koteczekanusi pisze:No, to ja bym w odpowiedzi lekko zasugerowała, że dwa kotki to dwa razy tyle szczęścia
Topinek miał być tylko jedynakiem. Nie wchodzi w grę inny kot z powodu charakteru kota.
Lucynka poszła do domu z naszą Nastusią. Nastunia odeszła na nerki. Agnieszka nie zdecydowała się na innego kota. Uszanowaliśmy jej decyzję nie namawiając. Wie gdzie jesteśmy jakby zdanie zmieniła.
Rano jest już bardzo, bardzo ciemno. Odkładany zakup latarki zbliża się dużymi krokami. Tylko co ja zrobię, że pamiętam o tym dopiero jak na kotłowaniany płot włażę i świecę (próbuję choćby) oczyskami w baraku.
Przykre, że lato się kończy. Smutek ogarnia bo kociarska świadomość podsuwa już wizje ulewnych deszczysk, kopnych śniegów i umęczonych kocich istot co brną w kałużach lub w zaspach. W tym, znaczy się wyobrażaniu ,dobra jestem i pogłębić doła umiem sobie do głębnie.
Rudzik dziś czekał w drugiej piwnicy sycząc i plując. Uff, niech tak zostanie. Nie przydyrdał na druga stronę, gdzie w krzalunach go wołałam. Chyba wiem dlaczego. Na miejscu, siedzisku lumpickim, balowały dwa koty. Znam obydwa. Ludzkie, wypuszczane, nie głodne... Radośnie przegalopowały na drugą stronę ulicy jak do nich podeszłam. Randka ze śniadaniem zdaje się była. I odprowadzeniem pod okno.
Była i posesjowa. Upasiona, z pretensjami...
Dzień jak co dzień.
Małgoś, u mnie tylko zalotnik pingwin nie pokazał się.