Jestem tu nowa i piszę do Was, o już nie wiem do kogo się zwrócić o pomoc. Od jakiś 2 miesięcy na parkingu i w okolicy budowy nowego bloku koczuje bezdomny kot. Jakiś czas temu jak wracałam z pracy podszedł do mnie, miauczał oraz się przymilał. Zaczęłam go głaskać i okazało się, że kot oswojony i przyjazny...
Chciałam zabrać go do siebie, ale nie mieszkam sama i niestety nie mogę przygarniać zwierząt - właściciel mieszkania się nie zgodził nawet na tymczas. Zrobiłam rozeznanie na forach czy kot komuś nie zaginął, rozwiesiłam ulotki na osiedlu z prośbą o ewentualny kontakt właściciela - nikt nie zadzwonił.
Poszłam do najbliższej kliniki, powiedziałam o sprawie. Zasugerowali, żeby go przynieść i sprawdzą czy ma czipa. Próbowałam go złapać, jednak było ciężko w torbę dla zwierząt (nie mam plastikowego transportera) i skończyło się tylko na podrapanych rękach.
Napisałam do 3 kocich fundacji działających na terenie Warszawy, jednak jedna odesłała mnie do drugiej, druga do trzeciej, a trzecia powiedziała, że pomoc nie może...
Chciałam zapytać, czy ktoś nie szuka kota do adopcji lub chciałby mi pomóc w jego odratowaniu. Myślałam o Koterii i zdobyciu talonu do klinki - dowiedziałam się, że takie talony przyznawane są osobom, które zajmują się kotami bezdomnymi oraz w znalezieniu domu tymczasowego lub stałego. Kot wygląda na młodego, na pierwszy rzut oka na zdrowego, jest przymilny. Obecnie dokarmiam go saszetkami, potem chodzi za mną i głośno miauczy domagając się mizianek

