Dość dawno nie pisałam, więc kilka
njusów.
Dwa tygodnie temu zdrowotnie posypała się
Fruzia.
Jest to kotka nieoswojona, absolutnie nieobsługiwalna,
która nie powinna być zabierana ze środowiska. No ale...
Najpierw była złapana na sterylkę, wypuszczona,
a wkrótce potem łapana ponownie, gdy okazało się, że nie może tam zostać.
Nic dziwnego, że do człowieka nie ma zaufania za grosz.
Wzięłam ją na DT świadomie, licząc się z ryzykiem nieoswojenia.
No i Fruzia zakatarzyła się i zagluciła – strasznie!
Zawalone oczy i nos, gorączka, brak apetytu...
Żeby ją spakować do weta, niezbędna była klatka kenelowa,
do której też zagoniłam ją fuksem
(dzięki temu, że kotka najpierw wpadła do małego drapaka z "dziuplami").
Na szczęście, od niedawna mam weta na miejscu, więc nie muszę już dodatkowo stresować kotów dojazdami.
W gabinecie kotka była pacyfikowana do zastrzyków przez dwóch wetów
Panna Fruzia już wyleczona, zostały tylko ślady po wycieku z oczu.
Korzystając z "aresztu" odrobaczyłam kicię, a dzisiaj zaszczepię i w końcu wypuszczę z klatki.
A tydzień temu coś stało się z okiem rezydenta
Gacka.
I to wybuchowo, w ciągu kilku godzin.
Gdy wróciłam z pracy, gacusiowe oko było opuchnięte i zaklejone ropą.
Gorączki brak. Wet mówi, że może to być uraz (któryś załatwił go pazurem?
Nie ma u mnie kocich walk, ale przypadkowo może?)
Gacek się leczy, chociaż dość opornie.
I wierzga przy zakraplaniu
A wczoraj wróciła z adopcji agentka
Nikita.
Nie dogadały się z Fridą.
Obie kotki znam, bo obie są z mojego DT, a jednak się nie udało.
U mnie Frida bardzo dobrze funcjonowała w stadzie,
nawet zaprzyjaźniła się z młodym Frodem, dość energicznym...
Z kolei Nikita, która początkowo sprawiała wrażenie jedynaczki,
też szybko i bezkonfliktowo wtopiła się w stado.
Wydawało się więc, że kotki będą mogły mieszkać razem.
Ale nie wszystko da się przewidzieć na 100%.
Początkowo wszystko szło w dobrym kierunku, kotki zaczęły się już razem bawić...
Ale Nikita, kotka młoda, ciekawska, bardzo odważna, skoczna i zręczna,
która w stadzie była tonowana, w sytuacji jeden na jednego rozhulała się na dobre.
I zaczęły się kocie zapasy, naskoki i podgryzania,
które dla młodej były świetną zabawą, a dla Fridy atakiem.
Doszło do tego, że Frida nie miała chwili spokoju, "atakowana" była nawet przy kuwecie,
w końcu zaczęła posikiwać po kątach i trzeba było dla jej dobra zabrać Nikitę.
Uspokajacze nic by nie dały, bo Nikita nie zaprzestałaby swoich zabaw,
zresztą czemu miałaby to robić? Jest zdrową młodą kotką, ma do tego prawo.
A Frida ma prawo do spokoju.
Przydałoby jej się kocie towarzystwo, ale jednak kogoś spokojniejszego, może w podobnym wieku.
Mam tylko wyrzuty sumienia, że nie wyczułam, że z Nikity wyjdzie taki kozak.
Co prawda była u mnie krótko, bo tylko miesiąc, no i w stadzie była grzeczna...
Nikita wyrosła, jest piękną kolorową kocicą.
Na razie izoluję w kuchni.
Jest trochę zestresowana, syczy na wszystko, popłakuje, patrzy jak by nawiać...
ale pozwala się głaskać, je i kuwetuje.
Rano ponosiłam ją po mieszkaniu, wszystkie koty zostały osyczane,
na balkonie się uspokoiła i pilnie sprawdzała zabezpieczenia
Wypuszczę ją dzisiaj po pracy, pod kontrolą.
Wraz z DS mamy nadzieję, że obie kotki wkrótce wrócą do równowagi psychicznej.
Nikita na szafkach kuchennych:
Gdzie ja ZNOWU trafiłam???