Patmol ma rację
1 stycznia tego roku o godzinie 8,15 odeszła moja kicia, moja kochana przyjaciółka Mała Dama
przez całe życie nie chorowała na kocie choroby
po śmierci Tekili miała depresję, wyła, wygrzebała się z tego, pokochała Ichigo, było już ok
w przeciągu półtora tygodnia pomimo diagnostyki i leczenia dostepnego w tym kraju, czasu poświęconego tylko Jej i pomocy .... po prostu odeszła
neurolodzy twierdzą, że miała masywny wylew, twierdzą, że latami coś się w Jej mózgu działo, być może rósł tętniak
nikt nie chciał jej sedować do TK czy MRI, odradzali mi transport
gdyby dała mi chwilkę dłużej zrobiłabym w szpitalu ludzkim, na miejscu
nie dała mi tej chwilki
odeszła
a ja wciąż myślę dlaczego?
w maju 8, odszedł mój Rudy, walczył z rakiem ile mógł, ponad 2 lata
gdzie cierpliwie znosił leczenie, wożenie, wyjazdy, wizyty .... patrzył w oczy i cierpliwie znosił wszystko
gdy nie mógł dłużej, wyprowadził mnie do ogrodu, poszedł "spać" przy samochodzie "bo wiesz mała, tam mi jest zawsze wygodnie, a jak z tej roboty wrócisz, to ja jak zawsze, będę tu czekał"
Rudy nigdy nie chorował przez te 16 lat, no, moze ze 2 razy miał biegunkę gdy coś na spacerze na trawniku zeżarł
itd.
nie mamy władzy nad wszystkim i mimo wszystko
możemy tylko nie zwariować, aby byc dla innych
jak ja musiałam być dla kota bez oczu, ze zgorzelą mięśnia łapy czy Aleksandra, kota, który strawił prawie całego siebie
wiesz, że Cię lubię