3 nieśmiałe kocurki niebawem stracą dom - szukają nowego!

Te 3 kocurki mają około 3 lat. Żyły sobie spokojnie w pobliżu częściowo zrujnowanych baraków na warszawskiej Białołęce, dokarmiane przez mieszkańców owych baraków. Niestety - czas przynosi zmiany. Baraki są już w stanie agonalnym, przeznaczono je do rozbiórki, a mieszkańców planuje się przenieść do mieszkań socjalnych. Niestety - bez możliwości zabrania wszystkich zwierząt...
Po wysiedleniu mieszkańców baraków koty zostaną zupełnie bez opieki, to jest okolica kompletnie niezaludniona. Nie wiadomo czy będą na tyle odważne, by dotrzeć do mieszkających kilometr dalej ludzi. I czy ludzie się nimi zaopiekują. A na miejscu - będzie budowa, ciężki sprzęt i hałas. A to są zwierzęta przyzwyczajone do absolutnego spokoju, do baraku nie ma nawet asfaltowej drogi, samochodów jeździ tam zaledwie kilka. Ich przyszłość jest więc bardzo niepewna...
Zabraliśmy stamtąd wszystkie kocięta i miłe koty, pozostały 4 wykastrowane półdziczki, dla których nie udało nam się znaleźć miejsca. Obecnie zostały tylko 3, jednego zagryzł wałęsający się w okolicy pies.
Na początku zimy opiekunka kotów zgarnęła te 3 koty do swojego baraku, są tam mniej więcej od połowy stycznia. Oswoiły się na tyle, że ich opiekunka i jej córka mogą je głaskać i brać na ręce, niestety wobec obcych są bardzo nieufne, niedotykalskie. Są to więc koty potrzebujące sporo czasu by zaufać nowemu opiekunowi, które najprawdopodobniej pierwsze tygodnie po przeprowadzce spędzą schowane w ciemnym kącie. Ale czy to przekreśla ich prawo do życia?
Prosimy o pomoc w ogłoszeniach, reklamowanie tych biedaków i szukanie dla nich rozsądnej opcji. Może to być bardzo cierpliwy dom niewychodzący, który nie będzie oczekiwał miziania się od pierwszego dnia, albo ewentualnie dom wychodzący - ale TYLKO w bardzo bezpiecznej okolicy, BEZ ŻADNYCH ULIC W POBLIŻU!
Pomóżmy im!
Kontakt: adopcje@jokot.pl
Pimpuś:

Kiconek:

Fredzio:

Po wysiedleniu mieszkańców baraków koty zostaną zupełnie bez opieki, to jest okolica kompletnie niezaludniona. Nie wiadomo czy będą na tyle odważne, by dotrzeć do mieszkających kilometr dalej ludzi. I czy ludzie się nimi zaopiekują. A na miejscu - będzie budowa, ciężki sprzęt i hałas. A to są zwierzęta przyzwyczajone do absolutnego spokoju, do baraku nie ma nawet asfaltowej drogi, samochodów jeździ tam zaledwie kilka. Ich przyszłość jest więc bardzo niepewna...
Zabraliśmy stamtąd wszystkie kocięta i miłe koty, pozostały 4 wykastrowane półdziczki, dla których nie udało nam się znaleźć miejsca. Obecnie zostały tylko 3, jednego zagryzł wałęsający się w okolicy pies.
Na początku zimy opiekunka kotów zgarnęła te 3 koty do swojego baraku, są tam mniej więcej od połowy stycznia. Oswoiły się na tyle, że ich opiekunka i jej córka mogą je głaskać i brać na ręce, niestety wobec obcych są bardzo nieufne, niedotykalskie. Są to więc koty potrzebujące sporo czasu by zaufać nowemu opiekunowi, które najprawdopodobniej pierwsze tygodnie po przeprowadzce spędzą schowane w ciemnym kącie. Ale czy to przekreśla ich prawo do życia?
Prosimy o pomoc w ogłoszeniach, reklamowanie tych biedaków i szukanie dla nich rozsądnej opcji. Może to być bardzo cierpliwy dom niewychodzący, który nie będzie oczekiwał miziania się od pierwszego dnia, albo ewentualnie dom wychodzący - ale TYLKO w bardzo bezpiecznej okolicy, BEZ ŻADNYCH ULIC W POBLIŻU!
Pomóżmy im!
Kontakt: adopcje@jokot.pl
Pimpuś:


Kiconek:



Fredzio:

