Animus pisze:Bożenko, wczoraj wyadoptowałam do W. ostatniego mojego odratowanego malucha
I jak widać bilans w przyrodzie nie może wyjść na zero

no na zero nie moze być..
ja sie dzisiaj spłakałam,psa jakiego odratowalismy wzieła sasiadka...okazalo sie ,ze psa od jakiegos czasu nie ma to poszłam i pytam :gdzie jest".No i dowiedizałam sie,ze pies się koscia zadławił i dwa dni zdychał

nic nie powiedziała,jak pomysle ile cierpiał to taki mnie bierze nerw,ze szkoda mówić...Sasiadka bardzo dobra osoba,bała się przyjsc do mnie,myslała,ze pies sie podniesie,kosc wyjeła,a on chyba sobie rozwalił przełyk i odszedl...Płakała,nic juz nie mówiłam,bo kopac lezacego nie beda

kotka jej umarła z zalu,jak pani maz umarł,takie pasmo nieszczesc-pies tez był Pana
