Strona 1 z 1
zagubiony kocur - ul. Fałata

Napisane:
Czw lis 07, 2013 0:18
przez gerdzia
W okolicach poczty/apteki na Fałata błąkał się od wczoraj (wtorku, 5 listopada) biały, dorosły, niewykastrowany kocur z niewielką ilością czarnych wstawek (na głowie, przy ogonie, na ogonie). Niestety, nie mam zdjęć. To domowy kot, oswojony... przemiły, nakolankowy. Czy komuś z okolic (bądź nie z okolicy) nie wymknął się taki zwierzak z domu?
Kot - tymczasowo - trafił do pani mieszkającej k. apteki/Fałata. Przebąkiwała o kilku dniach, podczas których da opiekunom szansę na odnalezienie pociechy. Mam nadzieję, że porobi ogłoszenia. Znam jej adres, niestety - nie numer telefonu. Jeśli ktoś wie o "poszukiwaczach", widział plakaty (niekoniecznie na Bydgoskim), proszę o kontakt.
Re: zagubiony kocur - ul. Fałata

Napisane:
Czw lis 07, 2013 9:30
przez justyna p
Na tym osiedlu mieszka bardzo dużo starszych osób. Może ktoś go po prostu wypuszcza?
Najlepiej porozwieszać zwykłe papierowe ogłoszenia, bo prawdopodobnie większość ewentualnych tamtejszych kocich opiekunów nie obsługuje internetu.
Zrobienie i rozwieszenie ogłoszeń to wbrew pozorom wysiłek i trochę zachodu, jeśli nie jesteś pewna że kobieta da radę to może warto je rozwiesić osobiście?..
Koniecznie telefon z informacją do schroniska.
Zapytam karmicielki z Gagarina, może akurat coś wie
A jak długo on może być u tej kobiety? Może się zakocha i będzie mógł zostać? Tylko z jajkami trzebaby zrobić porządek..
Re: zagubiony kocur - Toruń, ul. Fałata

Napisane:
Czw lis 07, 2013 9:56
przez gerdzia
Oczywiście - myśl pierwsza: kot wypuszczony, zostawić. Kocur jednak "mieszkał" na trawniku k. kiosku/apteki od wtorku. Biegał za dwunożnymi, zaczepiał, prosił o uwagę. Ludzie zatrzymywali się, brali na ręce, szli dalej. Nikt kota nie zna. Spędziłam na pukaniu od mieszkania do mieszkania/w blokach całkiem sporo czasu. To niewykastrowany kocur, raczej - z uwagi na reakcję na samochody - niewypuszczany. Pewnie wyskoczył przez balkon i nie potrafił wrócić. Nie sądzę, aby pani, która go wzięła, odmawiała oddania go właścicielom. Schronisko poinformowane, mają mój nr telefonu, ogłoszenie - na razie - na tablica.pl, dziś porozwieszam info na osiedlu (obawiam się jednak, że mógł przywędrować z innej dzielnicy). Oczywiście jeśli możesz zapytać karmicielkę, będę Ci ogromnie wdzięczna.
Pozdrawiam,
Magda
Re: zagubiony kocur - ul. Fałata

Napisane:
Czw lis 07, 2013 10:06
przez justyna p
Mógł go ktoś przywieźć i podrzucić, mógł ktoś umrzeć i rodzina pozbyła się problemu

Zwłaszcza że chłopak pełnojajeczny.
Ja bym go i tak ciachnęła, choćby dlatego, żeby nie zniechęcać zapachem tej kobiety która go przygarnęła. Może będzie mógł u niej dłużej mieszkać.
W najgorszym przypadku trzebaby szukać nowej chałupy (z tym aniołkiem z Grunwaldzkiej poszło Ci świetnie

)
Re: zagubiony kocur - Toruń, ul. Fałata

Napisane:
Czw lis 07, 2013 10:14
przez gerdzia
Mógł... Trochę obawiam się, że Pani-dt nieco się mnie boi. Wczoraj w ogóle doszła do wniosku, że kot jest mój, właśnie go porzucam, bo się wyprowadzam (miałam sporą torbę na ramieniu - na trening, na który nb. nie pojechałam). Do domu mnie nie wpuściła, bo pewnie naczytała się o sposobie na "wnuczka"; najprawdopodobniej dodała 2+2 i wyszło jej, że to sposób "na kota". Jeśli zacznę ją teraz nachodzić, tłumacząc, że chcę obciąć jądra kotu, naśle na mnie gliny:)
Kicia z Grunwaldzkiej jest rzeczywiście dzieckiem szczęścia. Rozpieszczana (bo niewielka i po przejściach) zamieni się pewnie w emocjonalnego, egzekwującego swoje prawa potwora. Mieszka z przemiłą rodziną (małżeństwo z matką/teściową oraz dwie kotki, jedna - z Kociej Doliny). Raz jeszcze dziękuję Fundacji Kot za opiekę nad małą. Jesteście fajni:)
Re: zagubiony kocur - Toruń, ul. Fałata

