atakowany przez psy ZNALAZŁ DOM!!!dzięki Miau.pl

Witam wszystkich serdecznie,
od kilku tygodni jest u mnie wspaniały kot Bandzior...przeniosłam się z miasta na wieś i zajmuję się głównie walką z bezdomnością psów, obecnie jest u mnie 18 psów, wiele na tymczasie, ale odkąd pojawił się Bandzior nasze życie przypomina najgorszy koszmar, koszmar szczególnie dla Bandziorka...oswoili go letnicy, przyzwyczaili do ciepła, pełnej miski, ale nagle się okazało, że trzeba wracać, kota nikt nie chce, więc szukanie pomocy zaczęło się od mojej osoby, myślałam, że damy radę, ale ....nie mogę nigdzie wyjść, nic zrobić, stale łapię psy w ostatniej chwili,za ogon, za cokolwiek, byleby powstrzymać nakręcające się stado przed wściekłymi atakami na kota...a jest to cudowny kocurek, wykastrowany, odrobaczony,zaszczepiony, niebywale wręcz łaknący kontaktu z człowiekiem, czysty, korzystający z kuwety, stale się łasi, tuli, jest szczególny w moich oczach, ale nie umiem pogodzić tych dwóch światów, co chwila przychodzi kolejny pies, każdy z nich reaguje na kota z niebywałą wręcz furią...to, co zadziało się dziś zmusza mnie do szukania pomocy dla Bandziorka...to były milimetry dzielące go od utarty życia, cały jego świat ostatnio to szczelina pod kanapą...wiem, że to wszystko brzmi jakbym była szczytem ludzkiej nieodpowiedzialności, starałam się, ale nie potrafię zapewnić bezpieczeństwa temu kotu...nie osądzajcie mnie zbyt surowo, może jest jakaś dusza, która ma możliwość podarowania Bandziorkowi normalnego życia
od kilku tygodni jest u mnie wspaniały kot Bandzior...przeniosłam się z miasta na wieś i zajmuję się głównie walką z bezdomnością psów, obecnie jest u mnie 18 psów, wiele na tymczasie, ale odkąd pojawił się Bandzior nasze życie przypomina najgorszy koszmar, koszmar szczególnie dla Bandziorka...oswoili go letnicy, przyzwyczaili do ciepła, pełnej miski, ale nagle się okazało, że trzeba wracać, kota nikt nie chce, więc szukanie pomocy zaczęło się od mojej osoby, myślałam, że damy radę, ale ....nie mogę nigdzie wyjść, nic zrobić, stale łapię psy w ostatniej chwili,za ogon, za cokolwiek, byleby powstrzymać nakręcające się stado przed wściekłymi atakami na kota...a jest to cudowny kocurek, wykastrowany, odrobaczony,zaszczepiony, niebywale wręcz łaknący kontaktu z człowiekiem, czysty, korzystający z kuwety, stale się łasi, tuli, jest szczególny w moich oczach, ale nie umiem pogodzić tych dwóch światów, co chwila przychodzi kolejny pies, każdy z nich reaguje na kota z niebywałą wręcz furią...to, co zadziało się dziś zmusza mnie do szukania pomocy dla Bandziorka...to były milimetry dzielące go od utarty życia, cały jego świat ostatnio to szczelina pod kanapą...wiem, że to wszystko brzmi jakbym była szczytem ludzkiej nieodpowiedzialności, starałam się, ale nie potrafię zapewnić bezpieczeństwa temu kotu...nie osądzajcie mnie zbyt surowo, może jest jakaś dusza, która ma możliwość podarowania Bandziorkowi normalnego życia