Ależ ja nikomu nie zarzucam, że "się miga".
Nikt nie ma obowiązku brania tymczasów.
Jedni nie mogą, inni nie chcą – i nikomu nic do tego.
W tym przypadku rozbawił mnie "liczbowy" argument, i tyle.
Pani w ogóle nie musiała się tłumaczyć; i tak dobrze, że zechciała przetrzymać kotkę przez noc.
Ja też kilka lat temu wpadłam w panikę na myśl o przyjęciu kolejnego kota.
Miałam wtedy właśnie cztery
Nowa trisia robi się coraz bardziej nerwowa.
Najchętniej nawiałaby z mieszkania – idę do drzwi, ona natychmiast za mną i pcha się do wyjścia.
Otwieram balkon – wyskakuje i pilnie sprawdza siatkę
Wychodząca? No to u mnie nie powychodzi...
Na koty już nie syczy, za to głośno buczy i wali łapą, gdy któryś podejdzie
Przed wyjściem do pracy zamknęłam ją samą w kuchni, trudno.
Czarny
Zanzibar (dla przyjaciół
Zibi) objawił swoje prawdziwe oblicze.
Miałam go za spokojnego, grzeczniutkiego, trochę ciapowatego miziaka.
Miziasty owszem jest, aż za bardzo.
Nikogo się nie boi, do każdego leci się przymilać,
wlazł do transportera ludzi, którzy przyjechali po Kapsla...
Okazał się też kocurkiem całkiem żwawym,
skacze po stołach i kanapach, gania się z kotami...
Ale sensem jego istnienia jest towarzyszenie człowiekowi, zawsze i wszędzie.
Strasznie trudno upilnować, żeby nie wyszedł za mną z mieszkania.
Zibi wymyśla różne fortele, np. oplata mi nogę łapkami i tak sobie wisi
Na szczęście robi to bezboleśnie.
Nie mam dobrych jego zdjęć, bo Zibi nie dość że czarny, to nie chce współpracować, pcha się do aparatu.
Śmieszny jest.
Jego mordka trochę przypomina Szczerbatka z "Jak wytresować smoka" (na tym zdjęciu akurat nie).