No dobra dalsza część relacji:
To fakt złapałyśmy 9 sztuk plus 4 wycięte wcześniej co daje nam razem 13 kotów podczas dwóch dni łapania
Mamy 4 dorosłe -trzy mamusie i jeden tatuś
reszta to dzieciaki- podrostki sztuk 5 wycięte i będą wypuszczone.
I maluchy około 2-3 miesięczne bardzo chore na tymczasie u dziewczyn o których pisała Kasia: jeden z nich ma cały spuchnięty pyszczek jak po użądleniu, reszta zaawansowany koci katar dwoje po jednym uszkodzonym oczku i masę pcheł, po wizycie z nimi w lecznicy wypsikałam się sama Efipro bo po mnie też skakały bleeeeee.
No więc rozstałyśmy się z Kasią około ósmej(na działce zostały rozstawione trzy łapki)- Kasia pojechała do pracy, ja do otwarcia lecznicy miałam trzy godziny. Myślę no dobra spoko-pojadę do kociarni po lampę uv żeby chałupę odkazić, bo wciąż coś mi choruje. Ale czy ta lampa mi się zmieści gdzieś skoro mam sześć transporterów w aucie, a każdy kto wsiada do mojego samochodu wie że tam jest wszystko
łącznie z podkładkami dla dzieci, skarpetkami ( nie to żeby moje, skarpetki dzieci) puste butelki, chusteczki, karma kocia, aparat, torby i milionbardzozbędnychrzeczy. No myślę sobie jak ja tego nie upchnę to na pewno nikt inny nie da rady, więc pojechałam po lampę i oczywiście że się zmieściła -otrzymała zaszczytne miejsce na tylnej kanapie. No ok ale nadal mam za dużo czasu hmm....już wiem, pojadę do domu zostawię lampę a zabiorę moje cztery tymczasy na kontrolę do lecznicy bo przynajmniej za jednym zamachem wszystko załatwię . Do domu jechałam jakieś 45min wpadłam zostawiłam lampę Klakiera , Wasyla i dwa inne kociska zapakowałam w dwa koszyki wiklinowe (bo przecież po łapance transporterów brak) ha nawet zdążyłam zmyć podłogę co ją Klakier systematycznie paskudzi i włączyłam lampę.
Dobra do sześciu transporterów już nic nie upchnę więc koszyki lądują na kanapie zamiast lampy-ok jedziemy.
No ale jak zwykle myślenie mam na najwyższych obrotach, przecież skoro już jadę to zajrzę na Omłotową czy coś się nie złapało. I wtedy zaoszczędzę chociaż jednego kursu ha ależ jestem sprytna
Kolejne 45min później w łódzkich korkach, jedno zrobiło kupę drugie się porzygało myślę sobie świetnie, czy ja muszę mieć takiego pecha????
Podjechałam sprawdzić klatki jedna pusta- no trudno, druga no oczywiście kto w niej siedzi???? Po raz czwarty Misiu z małym rozumkiem ehhhh....
Oto on:
No dobra zostaje trzecia zakradam się i widzę jedno ze spuchniętym pyszczkiem siedzi w klatce a drugie zaropiałe śpi obok, niewiele myśląc capnęłam za kark i wrzuciłam do łapki ufff.....Dzwonię do Kasi że się złapały i w ogóle cudownie skończyłyśmy rozmawiać a ja jak debil stoję i myślę że po pierwsze to nie mam transportera a po drugie to gdzie ja to do jasnej anielki upchnę. No nic przecież nie wypuszczę, więc upchnęłam klatkę łapkę na transportery do bagażnika i wreszcie w cudnym smrodzie ruszyłam do lecznicy.
Parkuję i myślę hmmm....osiem transporterów (tzn. 6 plus 2 koszyki) i klatka łapka- przecież ja to będę na cztery razy nosić, ale potrzeba matką wynalazków
więc:
tym sposobem zasuwałam tylko dwa razy
No więc w kolejce przede mną czekał Krystian z Gabi i inne dwie Panie, miny czekających bezcenne. Ale to nic bo za mną był Pan z pieskiem i trzy razy się mnie pytał czy wszystkie kotki czekają na wizytę
No a dalej to już tylko wyciąganie, odpchlenie,zastrzyki i inne takie tam nic ciekawego .
I troszkę zdjęć:
Pan kot z opuchniętym pyszczkiem:
A tak mniej więcej wyglądały wszystkie te co mają tymczas: