Drobniutka kotka znowu szuka domu, Wrocław. Proszę o pomoc

Sprawa jest świeża i bardzo przykra. Pewna osoba z mojego otoczenia zdecydowała się zaadoptować kotkę z wrocławskiego schroniska. Wybór padł na 6-letnią, drobniutką Daisy, oddaną przez pierwotnego właściciela na początku maja (powód: nie lubiła się z psem). Jako doświadczona kociara, służyłam pomocą w przygotowaniu i aklimatyzacji kotka w nowym miejscu. Dbałam o karmę, o akcesoria, o rekonwalescencję po sterylizacji. Spędziłam z kotką wystarczająco dużo czasu by stwierdzić, że jest bardzo miła, kontaktowa, delikatna, rozmowna. Gdybym tylko mogła, sama bym ją zaadoptowała.
Dziś, dosłownie przed paroma godzinami dowiedziałam się, że kotka wróciła z adopcji do schroniska... Chciałam jakoś temu zapobiec, ale odsunięto mnie od wszystkiego, poinformowano dopiero po fakcie! Oddano kotkę jak niechciany przedmiot, bez uczuć, jakby się znudziła, może zachciało się wakacyjnych wojaży...? Brak słów! Powód oddania - płacze w nocy, nie daje spać, podobno bywa agresywna (bo paca łapką, ale który kot tego nie robi?!). A jak miała nie płakać w nocy, skoro ponoć zamykano przed nią sypialnię? Musiała czuć się samotna, a tak okropnie ją potraktowano, nie pozwalając mi nawet działać, żebym mogła ją uchronić przed powrotem do schroniska! To tak bardzo boli!
Poszłabym do schroniska po kicię nawet pieszo w środku nocy - ale mam już 11-letnią kotkę, rozpieszczoną jedynaczkę, ze słabą odpornością i z granicznymi wynikami nerkowymi. Po wielu nieudanych próbach dokocenia, które kończyły się szukaniem innych domów dla nowych kotów lub lokowaniem kotów podwórkowych w piwnicy. Rezydentka moja na każde wprowadzenie nowego kota reagowała depresją, apatią, brakiem apetytu, nawet do kuwety nie chciała chodzić. Mimo najszczerszych chęci nie mogę pozwolić sobie na dokocenie, gdyż prawdopodobnie byłby to wyrok na moją starszą kotkę.
Wszyscy moi znajomi, którzy lubią zwierzęta, są już zakoceni. Moja Mama obiecała pomóc i popytać znajomych, ale też większych szans na powodzenie nie widzi.
Daisy dziś wróciła do schroniska. Jest śliczna, słodka, kochana, filigranowa. Przy adopcji mruczała w transporterku. Przychodziła do człowieka do łóżka, wystawiała brzuszek do głaskania, ugniatała łapeczkami. Nie mogę się pogodzić z tym co się stało, nie mogę zrozumieć, jak można się było pozbyć takiej kochanej koteczki i ponownie oddać ją do schroniska...
Proszę o pomoc, może znajdzie się jakiś dom dla koteczki, albo chociaż tymczas, żeby nie musiała siedzieć w schronisku...


Dziś, dosłownie przed paroma godzinami dowiedziałam się, że kotka wróciła z adopcji do schroniska... Chciałam jakoś temu zapobiec, ale odsunięto mnie od wszystkiego, poinformowano dopiero po fakcie! Oddano kotkę jak niechciany przedmiot, bez uczuć, jakby się znudziła, może zachciało się wakacyjnych wojaży...? Brak słów! Powód oddania - płacze w nocy, nie daje spać, podobno bywa agresywna (bo paca łapką, ale który kot tego nie robi?!). A jak miała nie płakać w nocy, skoro ponoć zamykano przed nią sypialnię? Musiała czuć się samotna, a tak okropnie ją potraktowano, nie pozwalając mi nawet działać, żebym mogła ją uchronić przed powrotem do schroniska! To tak bardzo boli!
Poszłabym do schroniska po kicię nawet pieszo w środku nocy - ale mam już 11-letnią kotkę, rozpieszczoną jedynaczkę, ze słabą odpornością i z granicznymi wynikami nerkowymi. Po wielu nieudanych próbach dokocenia, które kończyły się szukaniem innych domów dla nowych kotów lub lokowaniem kotów podwórkowych w piwnicy. Rezydentka moja na każde wprowadzenie nowego kota reagowała depresją, apatią, brakiem apetytu, nawet do kuwety nie chciała chodzić. Mimo najszczerszych chęci nie mogę pozwolić sobie na dokocenie, gdyż prawdopodobnie byłby to wyrok na moją starszą kotkę.

Wszyscy moi znajomi, którzy lubią zwierzęta, są już zakoceni. Moja Mama obiecała pomóc i popytać znajomych, ale też większych szans na powodzenie nie widzi.
Daisy dziś wróciła do schroniska. Jest śliczna, słodka, kochana, filigranowa. Przy adopcji mruczała w transporterku. Przychodziła do człowieka do łóżka, wystawiała brzuszek do głaskania, ugniatała łapeczkami. Nie mogę się pogodzić z tym co się stało, nie mogę zrozumieć, jak można się było pozbyć takiej kochanej koteczki i ponownie oddać ją do schroniska...
Proszę o pomoc, może znajdzie się jakiś dom dla koteczki, albo chociaż tymczas, żeby nie musiała siedzieć w schronisku...


