Sytuacja wygląda tak: u moich rodziców na ogródku jakiś czas temu "wylęgły się" kocięta. Ojciec straszny kociarz, więc nie miał serca wyganiać... i tak to sobie trwa od jakiegoś czasu, koty są karmione i głaskane ale większość nie da się specjalnie dotykać... wszystkie to przybłędy oraz dzieci kotki jednej i drugiej, obecnie jest na stanie kilka dorosłych (prawie) kocurów i tylko jedna kocica + kociątko. Bo ja wiem? 6 albo 7. Będzie łapanie kocicy i sterylizacja, bo serce nam się kraje że rodzi a młode w większości nie przeżywają (dłuższa historia, bo była jeszcze jedna kotka, córka starszej - też rodziła)
Pech taki, że na koty w pomieszczeniu zamkniętym reaguję anafilaksją. Nie ma opcji by którykolwiek kot zatrzymał schronienie u mnie czy u rodziców.
Śliczny, lekko zadziorny. Z oczywistych względów (żyje dziko) nie załatwia się do kuwety, nie był szczepiony ale z myślą o znalezieniu mu domu - jest regularnie i skutecznie oswajany.
Na terenie Szczecina i Stargardu Szcz. dowóz bezproblemowy. Czy znajdzie się ktoś? Bardzo nam zależy, by trafił w dobre ręce.




