Ask@, budezonid czy formoterol w turbuhalerze to tak minimalna dawka działająca miejscowo, w drzewie oskrzelowym, że nie ma wpływu na ciążę.
Koty same w sobie nie mają żadnego wpływu na płód, jeśli są zdrowe, niewychodzące i karmione odpowiednio. Kobieta w ciąży powinna być pod opieką mądrego lekarza - jeśli na coś choruje przewlekle, to specjalisty również.
Wyrzucanie z domu kota wbrew woli ciężarnej naraża ją na stres. A stres źle wpływa na ciężarną i na płód.
No chyba, że to sama kobieta w ciąży chce się kota pozbyć. To wtedy warto mu poszukać domu docelowego. Bo takie przerzucanie z domu do domu nie ma większego sensu. Tylko niepotrzebny stres dla zwierzaka.
Marne szansa, żeby ktoś, kto się już kota z domu pozbył z powodu ciąży, przyjął go po ciąży na powrót.
Jeśli ciąża była dobrym powodem zniknięcia kota z domu, to równie dobrym powodem będzie niemowlę, karmienie piersią czy karmienie sztuczne z wyparzaniem butelek.
To tak realnie.
Nieprawdą jest, że dzieci przebywające od urodzenia kotami nie maja nigdy potem alergii. To mit. Wystąpienie alergii nie jest zależne od przebywania lub nie z popularnymi alergenami. Można po latach zareagować alergicznie na ziemniaka. Ryzyko wystąpienia alergii wzrasta, kiedy jedno z rodziców jest alergikiem. Nie musi to być alergia na te same białka. Może być na zupełnie inne. Fakt, że rodzic jest uczulony na kota nie oznacza, że dziecko tez będzie. Dziecko może byc uczulone na pory, sałatę albo trawnik. Albo cokolwiek innego. Albo wcale.
Moje dzieci, póki co, nie są alergikami.
I jeszcze jedna uwaga - im bardziej sterylnie w otoczeniu ciężarnej i niemowlęcia, tym większe prawdopodobieństwo, że układ immunologiczny zacznie wariować
