Wczoraj na moich schodach usiadł taki mały ktoś. Teściowa przyniosła do domu, a gdy się już napatrzyła, zakomunikowała, ze kociak zostać nie może. Ponieważ to jej dom, nie mój, wiele do gadania w tej kwestii nie mam. Wystawienie kota na powrót na ulicę zapewne zakończy się dla niego tragicznie - wpadnie pod auto, zagryzą go psy, których u nas lata mnóstwo lub wpadnie w łapy jakiegoś zwyrodnialca, których u nas nie brakuje.
Kotek to na moje oko kocurek, wygląda na zdrowego, lecz - rzecz jasna jest zarobaczony. Je samodzielnie.
W czwartek i piątek będę w Warszawie. gdyby ktoś chciał pomóc lub znał kogoś kto moze kociaka przechować - dostarczę, na trasie Staszów-Kielce-Radom-Warszawa.
Bardzo proszę o pomoc, do czwartku muszę coś znaleźć...

Tutaj jedyni zainteresowani wzięliby kociaka zapewne jako zabawkę dla dziecka...


