Strona 1 z 6

Kielce -Indianer zawrócił z drogi za TM a potem umarł ;((

PostNapisane: Sob lip 11, 2015 19:35
przez fiona.22
Najgorsze chwile są już na szczęscie za nami...
Wczoraj zadzwonił do mnie znajomy, że na poboczu leży kot, że jest poraniony, że zakrwawiony, że nie reaguje a jego ciało całe drży. Kazałam natychmiast zbierać kota, mnie zgarnęli po drodze a weterynarz już na nas czekał.
Umierałam ze strachu, że nie zdążymy dojechać... zdążylismy chyba w ostatniej chwili !

Kot umazany w zaschniętej krwi, z poranionymi nogami, z lejącą się ropą, z potworną gorączką, skóra i kosci, zaniki mięsni, bez kontaktu, nie miał siły podnieć głowy, z drgawkami, wyjący z bólu, odwodniony.

Zapewne leżał tam kilka dni i spokojnie sobie umierał w niewyobrażalnych cierpieniach. Zapewne widziało go sporo osób ale nikt nie był na tyle odważny by osmielić się podejsć. Skoro leży to pewnie nie żyje a jesli żyje to lepiej nie podchodzić bo "czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal" Nikt nawet nie podniósł słuchawki i nie zadzwonił do schroniska bo przecież to tylko kot...

Co mu się przytrafiło tylko on sam wie. Skutek jest taki, że są poranione wszystkie nogi :!: W najgorszym stanie jest prawy przód i lewy tył. Jest zakażenie, lejąca się ropa a nogi są bardzo spuchnięte. Dostał antybiotyk, leki przeciwzapalne i przeciwbólowe, przeciwgoraczkowe, witaminy i kroplówki. Do wieczora gorączka spadła a kot zaczął łapać kontakt z otoczeniem. Nie miał jeszcze na tyle siły żeby wstać, leżał na boku i próbował podnosić główkę, która po chwili bezwładnie opadała na stół. Rany zostały oczyszczone, futerko umyte z krwi i piachu.
Wieczorem dostał miseczkę pod nos i dosłownie wciągnął wszystko, dławiąc się podczas przełykania i tak mógłby bez końca...
Obrażeń wewnętrznych na szczęscie nie ma, złamań też.
Nie mam zdjęć z wczoraj bo na prawdę nie było czasu na fotografowanie.

Dzisiaj znów cały dzień spędził u lekarza, spuszczanie ropy, kroplówki, zastrzyki i czyszczenie ran. Kocurek zdecydowanie lepiej :!: Jak widać na zdjęciach były chwile kiedy siedział a nawet wstawał. Co prawda to tylko chwile bo biedak jeszcze lecący przez ręce a nogi okropnie bolą... ale jednak kot walczy, nie odpuszcza nawet przez chwilę :piwa: Zaczyna myć sobie futerko ale wszystko wymaga tak dużego wysiłku...
Apetyt dopisuje, kocurek powoli nabiera sił, będzie dobrze - musi być dobrze ! o ile uda nam się opanować zakażenie...
Zobaczymy co pokażą badania krwi, tylko jest problem bo jak tu kłuć tak obolałe łapki :(

W drodze do domu na jego twarzy widać było spokój, cały czas gruchał, pomrukiwał i z żałosnym miaukiem opowiadał swoją historię. Słuchalismy i płakalismy ... Obiecałam mu, że zrobię wszystko, żeby nigdy więcej nie spotkało go nic złego... a on tulił się do ręki i mruczał...

Dostał imię Indianer bo na twarzy pod oczkami ma wymalowane barwy wojny. Bo to jest kot wojny, walczący do końca. Twardziel, który patrząc w oczy smierci nie bał się powiedzieć "nie idę z tobą, będzie bolało ale wracam !"

Indianer ma ok 1,5 roku, waży 2,9 kg...
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z łapek cały czas saczy się ropa...

Obrazek

Jest też jedna bardzo ważna i podnosząca na duchu rzecz, którą uswiadomiłam sobie kiedy emocje troszkę opadły :!:
Znajomy, zatrzymał się przy konającym kocie i zdecydował się wykonać telefon, by szukać pomocy. Przecież mógł pojechać dalej, udać że nie widzi, wmówić sobie, że skoro leży to pewnie nie żyje... jak cała reszta. Serce rosnie :!: tym bardziej, że jest to osoba kompletnie nie zwierzątkowa, uważająca że selekcja naturalna, że zwierzęta same sobie przecież poradzą itp.
Mogłam olać tą znajomosć, bo przecież nie lubi zwierząt to pewnie jest złym człowiekiem. Ale jednak mimo wszystko, dzisiaj mogę sobie powiedzieć, że warto było :!: Warto było własnie dla Indianera :!: Warto było przedstawiać swoje stanowisko, uswiadamiać, tłumaczyć że zwierzęta też czują ból, że mają uczucia, że chcą żyć i same sobie nie zawsze poradzą... nawet wtedy gdy ta druga osoba stuka się w czoło i usmiecha pod nosem :!:
Jestem przekonana, że w innych okolicznosciach, ten człowiek przeszedłby koło kota obojętnie tak jak cała reszta... Tymczasem znajomy jest bardzo przejęty stanem kota, usłyszał jego krzyk, dostrzegł jego cierpienie słyszał jak opowiada, poczuł jak się tuli...cos pękło... Dzisiaj też był z kotem u lekarza i zadeklarował, że pokryje koszty leczenia (mam nadzieję, że się nie wycofa bo rachunek będzie pewnie spory :wink: )
Padło też pytanie czy jak się go wykastruje to nie będzie tak smierdział :mrgreen:
W tym wypadku warto było własnie dla Indianera, może w kolejnym przypadku uda się uratować kolejne życie :ok: nigdy nie warto odpuszczać :ok:

