylcia ma tego dużo, bo oprócz kropel do oczu jeszcze inne specyfiki.Już zaczęła wiać przede mną.



mnie było łatwiej, bo podawałam małym kociakom, z większymi trudniej, ostatnio przerabiałam to ze swoimi bo najpierw Daisy, a później Elence cos zrobiło się w oczko i o ile początkowo pozwoliły sobie podawać krople to później juz był problem, tabletki też miały, ale nie tyle co szylcia :(
Obrazek

http://www.nadziejanadom.org/

"Największym egoizmem jest życie dla czystych podłóg, foteli bez sierści i w przekonaniu -już nigdy więcej, bo później boli "

mir.ka

Avatar użytkownika
 
Posty: 72499
Od: Pt cze 01, 2012 10:06
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Czw sty 04, 2018 11:01 Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

To chyba też zależy od kota. Duduś, dorosły kot znosił zakrapianie oczek ze stoickim spokojem. Już nie pamiętam jak długo trwało jego leczenie, ale kilka miesięcy na pewno. Do tej pory nie wiadomo, co mu było. Chlamydiozę mam po raz pierwszy w życiu.

ewar

 
Posty: 54904
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Czw sty 04, 2018 11:07 Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

ewar pisze:To chyba też zależy od kota. Duduś, dorosły kot znosił zakrapianie oczek ze stoickim spokojem. Już nie pamiętam jak długo trwało jego leczenie, ale kilka miesięcy na pewno. Do tej pory nie wiadomo, co mu było. Chlamydiozę mam po raz pierwszy w życiu.



co do tego masz rację, ale większość kotów jest trudna w obsłudze :(
Obrazek

http://www.nadziejanadom.org/

"Największym egoizmem jest życie dla czystych podłóg, foteli bez sierści i w przekonaniu -już nigdy więcej, bo później boli "

mir.ka

Avatar użytkownika
 
Posty: 72499
Od: Pt cze 01, 2012 10:06
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Czw sty 04, 2018 11:42 Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

Maks ma szczęście, ze żyje.... :(
Tuła się pewnie od człowieka do człowieka i dostaje jakieś odpady do jedzenia.
Tej pani tez był nie wierzyła; przypomnij Ewar - ona jest z jakiejś organizacji prozwierzęcej?

waanka

Avatar użytkownika
 
Posty: 2391
Od: Czw paź 30, 2014 20:36
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw sty 04, 2018 12:52 Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

mir.ka pisze:
ewar pisze:To chyba też zależy od kota. Duduś, dorosły kot znosił zakrapianie oczek ze stoickim spokojem. Już nie pamiętam jak długo trwało jego leczenie, ale kilka miesięcy na pewno. Do tej pory nie wiadomo, co mu było. Chlamydiozę mam po raz pierwszy w życiu.


co do tego masz rację, ale większość kotów jest trudna w obsłudze :(

U mnie obsługiwalny jest Hugo i Emi, Pusia jako tako tylko tak płacze jakby się ją ze skóry obdzieralo. Najgorzej z Migotka ta by człowieka zeżarła mrgreen :mrgreen:

Gosiagosia

Avatar użytkownika
 
Posty: 25465
Od: Wto kwi 23, 2013 11:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw sty 04, 2018 16:09 Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

waanka pisze: ona jest z jakiejś organizacji prozwierzęcej?

Była kiedyś inspektorem TOZ-u.
Gosiagosia, kotem, z którym niewiele jestem w stanie zrobić to Pusia. Tyle kotów przewinęło się przez mój dom, zajmowałam się też lecznicowymi kotami, kotami znajomych i radziłam sobie. Puśka jest absolutnie wyjątkowa. Weci też ją dobrze znają i wiedzą, że trzeba usypiać. Tylko ostatnio kotka była tak przestraszona, że pozwoliła wetce wyciąć parę dredów. Wkrótce jednak zorientowała się, że dokonuje się gwałt na jej osobie i trzeba było dać spokój. Wszystkim kotom podcinam pazurki, podaję tabletki na robaki, wyczesuję i naprawdę nie ma problemu. Szylcia jest obsługiwalna, ale oczka ją bolą i dlatego protestuje. Nie jestem jednak podrapana, nie ma wrzasków, ona tylko próbuje się wyrwać. Potem ją głaszczę i mała jest zadowolona.

ewar

 
Posty: 54904
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Czw sty 04, 2018 16:44 Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

ewar pisze:
waanka pisze: ona jest z jakiejś organizacji prozwierzęcej?

Była kiedyś inspektorem TOZ-u.
Gosiagosia, kotem, z którym niewiele jestem w stanie zrobić to Pusia. Tyle kotów przewinęło się przez mój dom, zajmowałam się też lecznicowymi kotami, kotami znajomych i radziłam sobie. Puśka jest absolutnie wyjątkowa. Weci też ją dobrze znają i wiedzą, że trzeba usypiać. Tylko ostatnio kotka była tak przestraszona, że pozwoliła wetce wyciąć parę dredów. Wkrótce jednak zorientowała się, że dokonuje się gwałt na jej osobie i trzeba było dać spokój. Wszystkim kotom podcinam pazurki, podaję tabletki na robaki, wyczesuję i naprawdę nie ma problemu. Szylcia jest obsługiwalna, ale oczka ją bolą i dlatego protestuje. Nie jestem jednak podrapana, nie ma wrzasków, ona tylko próbuje się wyrwać. Potem ją głaszczę i mała jest zadowolona.

Właśnie najgorzej jest z czesaniem :mrgreen: czesze z dopadu i czasami tę samą stronę :mrgreen:

Gosiagosia

Avatar użytkownika
 
Posty: 25465
Od: Wto kwi 23, 2013 11:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt sty 05, 2018 7:20 Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

No właśnie. Mnie już nie chodzi o wygląd, ale komfort życia. Chętnie bym Pusi powycinała wszystko, wyglądałaby okropnie, ale to co. Nie da się jednak.
Pogoda ogrodnicza :wink: W nocy leje, w dzień jest stosunkowo ciepło, można jeździć na rowerze. Dzisiaj się wybieram pod hutę. Dorota jest tam teraz codziennie, woła koty, kicia, ale jak dotąd żaden do niej nie przyszedł. Zobaczę, co będzie dzisiaj.
Szylcia miała kilkugodzinną przerwę w zakrapianiu, bo pospać musiałam i rano oczka gorsze :(

ewar

 
Posty: 54904
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Pt sty 05, 2018 14:31 Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

Naprawdę jest ciepło. Styczeń, a ja na rowerze z gołą głową 8O Sówcia czekała na mnie, zjadła sporo serc, jeszcze cieplutkich po sparzeniu, zlekceważyła mokrą karmę i poszła się myć. Ani Alibaby, ani Jadzi nadal nie ma :( Czaki skamlał, szczekał, prosił, aby dać mu coś do jedzenia. Dzisiaj dzień powszedni, powinien był zostać nakarmiony, ale kto wie? Dostał trochę, wygłaskałam go i wróciłam do domu.
To Podkarpacie, wstyd mi za mój rejon :oops:
https://rzeszow.onet.pl/wyjechal-za-gra ... dy/vqf7qbq

ewar

 
Posty: 54904
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Sob sty 06, 2018 17:15 Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

Jak ja się boję cieszyć :oops: Nie chcę zapeszyć, ale dzisiaj z szylcią jakby przełom. Wyraźnie lepiej się czuje. Ładnie je, nie tylko suchą karmę, no i szaleje :D Myszka zawieszona na drapaku mocno oberwała :mrgreen: , szylcia pogoniła Ludwisia z jakiegoś powodu, podpadł jej też Piksel. To dobrze wróży. Koty były dzisiaj na balkonie, było naprawdę ciepło. Pierwsza na świeże powietrze zdecydowała się Pusia, szylcia tuż za nią i wcale nie chciała wracać do mieszkania.

ewar

 
Posty: 54904
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 55 gości