Napisane:
Czw lis 07, 2013 10:25
przez justyna p
gerdzia pisze:Mógł... Trochę obawiam się, że Pani-dt nieco się mnie boi. Wczoraj w ogóle doszła do wniosku, że kot jest mój, właśnie go porzucam, bo się wyprowadzam (miałam sporą torbę na ramieniu - na trening, na który nb. nie pojechałam). Do domu mnie nie wpuściła, bo pewnie naczytała się o sposobie na "wnuczka"; najprawdopodobniej dodała 2+2 i wyszło jej, że to sposób "na kota". Jeśli zacznę ją teraz nachodzić, tłumacząc, że chcę obciąć jądra kotu, naśle na mnie gliny:)
Jasne, kumam. W takim razie nie pozostaje nic innego jak obserwować czy pani jest ok i czy kot nie wróci pod kiosk.
gerdzia pisze:Kicia z Grunwaldzkiej jest rzeczywiście dzieckiem szczęścia. Rozpieszczana (bo niewielka i po przejściach) zamieni się pewnie w emocjonalnego, egzekwującego swoje prawa potwora. Mieszka z przemiłą rodziną (małżeństwo z matką/teściową oraz dwie kotki, jedna - z Kociej Doliny). Raz jeszcze dziękuję Fundacji Kot za opiekę nad małą. Jesteście fajni:)
Moja ulubieniczka

Zawsze po dyżurze się przytulałyśmy

Klon mojego aniołka Henryczki i z wyglądu i z charakteru.
https://www.facebook.com/photo.php?fbid ... =3&theaterStrasznie się cieszę, że mała jest w fajnym domu

Re: zagubiony kocur - Toruń, ul. Fałata

Napisane:
Czw lis 07, 2013 13:35
przez gerdzia
Sprawy potoczyły się tak, że gorzej być - chyba - nie może.
Postanowiłam jednak najść nową opiekunkę i zaproponować pomoc - zakup żwirku, karmy etc.
Nie wpuszczono mnie (tzn. nikt nie podniósł słuchawki domofonowej).
Zaczepiłam przeto panią z kiosku - była wczoraj jedną z osób zaangażowanych i przejętych losem kocura;była świadkiem "adopcji". Podpytałam o opiekunkę, okazało się, że to emerytka, mieszka z mężem, spokojna, miła kobieta. Miała psa, umarł ze starości - wszystko się zgadzało. Zaproponowała, że zapyta dziś męża owej pani (stały kioskowy klient) o to, czy życzą sobie pomocy w przygotowywaniu ogłoszeń i - w ogóle - podpyta o pierwsze wrażenia.
Podpytała. Okazało się, że kot wczoraj uciekł (taka jest wersja oficjalna).
Nie wiem, co o tym sądzić, bo państwo mieszkają na 2.piętrze - jaka jest szansa, że w tym samym momencie były otwarte drzwi od mieszkania i wejściowe? Pan nie chciał zdradzać szczegółów.
Pani z kiosku zaproponowała, że przeszuka piwnicę w tej klatce (mieszkają tam, tzn. nie w piwnicy, a w klatce) jej znajomi - może kocur tam siedzi?
Zostawiłam jej mój nr tel. Ok. 14 powinna zwiedzić piwnicę właśnie. Ja wróciłam z trzygodzinnego, bezowocnego poszukiwania kocura.
Oczywiście jest szansa, że wrócił do swojego domu. Albo że ktoś inny go przygarnął. Jest szansa...
Jeśli będziecie w okolicach Reja/Gagarina/Fałata - rozglądajcie się, proszę. Lepszy bodaj schron niż zostawienie go, zagubionego, w dzielnicy, w której ciągle ktoś rozjeżdża koty (pomimo ograniczenia prędkości).
Wczoraj chowałam przejechaną w okolicach Plazy kicię - dokarmiałam ją od 3 lat. Nie lubiła mnie, jej prawo, jednak byłą częścią mojego życia. Dwa tygodnie temu - także przy Plazie - również przejechano kicię, śliczną, zadbaną, niedawno wysterylizowaną, życzliwą.
To na razie tyle.
Re: zagubiony kocur - ul. Fałata

Napisane:
Czw lis 07, 2013 13:39
przez justyna p
Ja liczę na to, ze starsi państwo przestraszyli się obcej dziewczyny i sprzedali tą opowieść, żeby Cię spławić, żebyś ich nie nachodziła..
Re: zagubiony kocur - ul. Fałata

Napisane:
Czw lis 07, 2013 14:29
przez kulczyckisebastian
to technika spław małolata wykorzystywana przez staruszków.
Re: zagubiony kocur - ul. Fałata

Napisane:
Czw lis 07, 2013 15:01
przez gerdzia
kulczyckisebastian pisze:to technika spław małolata wykorzystywana przez staruszków.
hm... mam 36 lat...

Re: zagubiony kocur - ul. Fałata

Napisane:
Czw lis 07, 2013 15:20
przez justyna p
Oj komplement taki

Re: zagubiony kocur - ul. Fałata

Napisane:
Pt lis 08, 2013 17:59
przez kulczyckisebastian
Oczywiście że komplement.