Niestety, znowu się nie udało
Na początku nie widziałam szylci, panie tam pracujące mówiły, że nie widziały jej cały dzień, myślałam, że umrę ze zmartwienia.Pokazała się jednak, ale na mój widok ucieka i chowa się pod deskami.Ja się nie pokazuję, idę za budynek i siedzę za murem, nie widzi mnie, ale co z tego? Do klatki nie chce wejść, na wędkę już się nie da nabrać.Dzisiaj dostała mało jedzenia, może nam się uda jutro.
Był koci tatuś, nakarmiłam go porządnie.On już nawet się mnie nie boi.Najadł się, obsikał samochód na parkingu i sobie poszedł.
Maluchy rozrabiają, jedzą więcej niż same ważą, a krówek z białymi uszkami powolutku się oswaja.Najbardziej chyba zadowolona z ich pobytu u mnie jest...Pusia
Kocurki ją fascynują, gapi się na nie, wącha i mam wrażenie, że je lubi.Benia próbuje im matkować, chętnie by je przytuliła, ale one mają swoją mamę, a poza łazienką zainteresowane są wyłącznie zabawą.Gabryś gania za nimi, ma więc naprawdę sporo ruchu.Pszczoły też są zafascynowane maluchami, jakoś trudno im uwierzyć, że jeszcze niedawno też były takie nadaktywne.Dawno nie widziałam tak szeroko otwartych oczu czarnej Guci, kiedy obserwowała maluchy kotłujące się w tunelu.Zdawała się mówić "o, mamuńciu
".