Od razu zapaliła mi się czerwona lampka

Kot podobno na początku był dziki, bał się ludzi, ale pani zaczęła go dokarmiać, kotek zaczął przychodzić na posiłki i dawał się już głaskać.
Po powrocie z urlopu pojechałam na te działki i przywiozłam takie oto cudo





Kot ewidentnie domowy. Po przyjeździe do domu zachowywał się tak jakby mieszkał w nim od zawsze



Na ciele mnóstwo ranek i strupów, chyba to wynik walk kocurów. Jedno ucho w fatalnym stanie, podobno miał na nim ropnia, który sam pękł i się wylał. Przestraszyłam się też, że kotek jest chory, bo ma dziwny pyszczek, wygląda jakby miał powiększone węzły chłonne przyżuchwowe.
Ale byłam z nim już u weta i to co ja wzięłam za powiększone węzły chłonne, to pan doktor mówi, że nie są to węzły (węzły są niżej), a takie zgrubienia skóry z obu stron i to jest wynik walk kocurów. Mówi, że w dobrych warunkach te zgrubienia po jakimś czasie zanikną. Tylko że ten czas to nie tak od razu, a za kilka miesięcy.
Ale wielkie UFF!!! bo testy FeLV/FIV chłopak też ma ujemne


Brudny niemiłosiernie, ale jaki ma być skoro jest biały i tyle czasu błąkał się po działkach. Domyje się, odkarmimy, wychuchamy i zrobimy z niego pięknotka. I wtedy poszukamy mu domu najlepszego na świecie! A kotek jest przeuroczy, bardzo grzeczny, wręcz oaza spokoju. Zupełnie nie czuje się, że jest nowy kot w domu. Do tego uwielbia człowieka, bez przerwy się przytula, najbardziej lubi wtulić się w ramię i tak spać. Widać po nim jak bardzo jest szczęśliwy, że wreszcie skończyła się jego poniewierka...


Na imię dostał Kaj

może ktoś się zakocha w białym Kaju...?