Ucieszyłam się na nowe wieści ale niestety mina mi szybko zrzedła.
Mail zaczyna się od słów: niczego mu nie brakuje...
Dalej dowiedziałam się, że Tilo ZROBIŁ SIĘ agresywny i dziki, skacze po plecach, drapie, gryzie, w nocy przez kołdrę atakuje nogi.
Na koniec maila nastąpiło powołanie się na odpowiedni zapis w umowie adopcyjnej (kot nie spełnia oczekiwań) i pytanie gdzie i kiedy mogą go oddać (decyzja o oddaniu podjęta).
Balkonu nie osiatkowali (szkoda, kocurek miałby dodatkową przestrzeń i nowe wrażenia). Pani twierdzi, że się z nim bawią.
Jak dla mnie Tilo zachowuje się jak znudzony kot. Albo może jest chory? Karcony?
W przyszłym tygodniu pojadę go zobaczyć.
Ogłosiłam go i liczę na cud, że szybko znajdzie nowy dom.
Tak teraz wygląda:



