Czy ktoś pomoże kotom z ulicy?

Witam,
Od jakiegoś czasu mieszkam na Warszawskiej Woli, kręci się tu parę bezdomnych kotów. W moim podwórku często zjawiają się bezdomne koty, ponieważ ja i sąsiadka je dokarmiamy, wszystkie są dzikie. Jednak dwa są tu non stop, całe dni przesiaduje tu bury duży kocur boi się ludzi, ale można do niego podejść na odległość ok metra, podwórko jest w bramie, ludzie trzymają skutery i kot śpi nieraz na siedzeniu skutera. Drugi kot biało czarny pojawia się najczęściej wieczorem, wtedy oba koty śpią razem przytulone poza ogrodzeniem kamienicy. Czarno biały prawie nigdy nie wchodzi na teren podwórka, przynajmniej ja go bardzo rzadko widuję. Oba koty chodzą z takimi wystającymi językami. Nie wiem czy to choroba, zęby raczej mają bo jedzą suche jedzenie.
Ja nie mam środków aby zabrać ich do weterynarza, ani możliwości wzięcia do domu, mieszkam w kawalerce z jeszcze niezaszczepionym kotem. Robi się coraz zimniej i strasznie szkoda mi futrzaków.
Od jakiegoś czasu mieszkam na Warszawskiej Woli, kręci się tu parę bezdomnych kotów. W moim podwórku często zjawiają się bezdomne koty, ponieważ ja i sąsiadka je dokarmiamy, wszystkie są dzikie. Jednak dwa są tu non stop, całe dni przesiaduje tu bury duży kocur boi się ludzi, ale można do niego podejść na odległość ok metra, podwórko jest w bramie, ludzie trzymają skutery i kot śpi nieraz na siedzeniu skutera. Drugi kot biało czarny pojawia się najczęściej wieczorem, wtedy oba koty śpią razem przytulone poza ogrodzeniem kamienicy. Czarno biały prawie nigdy nie wchodzi na teren podwórka, przynajmniej ja go bardzo rzadko widuję. Oba koty chodzą z takimi wystającymi językami. Nie wiem czy to choroba, zęby raczej mają bo jedzą suche jedzenie.
Ja nie mam środków aby zabrać ich do weterynarza, ani możliwości wzięcia do domu, mieszkam w kawalerce z jeszcze niezaszczepionym kotem. Robi się coraz zimniej i strasznie szkoda mi futrzaków.