Perełka zamieszkała u mnie 27 lutego, a 27 marca odeszła
Początki były trudne, była zestresowana, ale potem zachowywała się jak kociak.Jadła, spała ze mną w łóżku, bawiła się pięknie, wszystko było w najlepszym porządku.Nie mogę się z tym pogodzić.Idę do lecznicy, muszę porozmawiać.Najgorsze jest to, że nawet nie mogłam jej pomóc odejść bez bólu, umarła w cierpieniach.Byłam wczoraj sprawdzić, czy żadne zwierzę jej nie wykopało, ale jest w porządku.Mam nadzieję, że choinka będzie tam rosła.
Wiem, że czas goi rany, ale na razie strasznie mnie boli, nie mogę spać spokojnie, jem, bo muszę, karmię koty, sprzątam kuwety, ale nie mam siły nawet bawić się z nimi.
Napiszę coś po powrocie z lecznicy i poproszę o zamknięcie wątku.