W piątek pojechałam do domu Tirki - już w drodze zdecydowałam, że zabieram ją z powrotem i spróbujemy jeszcze raz. Nie mogła zostać, bo zagłodziłaby sie na śmierć. Nie jadła i nie piła ...
Siedziała w najdalszym kącie pod łóżkiem - kiedy do niej zajrzałam, przeciągnęła się w stylu "no jesteś nareszcie" i wyszła do mnie
Pojechałam z nią prosto do weta na wszelki wypadek, okazało sie jednak, ze poza tym, ze schudła pół kilo nawet nie jest odwodniona
U mnie po 5 minutach zachowywała się, jakby nic się przez ostatni tydzień nie wydarzyło
Przemyślałam tą sytuację - wygląda na to, ze za szybko pojechała. Za krótka socjalizacja u mnie. Była 2 tygodnie w klatce w kubraczku po sterylce, potem parę dni w kojcu w kocim pokoju, gdzie mogła się oswoić z atmosferą domu. Jakis tydzień chodziła luzem po pokoju. Zabrakło czasu na normalne domowe życie. Teraz to nadrabiamy - cały dom do jej dyspozycji, już schodzi sama na parter, choć woli być na piętrze. Śpi ze mną w łóżku! (nareszcie mam w łóżku kota - moje darmozjady śpią wszędzie byle nie w łóżku
)
Za jakieś 10 dni pojedzie z powrotem - dostanie swój kojec, jak będzie się czegoś bała, będzie mogła się w nim schronić, a jak będzie chciała poeksplorować, droga wolna.
Mam nadzieję, ze tym razem sie uda ...
Tirka jest swietna, jeszcze parę dni i ciężko będzie ją oddać ... Przytula się, przychodzi na kolana, barankuje, ociera, zaczepia. I bawi sie jak szalona
Normalny, młody kot
Tyle wieści o Tirce.
Znikotek wciąż w garażu - próbuję go zaznajamiać z moimi działkowcami, ale na razie idzie baaaaardzo cieżko
Działka to nie miejsce dla niego. On nie chce towarzystwa kotów czy wolności - chce człowieka ... W garażu też to żadne życie, wchodzę do niego co jakiś czas, ale nie ma mnie na stałe
Do kitu