2 koty pilnie szukają domu z ogrodem.

Wólczańska 21 - typowe łódzkie podwórko-studnia, wybetonowane, ciemne, ciasne. Kiedyś było tu mnóstwo kotów, niekastrowane kotki rodziły na okrągło, kociaki umierały na koci katar, ginęły pod samochodami. Po wkcji sterylizacyjnej ilośc kotów zasadniczo się zmniejszyła, obecnie są tylko 3. Najstarsza kotka, którą udało się złapać na sterylizację dopiero kiedy kolejne kociaki siedziały w transporterze, a jedyna droga do nich prowadziła przez klatkę-łapkę... Jej syn, podobny do niej tak bardzo, że kiedy się złapał, byłyśmy pewne, że to matka. Wreszcie wysterylizowana kotka zwana Uszatkiem (ma załamane uszko). Uszatka jest oswojona z karmicielkami (ja i mieszkająca tam p. Ewa), każe się głaskać i drapać. Matka i Syn są dzikie, nie dają się dotknąc.
Koty mieszkały na tym podwórku, były karmione, sypiały w piwnicach i dawnej wc (miały tam wycięte okienko) i wszystko było dobrze, ale na posesji niedawno pojawiły się szczury. Natychmiast karmienie kotów zostało uznane za główny powód obecności gryzoni. Posesja jest zgłoszona do deratyzacji. Dawne wc jest już dla kotów niedostępne, wkrótce zamkną piwnice i koty nie będą miały gdzie się schronić. Poza tym nie mozna zostawić im jedzenia (poprzednio zostawiałysmy w byłym wc), zjedzą tyle, ile zdążą podczas krótkiego karmienia. Moze uchowa się miseczka z wodą, ale i to nie jest pewne. Lokatorzy zawsze byli wrogo nastawieni do kotów, po sterylizacji trochę się to wyciszyło, ale teraz koci prześladowcy znów mają argumenty przeciw karmieniu. Mogą próbować otruć koty, zresztą koty i tak mogą się śmiertelnie struć, jesli zjedzą szczura, który połknął trutkę.
W sumie - koty trzeba z tego podwórka zabrać. Najlepiej byłoby wyadoptować Matkę i Syna do jakiejś stadniny, gospodarstwa, a Uszatce szukać domu wychodzącego. Ale taka wersja jest mało realna, bo - jak wspomniałam Matka jest "niełapalna". Oczywiście, będziemy próbować złapac wszystkie 3, ale patrząc realnie, szanse są raczej na złapanie Syna i Uszatki. Ta dwa koty sa zresztą bardzo zaprzyjaźnione, bardziej niż Matka z Synem. Jeśli Matki nie da się złapać, pozostanie szukać domu dla Uszatki i Syna. Dom powinien być wychodzący, bo Uszatka nie toleruje zamknięcia, próbowałysmy "udomowić ją" wiedyś w mieszkaniu pani Ewy, ale kotka stanowczo domagała się wypuszczenia. Owszem, lubiła być w domu, lubiła głaskanie, ale koniecznie chciała wychodzić. Teraz P. Ewa ma na tymczasie Szarusia, a ponieważ w jej mieszkaniu nie da się rozdzielić kotów (jedno pomieszczenie), nie ma szansy, aby "podwórkowe" zainstalować u niej.
Wiem, ze to jest najgorszy czas na szukanie domu dla dorosłego kota, ale muszę próbować, zanim ktoś z lokatorów zrobi kotom krzywdę. Czy ktokolwiek przygarnąłby do domu z ogrodem miłą kotkę i zaprzyjaźnionego z nią kocurka?
Uszatka (jeszcze bez załamanego uszka)

Uszatka z zaprzyjaźnionym Synem

Matka (stare zdjęcie, jeszcze przed sterylizacją)

A tak wygląda to podwórko:

Koty mieszkały na tym podwórku, były karmione, sypiały w piwnicach i dawnej wc (miały tam wycięte okienko) i wszystko było dobrze, ale na posesji niedawno pojawiły się szczury. Natychmiast karmienie kotów zostało uznane za główny powód obecności gryzoni. Posesja jest zgłoszona do deratyzacji. Dawne wc jest już dla kotów niedostępne, wkrótce zamkną piwnice i koty nie będą miały gdzie się schronić. Poza tym nie mozna zostawić im jedzenia (poprzednio zostawiałysmy w byłym wc), zjedzą tyle, ile zdążą podczas krótkiego karmienia. Moze uchowa się miseczka z wodą, ale i to nie jest pewne. Lokatorzy zawsze byli wrogo nastawieni do kotów, po sterylizacji trochę się to wyciszyło, ale teraz koci prześladowcy znów mają argumenty przeciw karmieniu. Mogą próbować otruć koty, zresztą koty i tak mogą się śmiertelnie struć, jesli zjedzą szczura, który połknął trutkę.
W sumie - koty trzeba z tego podwórka zabrać. Najlepiej byłoby wyadoptować Matkę i Syna do jakiejś stadniny, gospodarstwa, a Uszatce szukać domu wychodzącego. Ale taka wersja jest mało realna, bo - jak wspomniałam Matka jest "niełapalna". Oczywiście, będziemy próbować złapac wszystkie 3, ale patrząc realnie, szanse są raczej na złapanie Syna i Uszatki. Ta dwa koty sa zresztą bardzo zaprzyjaźnione, bardziej niż Matka z Synem. Jeśli Matki nie da się złapać, pozostanie szukać domu dla Uszatki i Syna. Dom powinien być wychodzący, bo Uszatka nie toleruje zamknięcia, próbowałysmy "udomowić ją" wiedyś w mieszkaniu pani Ewy, ale kotka stanowczo domagała się wypuszczenia. Owszem, lubiła być w domu, lubiła głaskanie, ale koniecznie chciała wychodzić. Teraz P. Ewa ma na tymczasie Szarusia, a ponieważ w jej mieszkaniu nie da się rozdzielić kotów (jedno pomieszczenie), nie ma szansy, aby "podwórkowe" zainstalować u niej.
Wiem, ze to jest najgorszy czas na szukanie domu dla dorosłego kota, ale muszę próbować, zanim ktoś z lokatorów zrobi kotom krzywdę. Czy ktokolwiek przygarnąłby do domu z ogrodem miłą kotkę i zaprzyjaźnionego z nią kocurka?
Uszatka (jeszcze bez załamanego uszka)


Uszatka z zaprzyjaźnionym Synem

Matka (stare zdjęcie, jeszcze przed sterylizacją)


A tak wygląda to podwórko:
