Kraków. Młody, rudo-biały kot. Bardzo pilne DS/DT

Dzień dobry. Wczoraj późnym wieczorem założyłam na dogomanii wątek z prośbą o pomoc dla kotka, który tej pomocy bardzo pilnie potrzebuje. Dzisiaj dotarłam na to forum, bo może tutaj kotek ma większe szanse by tę pomoc otrzymać. Poniżej wstawiam tekst, który zamieściłam na dogo.
Dzisiejszego wieczoru, gdy byłam na spacerze z moim przyjacielem i naszymi psami (spacerowaliśmy po parku obok Szpitala im Żeromskiego w Nowej Hucie/Kraków), przybłąkał się do nas kotek. Dosłownie wbiegł między nas, nie zważając na to, że na smyczach są nasze czworonogi.
Na szczęście tragedia się nie wydarzyła, bo moja Figa ma już 15,5 roku i chyba w tych ciemnościach nie zauważyła "intruza"
Zajęło jej dobre kilka minut, żeby to wyczuć
Potem tylko się troszkę bała kici. Natomiast pies kolegi, mimo że goni koty, to do tego konkretnego podszedł bardzo po przyjacielsku.
Kot nie boi się psów (przynajmniej tych małych). Ocierał się o nie, nie prychał, nie pokazywał pazurów, nie bił ich łapami, tylko od czasu do czasu robił "koci grzbiet" ale bez najerzania się. Nawet jak pies kolegi próbował go "pokryć", to kot był dziwnie spokojny (czy to możliwe, że ma ruję?) Wygląda na młodego, a nie dorosłego. Futerko miał ładne, ale miał jakieś ranki na uszach. Dało się wyczuć kosteczki i ogólnie wygląda raczej chudo, więc chyba waży za mało
Jest rudo-biały z różowym noskiem i czarnymi oczkami. Śliczny. Nie wiem czy to kociczka czy kocur. Mój przyjaciel obstawia, że dziewczyna, ale nie wiem na jakiej podstawie, bo pod ogon nie zaglądaliśmy. Do nas też podchodził bez problemu, chętnie dawał się drapać po głowie, a po kilkunastu minutach sam wszedł mi na kolana.
Potem kilkanaście minut niosłam go na rękach do domu. A właściwie nie do domu, ale do piwnicy w bloku u przyjaciela. I tu zaczyna się problem. Nie mogę go zabrać. Mój przyjaciel też nie może. I to nie dlatego, że nie chcemy, bo ja baaaardzo bym chciała
Ale niestety oprócz Figi, którą może dałoby się przekupic dobrym jedzeniem, mieszkam z mamą i babcią, a one kategorycznie odmawiają przyjęcia jakiegokolwiek zwierzęcia pod nasz dach. I to nie podlega dyskusji. Już wielokrotnie próbowałam. Jest jeszcze sprawa finansów. Miesięcznie wydaję nawet po 400-500 zł, żeby moją Figę utrzymać przy życiu (cukrzyca, arytmia, problemy neurologiczne). A w gorszych miesiącach, gdy trzeba robić dodatkowe badania i płacić za dodatkowe leki, ta kwota się powiększa. Możliwe, że nawet nie byłoby mnie stać na utrzymanie kolejnego zwierzęcia.
Kot dostał jeść i pić i tę noc bezpiecznie spędzi w piwnicy, ale co dalej? W tej piwnicy zostać nie może. On/ona potrzebuje człowieka, domu, opieki, to widać
Nie wiem czy ktos wyrzucił tego kota, czy go wypuszcza na spacerki (kot nie ma żadnej obroży) czy może urodził się na wolności, ale od małego miał kontakt z człowiekiem? Dzikusem, to on na pewno nie jest. Przeglądnęłam ogłoszenia o zaginionych zwierzętach z Krakowa i nie znalazłam niczego odpowiadającego opisowi tego rudzielca.
Jutro wezmę go do kliniki weterynaryjnej, do której chodzę ze swoją sunią. Zapytam się też właścicielki owego gabinetu, czy nie wzięłaby go do siebie, chociaż na czas szukania domu. Tam na pewno miałby dobrą opiekę. Ale to może nie wypalić.
Na moim osiedlu jest Pani, która pomaga bezdomnym kotom. Na pewno je karmi i umożliwia korzystanie z piwnicy. Ale nie wiem czy sterylizuje :/ Poza tym, nie chcę żeby Rudzielec był kotem piwnicznym.
Znam jeszcze dwie Panie, które są koleżankami mojej mamy i każda z nich ma po jednym kocie. Ich koty nie są wychodzące, na pewno są dobrze zaopiekowane. Nie wiem czy są wysterylizowane :/ Zapytam ich czy nie chciałyby przygarnąć Rudzielca. Ale i ta opcja może nie wyjść.
Dzisiaj nie miałam jak zrobić zdjęć kotu. Może jutro się uda. Bardzo proszę o pomoc. Jeśli żadnej z powyższych opcji nie uda mi się zrealizować, to kot będzie musiał trafić do krakowskiego schroniska. Nie może 24h na dobe siedzieć w piwnicy, nie wiadomo jaj długo :/
I jeszcze jedno. Nie ukrywam, że brakuje mi wiedzy i doświadczenia w szukaniu domów dla kotów. Naprawdę bardzo proszę o pomoc dla tego cudnego kotka.
Dzisiejszego wieczoru, gdy byłam na spacerze z moim przyjacielem i naszymi psami (spacerowaliśmy po parku obok Szpitala im Żeromskiego w Nowej Hucie/Kraków), przybłąkał się do nas kotek. Dosłownie wbiegł między nas, nie zważając na to, że na smyczach są nasze czworonogi.
Na szczęście tragedia się nie wydarzyła, bo moja Figa ma już 15,5 roku i chyba w tych ciemnościach nie zauważyła "intruza"


