
Tak oto teraz się prezentuje
Leon ma ok. 2 lat, jest przepięknym długowłosym czarnym kocurkiem w typie norwega.
Leon radzi sobie doskonale. Chodzi, biega, funkcjonuje jak każdy inny kot, paca łapką myszki, z entuzjazmem pędzi do miseczki - tyle tylko, że nie skacze. Jest to konsekwencją wypadku (upadek z niezabezpieczonego okna), który przeżył jedynie cudem. A potem, dzięki własnej woli życia oraz ludzkiej ofiarności i pomocy, godzinom rehabilitacji i ćwiczeniom, odzyskał niemal pełną sprawność.
Jest upartym kotkiem. Wie czego chce. Lubi miziaki, ale nie za długie. Czesanie jedną szczotką (bo inne są beee!). Lubi jeść (zwłaszcza kurczaczka) i leżeć na kocyku. Jest bardzo spokojny, często leży i odpoczywa. Dlatego właśnie szuka spokojnego domu – gdzie będzie mógł godzinami leżeć na sofie, oglądać telewizję z nowym opiekunem i wyglądać przez okno (zabezpieczone!). Domu, w którym będzie kochany, gdzie będzie czuł się bezpieczny, domu bez małych dzieci i innych kotów.









Było:
Ponieważ o Leonie pisałam już w wątku MT i u hanelki, - zakładam osobny wątek.
Może wspólnie uda nam się uzbierać na operację dla Leona, żeby żył i... żeby biegał.
Dlaczego trzeba zabezpieczać okna?
Dlaczego nie można puszczać kota bezkarnie, ciesząc się, że chodzi z gracją po barierce balkonu?
Leon już wie.
Zapewne wyszedł, jak co dzień na balkon, wdrapał się z gracją na balustradę. Śnieg, zimno, chwila nieuwagi i się potknął.
Machał łapkami w powietrzu, wyciągnął pazurki i desperacko próbował złapać się czegokolwiek. Ale nie utrzymał się - pazur pękł, wyrwał się, a ciałko bezwładnie spadło na ziemię.
Potem leżał, miauczał, płakał, wołał.
A właściciel nie przychodził, nie reagował. Leona opuszczały siły, płakał z bólu.
Jakiś dobry człowiek zadzwonił po Straż
Zgarnęli bezwładne, obolałe ciałko i zabrali do lecznicy.
Dobre zakończenie? Nie bardzo.
Prześwietlenie kota wskazało, że miednica jest w strzępkach. I zostawiono go. Bo przyjdzie właściciel. Ale nie przychodził.
Przyszłam ja - zobaczyłam go przypadkiem, w kącie, w klateczce siedział i patrzył na mnie wielkimi żółtymi oczami.
Wzięty na ręce od razu się wtulił - nie przeszkadzał mu ból, najważniejsze było przytulić się do ciepłej ręki, nadstawić szyjkę do drapania.
Wszyscy weterynarze, którzy widzieli Leona, a potem jego zdjęcie RTG załamywali ręce.
Udało nam się, z wielką pomocą, dotrzeć do chirurga ortopedy, który zdecyduje się zrobić operację.
Niestety jej koszt przekracza moje możliwości finansowe. Będzie to ok 2 tyś zł. Potem rehabilitacja.
Ale Leon chce żyć. Chce znaleźć dom, w którym będzie czuł się bezpieczny i wtulony będzie mógł zasypiać koło Człowieka.
Gdzie na własnych łapkach będzie biegł za myszką.
Gdzie będzie mógł wskoczyć na drapak i na fotel.
Leon ma ok 1-2 lat, jest kotem z przedłużoną sierścią, w typie Norwega. Cały czarny, z przesianymi jasnymi gdzieniegdzie pojedynczymi włoskami. Nie został wykastrowany przez właściciela, więc można sądzić, że miał być reproduktorem. Operację poskładania miednicy połączymy z kastracją.
Koszt operacji Leona przekracza moje możliwości. Bardzo proszę o Wasze wsparcie - bez tego nie mogę pomóc Leonowi

Oto Leon


I brakujące 2 tyś na operację...