Szukam dla Indianera domu nie wychodzącego, z zabezpieczeniami i siatkami. Szukam ludzi zwierzątkowych, którzy pokochają Indianera i zapewnią mu spokojne i bezpieczne życie do końca jego dni. Ludzi, którzy będą traktować Indianera jak dar od losu, którzy będą słuchać jego opowiesci i rozpuszczać go bez ograniczeń. To wyjątkowy kot i nie możemy zmarnować szansy, którą dostał od życia. Kot jest bardzo pro ludzki, pięknie współpracuje z lekarzami, pokazuje gdzie go boli. Rozumie wszystko co się do niego mówi i odpowiada na wszystkie pytania. Oczywiscie przeprowadzka będzie możliwa kiedy Indianer stanie na łapki :ok:

Re: Kielce -Indianer historia kota, który zawrócił z drogi z

PostNapisane: Sob lip 11, 2015 19:52
przez izydorka
:ok:

Re: Kielce -Indianer historia kota, który zawrócił z drogi z

PostNapisane: Sob lip 11, 2015 20:04
przez Erin
Super akcja :ok: Obu kiciuś szybko doszedł do siebie :201461 :ok:
I może będzie miał swojego Dużego? W końcu jest takie powiedzenie "nigdy nie mów nigdy" 8)

Re: Kielce -Indianer historia kota, który zawrócił z drogi z

PostNapisane: Sob lip 11, 2015 20:41
przez Niutek
Jaki śliczny :1luvu:
Miał szczęście, że do Was trafił :wink: Trzymam mocno kciuki :ok: i gdyby nie moje stado, byłby mój :wink:

Re: Kielce -Indianer historia kota, który zawrócił z drogi z

PostNapisane: Sob lip 11, 2015 20:45
przez Meteorolog1
Pozdrawiam Cię z całego serca śliczny kocie Indianerze. :201461 :ok: :ok: :ok: :201461

Re: Kielce -Indianer historia kota, który zawrócił z drogi z

PostNapisane: Sob lip 11, 2015 20:45
przez Zyta Felicjańska
Super!

Re: Kielce -Indianer historia kota, który zawrócił z drogi z

PostNapisane: Sob lip 11, 2015 20:56
przez tamiss
Będę bardzo mocno kibicować Koteczkowi :ok: :ok:

Szkoda, że kot, którego my zabraliśmy z jezdni nie miał tyle szczęścia...
Sorki,ale wspomnienia wracają, i nawet kolor miał troszkę podobny...

Re: Kielce -Indianer historia kota, który zawrócił z drogi z

PostNapisane: Sob lip 11, 2015 21:20
przez Kinnia
a może kocio ma juz swojego Dużego, tylko Duży jeszcze nie wszystko rozumie
myslę, że to może byc kwestią czasu i kolejnego błysku świadomości :wink:

Fiona 22 - pozdrów ode mnie Znajomego :D

Re: Kielce -Indianer historia kota, który zawrócił z drogi z

PostNapisane: Sob lip 11, 2015 21:30
przez fiona.22
Kinnia pisze:a może kocio ma juz swojego Dużego, tylko Duży jeszcze nie wszystko rozumie
myslę, że to może byc kwestią czasu i kolejnego błysku świadomości :wink:

Fiona 22 - pozdrów ode mnie Znajomego :D


Niestety, nie ma takiej opcji :roll: Znajomy ma tak potworną alergię, że do nas zagląda góra na 30 min nafaszerowany przed wejsciem lekami antyhistaminowymi :mrgreen: Do tego moje dziewczyny są tak miłe, że albo rozsiadają się obok i zaczynają się myć, albo łaszą się i ocierają co skutkuje natychmiastowym zasmarkaniem i zakichaniem... no i koniec wizyty :mrgreen:

Re: Kielce -Indianer historia kota, który zawrócił z drogi z

PostNapisane: Sob lip 11, 2015 21:45
przez ASK@
Czasem trukanie daje efekty. Niech to będzie tylko jeden co przyswoi. Ale to jedno życie więcej.
Kot jest piękny i dzielny.

Re: Kielce -Indianer historia kota, który zawrócił z drogi z

PostNapisane: Sob lip 11, 2015 22:16
przez LimLim
Biedne te jego łapunie :(

Oby już tylko było lepiej :ok:

Re: Kielce -Indianer historia kota, który zawrócił z drogi z

PostNapisane: Sob lip 11, 2015 22:20
przez KotwKratke
szacun dla Znajomego i dla Ciebie :201494
3maj sie dzielny kocie :ok: :ok: :ok:
będziemy kibicować :201461

Re: Kielce -Indianer historia kota, który zawrócił z drogi z

PostNapisane: Nie lip 12, 2015 0:51
przez Ta-od-Toji
Chylę czoło przed Panią i Znajomym (widocznie jednak ma Pani dar przekonywania...).
Trzymam kciuki za kiciusia (jest śliczny i ma piękne, mądre oczy): jego zdrowie, oraz najlepszy dom z kochającym opiekunem...

Re: Kielce -Indianer historia kota, który zawrócił z drogi z

PostNapisane: Nie lip 12, 2015 6:10
przez iwona66
Zaciskamy łapki za zdrówko rudzielca .

Re: Kielce -Indianer historia kota, który zawrócił z drogi z

PostNapisane: Nie lip 12, 2015 8:02
przez Erin
Zdrówka malutki :ok:
Szkoda, że znajomy alergik, to mocno utrudnia kontakt ze zwierzętami.

A tak w ogóle, to czy można się skutecznie odczulić na sierść psa lub kota?