Kot nie boi się psów (przynajmniej tych małych). Ocierał się o nie, nie prychał, nie pokazywał pazurów, nie bił ich łapami, tylko od czasu do czasu robił "koci grzbiet" ale bez najerzania się. Nawet jak pies kolegi próbował go "pokryć", to kot był dziwnie spokojny (czy to możliwe, że ma ruję?) Wygląda na młodego, a nie dorosłego. Futerko miał ładne, ale miał jakieś ranki na uszach. Dało się wyczuć kosteczki i ogólnie wygląda raczej chudo, więc chyba waży za mało

Potem kilkanaście minut niosłam go na rękach do domu. A właściwie nie do domu, ale do piwnicy w bloku u przyjaciela. I tu zaczyna się problem. Nie mogę go zabrać. Mój przyjaciel też nie może. I to nie dlatego, że nie chcemy, bo ja baaaardzo bym chciała

Kot dostał jeść i pić i tę noc bezpiecznie spędzi w piwnicy, ale co dalej? W tej piwnicy zostać nie może. On/ona potrzebuje człowieka, domu, opieki, to widać

Jutro wezmę go do kliniki weterynaryjnej, do której chodzę ze swoją sunią. Zapytam się też właścicielki owego gabinetu, czy nie wzięłaby go do siebie, chociaż na czas szukania domu. Tam na pewno miałby dobrą opiekę. Ale to może nie wypalić.
Na moim osiedlu jest Pani, która pomaga bezdomnym kotom. Na pewno je karmi i umożliwia korzystanie z piwnicy. Ale nie wiem czy sterylizuje :/ Poza tym, nie chcę żeby Rudzielec był kotem piwnicznym.
Znam jeszcze dwie Panie, które są koleżankami mojej mamy i każda z nich ma po jednym kocie. Ich koty nie są wychodzące, na pewno są dobrze zaopiekowane. Nie wiem czy są wysterylizowane :/ Zapytam ich czy nie chciałyby przygarnąć Rudzielca. Ale i ta opcja może nie wyjść.
Dzisiaj nie miałam jak zrobić zdjęć kotu. Może jutro się uda. Bardzo proszę o pomoc. Jeśli żadnej z powyższych opcji nie uda mi się zrealizować, to kot będzie musiał trafić do krakowskiego schroniska. Nie może 24h na dobe siedzieć w piwnicy, nie wiadomo jaj długo :/
I jeszcze jedno. Nie ukrywam, że brakuje mi wiedzy i doświadczenia w szukaniu domów dla kotów. Naprawdę bardzo proszę o pomoc dla tego cudnego kotka.