Tu trochę historii skopiowane z FB
Kiedy cud znalezienia DT stał się faktem -- https://www.facebook.com/photo.php?fbid ... =1&theater
Migiel podstawy - https://www.facebook.com/photo.php?fbid ... permPage=1
Manta podstawy - https://www.facebook.com/photo.php?fbid ... =3&theater
Dwójka rozbitków – Manta i Migiel.
Szukają razem domu bezpiecznego. To znaczy z zabezpieczonymi oknami, z zabezpieczonym balkonem. Na dzieci dość dobrze reagują. Potrzebują sporo uwagi i zabawy. Uwagi, bo Migiel wciąż ma jednak problem z oczami, wymagają codziennego przemywania. A u Manty trzeba obserwować łapki.



Obydwoje ponad rok temu wyrwani ze swojego środowiska i wrzuceni do schroniska. Dzikusy bez szans na znalezienie domu. Pręgowana Manta była najdziksza z rodzeństwa, nikt jej takiej nie chciał i została w schronisku. Biały, z czarnym ogonkiem i dwoma łatkami Migiel długo był ze swoim dzikim bratem w jednej klatce. W końcu jego brat Mangus nie wytrzymał stresu i odszedł. Został sam w klatce.
W schronisku takie dzikuski mogą albo się przemóc i zaakceptować ludzi albo trafiają na kociarnie, gdzie mają jeszcze mniejsze szanse na oswojenie i dom.
Tak się stało z Mantą i Migielem, trafiły na kociarnię, bo musiały zrobić miejsce w klatkach dla innych.
Manta „szczęśliwie„ nabawiła się kontuzji i musiała mieć operowane kolano. Wróciła do klatki i decyzja o jej przyszłości mogła być przesunięta w czasie ale na krótko. Migiel przeniesiony na kociarnię ukrył się w domku i nie chciał z niego wychodzić ani na chwilę a trzeba było walczyć o jego oczy bo paskudny wirus wciąż był nie wyleczony.
Jak dla takich szukać ratunku?. No bo Manta musiała ćwiczyć tzn. chodzić, biegać po zabiegu a chore oczka Migiela wymagały systematyczności w zabiegach. Dla Manty wymiary klatki nie pozwalały ani na bieganie ani na zdobywanie zaufania do ludzi czy otoczenia. Migiel w klatce czuł się bezpieczny ale musiał ją opuścić choć wiadomo było, że na kociarni będzie miał mniejsze szanse na zdobywanie zaufania do ludzi. A to jest warunek aby dobra dusza pochyliła się nad ich losem i przygarnęła na zawsze. Więc trzeba było szukać miejsca na zabiegi i socjalizację kocią.
I udało się. M-ki znalazły dom tymczasowy. Cierpliwy, bez zbytnich ograniczeń czasowych.
Zaczął się nowy rozdział w ich życiu.
M&M zaczęły swój powrót do ludzi na początku lipca ubiegłego roku.
Pierwsze dni były trudne ale miały sporo spokoju, bo zamieszkały same „ na dużym metrażu”, w pokoju z kuchnią. Jednak każde wejście człowieka powodowało panikę. Widać było tylko znikające koniuszki uciekających ogonów.
To trwało jakieś 3 tygodnie. Potem zaczęły ostrożnie wystawiać mordki, potem ostrożnie bawić się. W końcu udało się wziąć Migiela na ręce. Jeszcze kilka dni i zaczęliśmy leczyć oczka.
Manta w tym czasie cały czas ćwiczyła chodzenie. O zabiegu przepukliny nawet nie myśleliśmy (a i ten problem od początku istniał), zbyt wielkim stresem był każdy dotyk. Ale chodziła, biegała, ćwiczyła. Teraz tylko czasami można zobaczyć, że gdzieś tam Manta postawi łapkę pod innym kątem. Biega z Migielem zupełnie swobodnie.
A Migiel – no cóż, przyzwyczaił się do zabiegów mycia i zakrapiania oczek. Sam przychodzi i spokojnie pozwala sobie wszystko zrobić. Po kilku lekach, które zostały zastosowane wygląda na to, że „ten typ tak będzie miał”, że będzie wymagał systematycznego mycia oczek tak jak persy. Na białej mordce widać te ślady zbrązowiałych łez. Ale to już nie jest problem, bo Migiel bardzo to lubi, ogólnie lubi być blisko. Poza tym lubi bawić się, biegać przez tunel, kraść piórka na patyku i wynosić daleko, biegać za piłeczką, nosić w pyszczku wszystko co tylko da się wziąć, dawać brzuszek do głaskania, zaglądać i towarzyszyć we wszystkim co się robi.
Manta też robi to wszystko, tylko ostrożniej. Już wie, że potrzebuje bliskości człowieka tylko jeszcze nie wie na ile może dopuścić do kontaktu fizycznego. Chwilkę pogładzić, proszę bardzo ale nie za długo. Wszystko na jej warunkach. Ale to się zmienia w oczach. Odwagi przybywa a obawy ubywa. Kiedy Migiel siedzi na kolanach i poddaje się oczkowym zabiegom Manta jest blisko nóg i łasi się i chce być głaskana. Jakby wiedziała, że wtedy jest bezpieczna, bo Migiel przeszkadza w próbach wzięcia jej na kolana. Ale to już niebawem się stanie i ona przyjdzie i będzie chciała być blisko.
W połowie grudnia Manta miała operowaną przepuklinę. W tej chwili jest już wszystko w porządku i brzuszek zaczyna zarastać. Okres bezpośrednio po zabiegu był dla niej trudny ale też wtedy właśnie poczuła czym jest przytulenie i głaskanie. Widać było, że mimo przysypiania czuje tę przyjemność dotyku i zapamiętała to.
Obydwoje jedzą może nazbyt chętnie i przydałoby się troszkę odchudzić. Chrupki są dobre, niektóre saszetki też ale najlepsze jest surowe mięso. Czasem nie pogardzą kawałkiem sparzonej ryby, czy odrobiną serka.
Nie mają żadnych problemów w kuwecie od samego początku. Problemy z brzuszkiem Manty też już należą do przeszłości.
Chcielibyśmy, żeby znalazły dom razem. Przez ten czas kiedy są razem bardzo się do siebie przywiązały i bardzo mocno reagują na to co się dzieje z drugim. Dlatego nie chcielibyśmy ich rozłączać. Obydwoje teraz już są zupełnie innymi kotami niż w połowie ubiegłego roku.
Tylko do kochania kogoś bardzo potrzebują. Tej bliskości i czułości potrzebują i tych najlepszych kolan, na których będą się czuły bezpiecznie.
Telefon kontaktowy 607 988 365