Znamy takich historii wiele... Kotka - tygrysek, o pięknym, mądrych oczach... Żyła sobie w ciepłym, miłym mieszkanku, ze swoją ukochaną Panią i Jej Ojcem. Była bardzo kochana, podobno ma mnóstwo zdjęć w ramionach Opiekunów. Dbali o nią, była członkiem Rodziny. Ok. pół roku temu Ona nagle odeszła - z dnia na dzień. Kotka tęskniła za Nią, ale wciąż miała swój dom, pozostały jeszcze kochane ramiona Ojca Pani. Niestety, On też odszedł - kotka została sama w pustym mieszkaniu. Nie wiedziała co się dzieje - obcy ludzie niszczą cały jej świat, zabierają ukochane podusie, fotele... Dzień po dniu zabierają wszystko, aż w mieszkaniu została tylko kotka, dokarmiana przez synową Pana.... I przyszedł czas na wyniesienie kota. "Trzeba coś z nim zrobić" "Administracja nie chce odebrać mieszkania, bo w nim jest kot" "Nie mogę go wziąć, bo nie lubię kotów, a w ogóle dostałam kataru przez to dokarmianie".
Dzisiaj kotka została przywieziona do schroniska w kartonowym pudle, zaklejonym taśmą - ostatni grat z mieszkania... Odmówiono przyjęcia jej. Wolontariusze zrobili zdjęcie, wzięli kontakt do "opiekunki" i powiadamiali, kogo się dało. Nikt nie da rady. Bo zakoceni, bo chore tymczasy mają, bo kotka "nieadopcyjna".
Rozmawiałam z tą kobietą - przez weekend kotka może pozostać jeszcze w starym mieszkaniu, w poniedziałek trzeba zdać klucze i "nie wiem co zrobię z tym kotem. Czy na śmietnik wypuścić, czy otruć? Szkoda, bo szwagierka bardzo ją kochała" "ale co ja zrobię?"
...
Wierzę w forumowe cuda. Wierzę w kociarzy. I bardzo, bardzo proszę: dajmy tej kotce nadzieję i szansę...
Wydarzenie na fbhttp://www.facebook.com/events/580989035254199