Ostatni dzień lutego, a mróz jak z czasów przed globalnym ociepleniem
Na działkach dajemy radę, koty grube i stawiają się na posiłki w miarę regularnie.
W miarę, bo np.
Nina nie zawsze.
Gdy jej nie ma, idę na poszukiwania.
I najczęściej znajduję pod żywopłotem w dalekim kącie ogródków działkowych.
Dlaczego tam siedzi? Nie wiem.
Tuż za działkowym ogrodzeniem jest dom.
Znajomy pomieszkujący na działkach, przyjeżdżający też czasem zimą, mówi że Nina kręci się koło tego domu.
Może ją dokarmiają. Ale raczej nie zaprosili na pokoje...
Biorę więc kotę na ręce i przynoszę, żeby zjadła coś mokrego, póki nie zamarznie (mokre).
Pod koniec grudnia przestała pokazywać się jedna z czarnulek,
Negrita.
To pierwsza kotka wolnożyjąca, którą łapałam na sterylkę (aborcyjną, niestety).
Też łagodna, zawsze wybiegała do bramy i "kazała" się nieść do stołówki, gdy był śnieg.
Nigdzie nie mogłam jej znaleźć, aż ten sam znajomy opowiedział, jak to Negrita upodobała sobie jednego z działkowiczów
i gdy tylko przyjeżdżał, pędziła na jego działkę.
Ponoć tamten pan zastanawiał się nad przygarnięciem kotki.
Mój znajomy ostatni raz widział Negritę w dniu, kiedy pan był na działkach.
Może więc zabrał ją do domu. Może...
Niestety, nie znam pana ani nie mamy na niego namiarów, więc na potwierdzenie muszę poczekać.
Byle do wiosny...
PS.
Jeszcze z działkowych niusów – w ub. tygodniu musieliśmy wypłoszyć sarnę,
która wtargnęła na działki pewnie przez czyjąś nieuwagę przy bramie.
Z głodu by tu nie umarła, ale to nie teren dla niej – pełno płotów, rowów, studzienek,
czasami ktoś z psami...
Pognała w las